Bohater jak z filmu
Jan Pospieszalski
Fot.
W dniach najgorętszych protestów lekarzy i sporów o reformę opieki zdrowotnej, nagle pojawia się problem który z równą siłą wdziera się do debaty publicznej. Co może być równie ważnym tematem, co angażuje uwagę mediów i nas wszystkich, tak jak pytania o zarobki lekarzy, kto będzie nas leczył i jak reformować niereformowalną (jak na razie) służbę zdrowia?
Okazuje się, że...
W dniach najgorętszych protestów lekarzy i sporów o reformę opieki zdrowotnej, nagle pojawia się problem który z równą siłą wdziera się do debaty publicznej. Co może być równie ważnym tematem, co angażuje uwagę mediów i nas wszystkich, tak jak pytania o zarobki lekarzy, kto będzie nas leczył i jak reformować niereformowalną (jak na razie) służbę zdrowia?
Okazuje się, że porównywalne emocje wzbudzają zmiany zestawu lektur obowiązkowych proponowane przez obecnego Ministra Edukacji. Nie wdając się w szczegóły, moją uwagę zwróciła jedna szczególna informacja. Przy okazji sporu okazało się, że wg badań ok. 35% Polaków czyta tylko lektury! Oznacza to, że zestaw książek umieszczony w szkolnym programie i wyegzekwowany przez polonistę, jest dla jednej trzeciej obywateli, pierwszym i ostatnim, a więc jedynym kontaktem z literaturą. Użyłem określenia obywateli, ponieważ spór dotyczy rozstrzygnięć które podejmuje państwowa instytucja, jaką jest MEN, w interesie właśnie obywateli.
Dzisiaj, przy tak ogromnym oddziaływaniu kultury obrazkowej – telewizji, filmu, wideoklipów i reklamy, spór o to co będzie kształtować wrażliwość polskich uczniów, jest sporem fundamentalnym. Mimo iż w konkurencji z produkcjami kultury masowej lektura szkolna zdaje się być na przegranej pozycji, to jednak omówienia na lekcjach, a potem sprawdziany i przygotowania do egzaminów, skłaniają do refleksji i ocen postaw i wyborów moralnych bohaterów. Sam fakt, że oto pojawia się pojęcie bohater, już nie jest bez znaczenia. W książkach uczeń nie tylko spotyka plejadę bohaterów, ale również Polskę. Nie jest bez znaczenia czy jego myślenie o nieodległej historii to wspomnienie z serialu Czterej Pancerni, z książki „Popiół i Diament”, czy może „Kamieni na szaniec” lub biografii rotmistrza Witolda Pileckiego. Ważne jest czy niezwykle złożone i często dramatyczne losy polsko-żydowskie, zrozumie oglądając film „Lista Schindlera” czy też czytając biografię Jana Karskiego lub Ireny Sendler. To jacy bohaterowie zafascynują uczniów, zdecyduje o kształcie naszej Pamięci Zbiorowej.
17 czerwca przywołuje postać bohatera o którego losach nie powstała (na razie) fascynująca książka. Nie wiadomo czy w nowych lekturach pojawi się dramat Karola Wojtyły „Brat naszego Boga”. Uczniowie szkół, a w zasadzie większość z nas, albo nie zna wcale Brata Alberta, albo w najlepszym razie traktuje go jak smutnego dziadka w habicie. Ale przecież gdyby napisać scenariusz na podstawie jego biografii, mieściłby się niewątpliwie w kategorii hollywoodzkiego kina akcji.
Jest w tej postaci niezwykłe bogactwo: wczesne sieroctwo i młodzieńcza konspiracja. Potem walka z zaborcą i rany na polu bitwy w Powstaniu Styczniowym. Amputacja nogi nie przeszkodziła mu w brawurowej ucieczce z niewoli. Chmielowski przedostaje się do Paryża, po amnestii wraca do Warszawy. Jego pasja malarska i studia artystyczne wywołują sprzeciw opiekunów widzących większe bezpieczeństwo materialne młodego Chmielowskiego w naukach politechnicznych. Następnie studiuje na uczelniach w Gandawie i Monachium, wchodzi w świat artystów emigrantów, pojawiają się pierwsze sukcesy malarskie.
Zwrot w jego życiu kojarzony jest z czasem gdy maluje Ecce Homo – Chrystusa umęczonego po ubiczowaniu. Stopniowo praca na rzecz ubogich zamienia się w jedyną pasję życia. W spalaniu się dla cierpiących, bezdomnych, opuszczonych, Albert adoruje Mękę Chrystusa. Ta postać barwna, heroiczna, jest też niezmiernie ludzka. Do końca życia, ten tytan charakteru, nie mógł zwalczyć nałogu palenia.
Czy Albert pasuje na idola młodzieży? Czy jego radykalizm, przełamywanie stereotypu, bunt i walka, odwaga podążania wbrew opinii ogółu, patriotyzm, altruizm zafascynuje młodych Polaków? Jestem przekonany że tak. Dajmy mu tylko szanse.