Przede wszystkim - Eucharystia
Krzysztof Bronk
Fot.
Sacramentum caritatis kolejny dokument o Eucharystii, szósty w ciągu zaledwie kilku lat, po Dies Domini, Ecclesia de Eucharistia, Mane nobiscum, Spiritus et Sponsa, Redemptionis sacramentum. Skoro każdy z kolejnych dokumentów nie wnosi niemal nic nowego do nauczania Kościoła i nie dorównuje pod względem...
„Sacramentum caritatis” – kolejny dokument o Eucharystii, szósty w ciągu zaledwie kilku lat, po „Dies Domini”, „Ecclesia de Eucharistia”, „Mane nobiscum”, „Spiritus et Sponsa”, „Redemptionis sacramentum”. Skoro każdy z kolejnych dokumentów nie wnosi niemal nic nowego do nauczania Kościoła i nie dorównuje pod względem przystępności Katechizmowi czy choćby książce kard. Ratzingera „Duch liturgii”, to czy warto było się trudzić i zaprzątać naszą uwagę kolejnym tekstem? Dlaczego Papież nie zganił po prostu tych, którzy liturgię znieważają? Czy nie byłoby prościej, gdyby sporządził jasną listę życzeń i zażaleń, dołączając jako wyjaśnienie swój genialny wykład o liturgii?
No cóż, z wielkimi statkami już tak bywa, że są mało sterowne. Nie można radykalnie zmienić ich kursu. Kolejne watykańskie dokumenty o Eucharystii to takie powolne przywracanie łodzi Kościoła na właściwy kurs, wyznaczony przez Sobór. Szybciej nie można, bo ci, którzy promują w Kościele liturgię biesiadną, uproszczoną, a najczęściej po prostu niedbałą, są święcie przekonani, że w ten właśnie sposób dochowują wierności Soborowi. Czynią to w dobrej wierze, z winy nieżyjących już teologów i pasterzy, którzy na własną rękę, nie licząc się z Soborem i Tradycją, zmieniali liturgię. Dziś silniejsze pociągnięcie za ster skończyłoby się nieformalną schizmą.
Papież zaś nie chce ani schizmy, ani byle jakiej liturgii. Główną misją Kościoła jest bowiem prowadzenie ludzi na spotkanie z Chrystusem, a Temu spodobało się pozostać wśród nas przede wszystkim w Eucharystii. Jeśli chcemy, by coraz większe zastępy niewierzących powróciły do Kościoła, musimy zadbać o to, by w kościołach mogli spotkać Boga, a nie przysłaniającego Go kapłana czy zadowoloną z siebie wspólnotę. Nasze gesty, nasza postawa muszą świadczyć o tym, że naprawdę stoimy w obecności Bożego Majestatu, że trwamy w adoracji. Po 40 latach reformy liturgicznej wiemy już lepiej, co temu służy, z czego trzeba zrezygnować, a co przywrócić.