Od pewnego czasu zauważyłam coś bardzo dziwnego. Odczuwam coraz mniejszą potrzebę uczęszczania do kościoła. Bardzo trudno mi się tam wybrać, a jeżeli już się tak dzieje, wszystko mi tam przeszkadza (...). Nie mogę się skupić i w ogóle najchętniej poszłabym do domu (...).
Irena
Eucharystia w życiu całego Kościoła, jak i w życiu poszczególnych jego członków jest niezmiernie ważna. Kościół rodzi się i trwa dzięki Eucharystii. Eucharystyczny styl życia powinien być dla każdego chrześcijanina priorytetem w życiu duchowym. Eucharystia to przecież spotkanie. Spotkanie Boga i człowieka. Jest celebracją miłości Boga do człowieka. Warto, abyśmy nieustannie czuwali nad swoją pobożnością eucharystyczną. Rzeczywiście zdarza się tak, że uczestnictwo we Mszy św. może być dla nas trudne. Mogą się rodzić różne uczucia. Póki są pozytywne – należy się z tego faktu cieszyć. Kiedy zaczynają być negatywne i wpływają na nasze uczestnictwo w Eucharystii, bądź nawet na nasz stosunek do niej, należy przedstawić tę sytuację spowiednikowi lub kierownikowi duchowemu.
Najważniejsze, aby zachować duchowy spokój. Nie możemy uzależniać naszego doświadczenia religijnego od subiektywnego doświadczenia emocjonalnego. Mam ochotę – bądź jak się często słyszy – mam potrzebę, to idę do kościoła. Wiara nie jest uczuciem. To coś znacznie głębszego. Podobnie jak miłości nie możemy uzależniać albo ograniczać do naszego nastawienia emocjonalnego. Wyobraźmy sobie np. matkę, która rano mówi swoim małym dzieciom – dzisiaj nie mam potrzeby zrobić wam śniadania. Nie mam ochoty nawet was widzieć. Takie trudne uczucia wobec Eucharystii mogą i – często – rzeczywiście przychodzą. Wtedy jednak należy trwać. Jeżeli uczestnictwo we Mszy św. jest trudem, to spraw, aby ten trud stał się modlitwą. Nasza modlitwa – wszak Eucharystia to przecież modlitwa – niekoniecznie jest piękna wtedy, kiedy my mamy poczucie, że dobrze się pomodliliśmy, ale wtedy, gdy w tę modlitwę wkładamy wiele trudu. Trzeba po prostu zaufać Panu. I nawet jeżeli tego nie rozumiemy, nawet jeżeli myślimy, że taka modlitwa nie ma sensu, to trzeba trwać. Trzeba zaufać Duchowi.
Wobec rozproszeń, które przychodzą, warto również zachować duchowy rozsądek. Możemy wobec nich przyjąć różne postawy. Kiedy pozwalamy, aby nasze myśli podążyły za rozproszeniem, postępujemy niewłaściwie. Gdy próbujemy walczyć z rozproszeniem – to także jest złe, ponieważ walcząc z rozproszeniem, skupiamy się na nim. Trzecia, najwłaściwsza – to stanąć wobec rozproszenia i spokojnie wrócić do modlitwy.
Takie trudne doświadczenie może być dla nas oczyszczeniem i szansą, którą chce wykorzystać Pan Bóg. Szansą, by zweryfikować nasze duchowe motywacje bycia na Mszy św. Jestem, ponieważ dobrze się czuję i myślę, że dobrze spełniłam swój chrześcijański obowiązek, czy jestem, bo kocham – pomimo wszystko. Warto w modlitwie prosić Pana, aby dodał nam sił, byśmy dobrze przetrwali tę sytuację i by dzięki niej nasza wiara jeszcze bardziej się umocniła.