Logo Przewdonik Katolicki

Osiągnij tę ziemię!

Adam Suwart
Fot.

Wszechświat jest pełen ciszy. Jednak wydaje się, że paradoksalnie najbardziej brakuje jej na ziemi, która tonie w zgiełku i ludzkich awanturach. Hałas może być wyrazem grzechu, niedoskonałości i zagubienia. Zapewne nie towarzyszył pierwszym ludziom w Rajskim Ogrodzie. Człowiek w drodze do swej pierwotnej relacji ze Stwórcą musi pokonać cywilizację hałasu, ponieważ wierzy, że: błogosławieni...

Wszechświat jest pełen ciszy. Jednak wydaje się, że paradoksalnie najbardziej brakuje jej na ziemi, która tonie w zgiełku i ludzkich awanturach. Hałas może być wyrazem grzechu, niedoskonałości i zagubienia. Zapewne nie towarzyszył pierwszym ludziom w Rajskim Ogrodzie. Człowiek w drodze do swej pierwotnej relacji ze Stwórcą musi pokonać cywilizację hałasu, ponieważ wierzy, że: „błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię” (Mt 5,5).

Cisza zanika już na początku naszej ziemskiej drogi. Po raz pierwszy przerwać ją mógł krzyk ludzi wygnanych z raju. Odtąd zagubiony w świecie człowiek ucieka przed ciszą albo raczej nie potrafi jej osiągnąć.

Zgiełk w kołysce
W jednostkowym życiu człowieka ciszę przerywa już płacz i krzyk rodzącego się dziecka. W miarę upływu czasu, w ludzkim bytowaniu jest coraz mniej ciszy. I nie chodzi tu o wszechobecny hałas, który jest produktem ubocznym konsumpcyjnej cywilizacji technicznej, ale też o zgiełk słów, rezonujących nieustannie w ludzkich głowach. Potok ten zagłusza najważniejszy i jedyny głos w naszym życiu – głos Boga.

„Strzeż się, jak tylko możesz, ludzkiego zgiełku, bardzo bowiem szkodzi gadanie o sprawach błahych, nawet gdyby wypływało z najlepszych intencji. Szybko owieje nas pustka i schwyta w swe sidła. Jakże często wolałbym milczeć i nie przebywać wśród ludzi. Ale czemuż to tak często gadamy i wdajemy się w rozmowy, jeśli tak rzadko udaje nam się bez skazy sumienia wrócić do swojej ciszy?” – radzi i zapytuje ze świata średniowiecznej ciszy Tomasz à Kempis, zachęcając do naśladowania Chrystusa, którego Ewangelie ukazują nam jako „Mistrza ciszy”.

Poskrom własny język!
Pierwszym stopniem w kierunku osiągnięcia ciszy jest powściągnięcie własnego języka. Jeżeli będziemy sądzeni z własnych słów, to zapewne spadnie na nas wielka trwoga. Język nasz nie zna dyscypliny i z przyzwyczajenia czy niedbalstwa zabija ciszę w naszej duszy. Ileż to razy bez zastanowienia wypowiadamy słowa bezmyślne, czy wręcz szkodliwe i choć niekiedy odnosimy tym sposobem doraźne, małe korzyści, to w istocie samowolnie oddalamy się od obiecanej nam przez Chrystusa w błogosławieństwie „ziemi, którą posiądą cisi”.

Nie potrzeba jednak słów, by zakłócić ciszę. Jakże bowiem łatwo poddajemy się już tylko samym destruktywnym emocjom, czy złym myślom o naszych bliźnich. Jak łatwo zła przygoda życiowa, czyjeś krzywdzące słowo czy nawet spojrzenie wyrywa nas z równowagi, budząc niemal łańcuchową reakcję zjadliwych komentarzy, zgiełkliwych myśli, złorzeczeń i gniewu. Dzisiejszy człowiek jest znerwicowany. Jeśli nie wpada w apatię i odrętwienie, które są parodią prawdziwej ciszy, to jest nerwowy, pobudliwy. Nerwicowa hiperaktywność, pracoholizm, rzucanie się w zgiełk tego świata, zanurzanie w blasku jego miraży – to jakże częste postawy człowieka współczesnego. Ucieka on od ciszy, w której objawia się prawda o świecie i o samym człowieku. Prawda trudna niekiedy do zaakceptowania dla umysłu, karmiącego się od początku mitami i iluzjami.

Świat, choć głośny, nie jest zły!
Hałas współczesnego świata nie powinien jednak skłaniać nas do odrzucenia rzeczywistości. Wszak w tym świecie jest obecny Bóg. Najważniejsze zaś jest nie to, by ten świat opuścić, lecz aby się przed nim ustrzec. Przecież Jezus nie żąda od nas, byśmy odgradzali się od świata, lecz byśmy się strzegli złego (por. J 17,15).

Tą tarczą przed złym, symbolizowanym przez zgiełk i hałas, jest modlitwa. Tylko ona, właściwie ukierunkowana i podbudowana chrześcijańską formacją duchową, staje się warunkiem zbliżenia się do Chrystusowej ciszy, w której dzieją się prawdziwe cuda. Modlitwa staje się gorliwa i prawdziwie skuteczna szczególnie przed tabernakulum. Zginając kolana przed Eucharystycznym Chrystusem, wkraczajmy w wypełnioną Bożą ciszą sferę Tajemnicy i Łaski. Tam zachodzi przemiana naszych serc, dotkniętych przez Jezusa. Tabernakula są ostatnimi enklawami ewangelicznej ciszy w naszych zgiełkliwych miastach. Dlatego tak ważne jest, abyśmy szukali przede wszystkim tam prawdziwego wytchnienia. Nawet z punktu widzenia samej psychologii, wyciszenie, jakie osiąga człowiek w takich okolicznościach, ma wielkie znaczenie terapeutyczne. Dla chrześcijanina jednak, ponad ten przyziemny wymiar, liczy się jednak inna, nieporównanie wyższa rzeczywistość. Człowiek poświęcający czas na modlitwę coraz bardziej, choć nieraz bardzo wolnymi krokami, zbliża się do ciszy. I jeśli będzie w tej wędrówce wytrwały, to zapewne, jak obiecał Chrystus, ostatecznie „na własność posiądzie ziemię”. Przestanie więc być zagubionym w obcym świecie tułaczem, a stanie się mieszkańcem ziemi obiecanej, tak bardzo wytęsknionej, choć nieraz też zapomnianej…

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki