Logo Przewdonik Katolicki

Bawarczyk wśród górali

Łukasz Kaźmierczak, Michał Bondyra
Fot.

Kiedy kilka miesięcy temu proboszcz wadowickiej bazyliki ks. prałat Jakub Gil prosił wiernych, by nie tylko zaakceptowali, ale wręcz zaadoptowali nowego Papieża, nie przypuszczał chyba, że Benedykt XVI tak szybko zdobędzie góralskie serca. Tymczasem okazało się, że wizyta Papieża Niemca nie była li tylko sentymentalną podróżą w rodzinne strony jego Wielkiego Poprzednika....

Kiedy kilka miesięcy temu proboszcz wadowickiej bazyliki ks. prałat Jakub Gil prosił wiernych, by nie tylko zaakceptowali, ale wręcz „zaadoptowali” nowego Papieża, nie przypuszczał chyba, że Benedykt XVI tak szybko zdobędzie góralskie serca. Tymczasem okazało się, że wizyta Papieża Niemca nie była li tylko sentymentalną podróżą w rodzinne strony jego Wielkiego Poprzednika.

Od rana w Wadowicach i w promieniu kilkudziesięciu kilometrów panuje atmosfera pełnej mobilizacji. Na drodze z Krakowa co kilkadziesiąt metrów stoją strażacy i policjanci. Na wynos nie można sprzedawać nie tylko alkoholu, ale nawet słynnych „papieskich” kremówek – to z obawy przed zbiorowym zatruciem pielgrzymów.

– Całe miasto żyje od kilku dni przyjazdem Benedykta XVI. Atmosfera jest taka sama jak za czasów wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II – mówi siostra Grażyna, zajmująca się domem pomocy społecznej, prowadzonym w Wadowicach przez tutejsze nazaretanki. Zakonnica śpieszy na spotkanie z Papieżem i trochę martwi się, że na wadowickim rynku może już brakować dobrych miejsc. Rzeczywiście, dwie godziny przed przyjazdem Ojca Świętego centralny plac Jana Pawła II jest już niemal całkowicie wypełniony.

Po śladach
Pojawieniu się na rynku kolumny papieskiej towarzyszy niesamowita wrzawa 25 tys. wadowiczan i mieszkańców okolicznych miejscowości: Kęt, Zagórnika, Barwałdu, Andrychowa, Kleczy. – Serca tak samo gorące jak w 1999 roku – kwituje stojąca obok starsza wadowiczanka, energicznie wymachująca chorągiewką w maryjnych barwach.

Benedykt XVI pierwsze swoje kroki kieruje do bazyliki pw. Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. Towarzyszą mu jedynie członkowie papieskiej świty i gospodarz świątyni ks. prałat Jakub Gil. Papież w wielkim skupieniu przechodzi przez kościół, rozmodlony, wręcz chłonący symboliczną obecność Jana Pawła II.

Benedykt XVI długi czas modli się przed Najświętszym Sakramentem i przy papieskiej chrzcielnicy. Potem pada na kolana przed umiłowanym przez Papieża Polaka wizerunkiem wadowickiej Matki Bożej Nieustającej Pomocy. – Każde wypowiedziane dziś przez Ojca Świętego Benedykta XVI słowo i każdy jego gest były pełnym pokory oddaniem czci swemu Wielkiemu Poprzednikowi – mówi ks. rektor Jakub Gil.

Z bazyliki Papież udaje się do domu rodzinnego Jana Pawła II, który zna dobrze z czasów swojej wizyty w Wadowicach w 1988 roku. – Ojciec Święty Benedykt XVI ponownie bardzo się wzruszył, kiedy wszedł do pokoju, gdzie urodził się Karol Wojtyła – relacjonuje siostra Magdalena Strzelecka, kustosz Muzeum – Domu Rodzinnego Jana Pawła II, która – jak sama mówi – jest urzeczona osobowością nowego Papieża. – Ojciec Święty nie stwarza żadnego dystansu wobec osób, z którymi się spotyka. Jest w tym bardzo podobny do Jana Pawła II – uważa siostra Strzelecka.

Rynek jak świątynia
Nad rynkiem króluje wielki transparent ze słowami w języku polskim i włoskim: „Święty Natychmiast. Jan Paweł II Wielki. Proszą Wadowice”. Tego napisu nie sposób przeoczyć.

Benedykt XVI wchodzi na podwyższenie i pozdrawia wadowiczan po polsku: Pokój z Wami. To wywołuje aplauz. Za chwilę wrzawa robi się jeszcze większa, gdy Papież przypomina słowa Jana Pawła II, że to właśnie „w tym mieście wszystko się zaczęło”. Z każdą chwilą atmosfera robi się coraz bardziej gorąca. – Ta bazylika, ten rynek są jedną wielką świątynią. Dziś znów panuje tu niepowtarzalny klimat rodzinności, bo wadowiczanie wiedzą, że temu Papieżowi trzeba oddać cześć, że on na to zasługuje – mówi ks. prałat Gil.

W tłumie miga charakterystyczna sylwetka Marka Kamińskiego, zdobywcy obu biegunów Ziemi. – Byłem na pielgrzymkach Jana Pawła II, teraz chciałem uczestniczyć w wizycie jego następcy. I to właśnie tutaj, w tej niepowtarzalnej atmosferze Wadowic. To jest w końcu nasz Papież, Papież wszystkich katolików. Cieszę się, że Polacy pokochali Benedykta XVI. Mnie osobiście najbardziej ujęła jego skromność i nieśmiałość – mówi słynny polski polarnik.

Uznanie w Wadowicach
Odjeżdżającego Papieża żegnają wiwatujące tłumy i połączone siły wadowickich chórów w sile prawie czterystu głosów. Jednym z dyrygentów jest Paweł Jarosz, który skomponował nieoficjalny hymn rodzinnego miasta Jana Pawła II „Moje miasto Wadowice”. – Przyjechał do nas nowy Papież, najbliższy przyjaciel Jana Pawła II. Śpiewaliśmy mu z głębi duszy, tak jakby był z Wadowic. Bo on jest już nasz – przekonuje Paweł Jarosz.

Na placu pozostają jeszcze mieszkańcy i zaproszeni goście. Na gorąco wymieniają uwagi o zakończonej niedawno wizycie. – Wadowice zrobiły na mnie potężne wrażenie, dziś wyglądały zupełnie wyjątkowo – chwali mieszkańców miasta Jerzy Kluger, przyjaciel z dzieciństwa Karola Wojtyły i dodaje: – A i Lolek dobrze wiedział, kto powinien być jego następcą… Podobnego zdania jest Stanisław Żmija, szewc spod Wadowic, który przez kilkanaście lata szył buty dla Jana Pawła II: – Dzisiejsza atmosfera to było jakby przedłużenie drogi Ojca Świętego Jana Pawła II. Dużo do myślenia daje już to, że Papież z Niemiec na starość uczy się mówić po polsku. Wychodzi na to, że nasz Ojciec Święty i Benedykt XVI to chyba jedną myślą prowadzą nas do Chrystusa – ocenia pan Żmija.

W pewnym momencie dostrzegamy znajomą twarz siostry Grażyny. Nazaretanka siedzi w pierwszym rzędzie tuż przed ołtarzem papieskim. – Widziałam Benedykta na wyciągnięcie ręki. Jestem zszokowana, że udało mi się usiąść tak blisko. To był zupełny przypadek – mówi uszczęśliwiona.

Wir lieben dich
Kolejnym przystankiem na trasie pielgrzymki jest Kalwaria Zebrzydowska.

– Wir lieben dich, wir hören dich – na widok wysiadającego Papieża krzyczy rozentuzjazmowany ponaddwudziestotysięczny tłum. Obok pielgrzymów z Nowego Sącza, Gdyni, Piły czy Krakowa wyróżniają się ubrani w przepiękne ludowe stroje przedstawiciele asysty liturgicznej oraz bernardyni, przybyli specjalnie na tę okazję z Freiburga. Wzruszony Ojciec Święty dłuższą chwilę pozdrawia przybyłych, po czym znika w krużgankach kalwaryjskiego klasztoru. Idzie dokładnie tą samą trasą, co przed czteroma laty jego Wielki Poprzednik. Przy wejściu wita się z zakonnikami. Odwiedza kaplicę z cudownym obrazem Matki Bożej Kalwaryjskiej. Tutaj modli się żarliwie.

– Przygotowałem dla Benedykta XVI modlitwę „Totus Tuus” po niemiecku, w której Jan Paweł II w 2002 roku zawierzył wszystkie stany – mówi ojciec Wenancjusz Stasiuk z klasztoru oo. Bernardynów. Po chwili Papież wpisuje się do księgi klasztornej.

– Ojciec Święty złożył tylko podpis obok wpisu Jana Pawła II z ostatniej jego pielgrzymki. Widać było, że jest już wyraźnie zmęczony podróżowaniem po Małopolsce – dodaje kustosz kalwaryjskiego sanktuarium ojciec Damian Muskus.

Następnie wzorem swego Poprzednika Benedykt XVI składa niezwykły dar. – Papież podarował jako wotum dla Matki Bożej piękny srebrny różaniec w szkatule – wyjaśnia kustosz.

Na krótko przed wyjściem Ojciec Święty zatrzymuje się raz jeszcze przed cudownym obrazem. Bernardyni ofiarowują Papieżowi misternie wykonaną kopię wizerunku Kalwaryjskiej Pani. Benedykt XVI wychodzi przed klasztor i ku uciesze wiernych po polsku przypomina słowa Jana Pawła II, jednocześnie prosząc o modlitwę za siebie i cały Kościół. Tłum skanduje: „Zapewniamy!”.

– Ciepłe słowa o Janie Pawle II brzmią szczególnie pięknie z ust obecnego Papieża – wyznaje pani Dorota ze Stanisławia Dolnego. – Musimy zanieść innym miłość, którą nas obdarzył – dodaje pani Marlena.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki