Ciemna deszczowa noc, daleko od domu. Nagle zapala się kontrolka ciśnienia oleju. Udajemy się na najbliższą stację benzynową, sprawdzamy poziom oleju na miarce i jeśli jest za niski, musimy zrobić zakupy. Stojąc jednak przed półką „nafaszerowaną” kolorowymi opakowaniami z olejami silnikowymi, zadajemy sobie pytanie: jaki olej kupić?
Amerykańskie Stowarzyszenie Inżynierów Samochodowych (SAE) stworzyło klasyfikacje lepkościowe dla olejów silnikowych. Środki kupowane przez nas to oleje wielosezonowe, w znakomitej większości spełniają parametry wyznaczone przez SAE.
Rozszyfrujmy teraz tajemnicze oznaczenia typu: 0W-40 czy 5W-50, które znajdziemy na butelkach z olejem. Oleje do eksploatacji zimowej mają klasy lepkościowe oznaczone literą „W”. Im niższa liczba przed literą „W”, tym olej lepiej zachowuje się w niskich temperaturach (lepiej smaruje nasz silnik). Należy też nadmienić, że przy silnikach o większym przebiegu nie stosuje się oleju o zbyt niskiej klasie lepkości (np. 0W, 5W). Istnieje wówczas groźba wymycia osadów, co doprowadza do rozszczelnienia silnika lub jego uszkodzenia. Druga część oznaczenia oleju silnikowego, liczby od 20 do 60, określa możliwości smarne oleju w wysokich temperaturach. Im wyższy parametr, tym olej lepiej znosi wysokie temperatury panujące w silniku i rzadziej dochodzi do jego rozkładu.
Przezorni sprawdzają poziom oleju co 1000-2000 km. Powinno się to odbyć w kilka minut po wyłączeniu silnika na równym podłożu, aby uzyskać miarodajny wynik. Olej dolewa się, kiedy jego ilość odznacza się w pobliżu kreski odpowiadającej minimum.
Nie zostanie wówczas przekroczona minimalna granica przy ostrej jeździe, co mogłoby oznaczać ogromne niebezpieczeństwo dla pojazdu. Także nie powinno się przekraczać poziomu maksymalnego, bo w przeciwnym razie wzrośnie zużycie oleju, a katalizator może ulec uszkodzeniu. Optymalny poziom oleju to wszystkie wskazania pomiędzy oznaczeniem „minimalny” i „maksymalny”.