Logo Przewdonik Katolicki

Audiencje przy grobie

Krzysztof Bronk
Fot.

W pierwszych tygodniach po śmierci Jana Pawła II, przychodząc do jego grobu, mogliśmy się jeszcze czuć jak na pogrzebie. Długie kolejki przed wejściem do Grot Watykańskich przypominały te, które stały przed bazyliką zaraz po śmierci Papieża, kiedy jego ciało spoczywało nad grobem św. Piotra, u stóp Konfesji. Jak jest dzisiaj? To były jeszcze chwile pożegnania, jakby przedłużenie...

W pierwszych tygodniach po śmierci Jana Pawła II, przychodząc do jego grobu, mogliśmy się jeszcze czuć jak na pogrzebie. Długie kolejki przed wejściem do Grot Watykańskich przypominały te, które stały przed bazyliką zaraz po śmierci Papieża, kiedy jego ciało spoczywało nad grobem św. Piotra, u stóp Konfesji. Jak jest dzisiaj?

To były jeszcze chwile pożegnania, jakby przedłużenie tamtych kwietniowych dni. Pogrzebowa cisza, nagłe wybuchy płaczu, ocierane ukradkiem łzy. I długie przyzwyczajanie się do tej nowej formy bliskości Papieża, niemej i bez oblicza, przysłoniętej białą marmurową płytą, na której pojawiają się obrazy z osobistej kroniki pontyfikatu: jego słowa, które zapadły nam w serce, te szczególne chwile z naszego życia, kiedy czuliśmy, że znajdujemy się w zasięgu jego oczu czy pasterskiej misji.

Obok Piotra
– Jeśli chcecie się pomodlić, stańcie tu z boku – proponuje czuwający nad porządkiem sędziwy już watykański kościelny. I dodaje: – Po śmierci Jana XXIII było tak samo. Dziś jest już na górze, w bazylice. Wasz zajął jego miejsce. Ale chyba nie na długo. Po beatyfikacji też dadzą go na górę. Choć w te pierwsze dni po pogrzebie, kiedy przychodziło tyle ludzi, to miejsce jest najlepsze. Można w spokoju przepuszczać tysiące pielgrzymów, a kto chce, może stanąć z tyłu na dłużej i się pomodlić.

Rzeczywiście, krypta, w której pochowano Jana Pawła II, ma doskonałe położenie. Przy prawej galerii Grot Watykańskich, kilkanaście metrów od grobu św. Piotra, zaledwie kilka kroków od miejsca, w którym pisarz Jean Raspail pochował Papieża Benedykta. Nad naszymi głowami słychać kroki turystów i pielgrzymów. Pod nami drugie piętro watykańskich podziemi: starożytna ulica, Via Cornelia, przy której niegdyś pochowano Piotra, zasypana, gdy cesarz Konstantyn polecił wybudować bazylikę, odkryta i odkopana przez archeologów w latach czterdziestych XX wieku. Dziś można ją zwiedzać na zamówienie, z watykańskim przewodnikiem. Kto tam zejdzie, ma grób pierwszego papieża dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Biała marmurowa płyta. Prosty złocony napis: Joannes Paulus II (1978-2005). Za grobem czerwona lampka, a nad nią marmurowa płaskorzeźba Madonny z Dzieciątkiem i z dwoma aniołami. Na Jana Pawła II czekała już od XV wieku. Wyrzeźbił ją Giovanni Dalmata. Była częścią nieznanego nam dziś nagrobka w bazylice Konstantyna. Od 1963 r. zdobiła grób Dobrego Papieża. Od kwietnia ubiegłego roku przypomina papieskie zawołanie Jana Pawła II: „Totus Tuus” – w życiu i w śmierci.

Jeden z papieży
Dziś, rok po śmierci Jana Pawła II, zainteresowanie jego grobem jest już nieco mniejsze, co jednak i tak oznacza, że każdego dnia odwiedza go od 12 do 20 tysięcy wiernych. Napisy wskazujące drogę do grobu są bardziej dyskretne. Dostanie się do niego tylko ten, kto chce go znaleźć, wie, gdzie go szukać lub zapyta porządkowych. Grób Jana Pawła II stał się po prostu jednym z wielu grobów świętych papieży w Watykanie.

Trzeba jednak przyznać, że miejsce pochówku polskiego Papieża jest jednym z najbardziej rozmodlonych miejsc w całej bazylice. Atmosfera panująca w tej największej świątyni chrześcijaństwa nie sprzyja modlitwie. Tłumy turystów, najczęściej niewierzących, przekrzykujący się nawzajem przewodnicy, blask fleszów i plaga telefonów komórkowych. Jedynie we wczesnych godzinach porannych, tuż po godz. 7, Bazylika św. Piotra jest tym, czym być powinna i jedynie wtedy można spotkać tu ludzi klęczących przy grobie św. Piotra czy relikwiach innych wielkich świętych. Chwilę później, od godz. 9, świątynia staje się tym, czym była w czasach pogańskich: wielkim publicznym forum, gdzie my, chrześcijanie, zgodziliśmy się być już tylko mniejszością.

Przed grobem Jana Pawła II bywa inaczej. Bywa, bo i tu zdarzają się chwile, gdy przez podziemne galerie ciągnie nieprzerwany strumień turystów, prowadzonych przez przewodników: „Uwaga, proszę przygotować aparaty, za chwilę po prawej grób Jana Pawła II. Robimy zdjęcie i idziemy dalej”.

Ale z nurtu turystów można się wyrwać, stanąć z boku i cierpliwie poczekać, aż minie fala. Kto zostanie przed grobem z pół godziny, może liczyć na kilka, może nawet dziesięć minut względnej ciszy, kiedy papieska krypta przemienia się w najbardziej rozmodloną kaplicę w całej bazylice.

Zabrać go ze sobą
Co chwila ktoś z przechodzących rzuca na nagrobną płytę różaniec, chustę, obrazek, czasami nawet szal czy czapkę. Stojący u grobu watykański porządkowy cierpliwie schyla się nad marmurową płytą, podnosi porzucony przedmiot i oddaje go właścicielowi, który odtąd traktuje go jak cenną pamiątkę. W pierwszej chwili ten bardzo częsty u włoskich pielgrzymów zwyczaj może dziwić, a nawet gorszyć. W rzeczywistości jest to pozostałość po bardzo starej chrześcijańskiej tradycji, która narodziła się tuż obok, u grobu św. Piotra.

Od niepamiętnych czasów kładziono na grób Księcia Apostołów chusty, które w ten sposób, przeniknięte świętością Piotra, same stawały się jego relikwią, znakiem tej skały, na której Chrystus zbudował swój Kościół. W starożytnej bazylice istniała specjalna wnęka, przez którą można się było dostać z taką chustą do samego grobu. Dziś zwyczaj ten już niemal całkowicie zaniknął, bo prawdziwy grób św. Piotra oddzielają od wiernych grube mury i balustrady. Liturgiczną pozostałością tej dawnej tradycji są arcybiskupie paliusze, które nim trafią na ramiona papieża i metropolitów, spoczywają przez całą noc w specjalnej szkatule bezpośrednio nad grobem Księcia Apostołów.

Spotkania rodaków
W każdy czwartek i w każdy drugi dzień miesiąca o siódmej rano spotykają się przy grobie Jana Pawła II Polacy: księża z Kurii i rzymskich uczelni, siostry z domów generalnych, no i świeccy, miejscowi i przyjezdni. W sumie kilkaset osób. Modlą się o rychłą beatyfikację. Ale polskie Msze u grobu Papieża mają coś z atmosfery dawnych audiencji i papieskich spotkań z rodakami. Dlatego chyba Polacy tak łatwo dzielą się z Papieżem wszystkimi ważnymi dla Polski sprawami. Tu właśnie modlili się za rząd i nowego prezydenta, zawierzali mu ofiary katowickiej katastrofy, regularnie polecają mu biednych i tych, co nie mają pracy.

Spotkania z Janem Pawłem II u jego grobu są też „miejscem”, z którego kieruje on do nas swą ostatnią katechezę. O życiu, które się zmienia, ale się nie kończy, oczywiście. Ale nie tylko. Również o Kościele, o jego prawdziwych rozmiarach. Dzięki szczególnej zażyłości, jaka łączy nas z Janem Pawłem II, u jego grobu uczymy się w praktyce, jaką rolę pełnią w Kościele święci. Widzimy bowiem, że choć zakończył się pontyfikat Jana Pawła II – jego rządzenie Kościołem – nie skończyła się jego służba Kościołowi. „W życiu świętych nie należy brać pod uwagę jedynie ich ziemskiej biografii – pisze w swej encyklice Benedykt XVI – ale także ich życie i działanie w Bogu po śmierci”. Stojąc u grobu polskiego Papieża, widzimy to wyraźnie. Ten jego nowy rozdział dopiero się zaczyna.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki