Odpowiedź na pytanie, czy konflikt na linii media-władza jest dziś w Polsce oczywisty – oczywista nie jest. Pokazała to wyraźnie debata zorganizowana 8 marca przez „Newsweek Polska” w Centrum Prasowym Polskiej Agencji Prasowej. Wśród zaproszonych gości znaleźli się przedstawiciele środowiska dziennikarskiego, a także politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej.
Prowadzący dyskusję Wojciech Maziarski, zastępca redaktora naczelnego „Newsweek Polska”, wskazał na kilka „punktów zapalnych” w relacjach świata polityki i mediów. Zapowiedź utworzenia Narodowego Ośrodka Monitorowania Mediów, sytuacja wokół Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a także stwierdzenie Jarosława Kaczyńskiego, iż w Polsce nie ma wolnych mediów to – zdaniem Maziarskiego – najbardziej palące kwestie.
Konflikt z natury rzeczy
Zdaniem Roberta Kozaka, szefa Wiadomości TVP, dziś nie istnieje w Polsce dyskusja o roli mediów. – My mamy w tej chwili walkę, która do niczego nie prowadzi – powiedział.
Dyskusję między politykami a dziennikarzami określił jako niekonstruktywną i jałową. – Media, które patrzą na ręce władzy oczekującej jedynie pochwał, mają z nią sprzeczne interesy – stwierdził Kozak. – Widzę wiele powodów, dla których ten konflikt jest taki ostry.
Jako rzecz pierwszorzędną wskazał, iż media w kraju demokratycznym są z natury liberalne i musi dojść do konfliktu między nimi a ugrupowaniem, które zdobyło władzę pod hasłem walki z liberalizmem.
Dwa światy
Z kolei zderzenie dwóch, zupełnie różnych, mentalności zauważa w tej kwestii Jacek Żakowski, publicysta „Polityki”. Mentalności pewnego ściśle hierarchicznego ładu, gdzie świat jest podzielony w sposób jasny i wyraźny, oraz mentalności liberalno-demokratycznej, nieposiadającej jasnych frontów. – Jest to zderzenie de facto dwóch światów, które się po prostu nie rozumieją – stwierdził.
Także środowisko dziennikarskie składa się z wielu różnych mentalnie światów. Zwrócił na to uwagę Piotr Zaremba z „Newsweeka”. Dlatego niewłaściwe jest, według niego, uogólniające zestawienie: media kontra władza. – Nie można wszystkich dziennikarzy wrzucać do jednego worka, jak też nie można czynić tak ze wszystkimi politykami – zaznaczył. Zdaniem Zaremby, dziennikarze powinni poważnie zastanowić się nad tym, czy po ich stronie nie ma wielu „zawodowych” grzechów, zwłaszcza politycznego nieobiektywizmu.
Konieczność dyskusji nad zawodem dziennikarza dostrzega również Paweł Kowal z PiS. – Debata na temat relacji między prasą a politykami to sprawa niezwykle istotna – podkreślił. Poseł nie widzi jednak w obecnej sytuacji konfliktu na linii media-władza.
Otwarta dłoń czy zaciśnięta pięść?
Z obawą na politykę rządu wobec mediów spogląda natomiast Iwona Śledzińska-Katarasińska, posłanka PO. – Mnie interesuje przede wszystkim to, jak media pokazują i kreują rzeczywistość, jak wpływają na swoich odbiorców, jak wspierają procesy demokratyczne i budowę społeczeństwa obywatelskiego – powiedziała. – Czy lepszy będzie system niedoskonałych, ale wolnych i liberalnych mediów, czy też raczej taki układ, gdzie wszystko zaciśnięte będzie w jednej, małej pięści? – zapytała posłanka.
Politycy PiS widzą tę sytuację inaczej, choć – podobnie jak PO – również pragną wolnych i swobodnych mediów. Jednak, jak powiedział Michał Kamiński, europoseł PiS, nie stoimy dziś przed wyborem między liberalną wolnością mediów a ich konserwatywnym zniewoleniem. – Polska, jako członek UE, jest zobowiązana do przestrzegania standardów demokratycznych i nie ma powodów, by twierdzić, że jakiekolwiek zamierzenia Prawa i Sprawiedliwości zagrażają fundamentom demokracji – stwierdził Kamiński.
Czy zatem konflikt na linii media-władza rzeczywiście istnieje? Czy nie jest to jedynie wyolbrzymione nieporozumienie? Jak pokazała debata – o tym nadal warto rozmawiać.