Radosne wspomnienie tych wszystkich, którzy dostąpili już zbawienia, którzy są już świętymi, kojarzy się nam najczęściej z pełnym zadumy dniem - wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych. Między 1 a 2 listopada zacierają się nam granice i najczęściej pozostaje tylko smutek i tęsknota za zmarłymi. Ale dla chrześcijanina życie nie kończy wraz ze śmiercią, a pamięć o zmarłych nie ogranicza się jedynie do dnia Wszystkich Świętych.
Drugiego listopada późnym popołudniem idę aleją cmentarną na groby moich bliskich. Wokół morze kwiatów i płonących zniczy. To nasz wyraz czci i pamięci dla zmarłych, a zarazem pamiątka po tych, którzy przyszli tu w dniu Wszystkich Świętych. Wczoraj nie można było przecisnąć się przez tłumy ludzi, a dziś cmentarz jest prawie pusty. Podobnie jest i w następne dni. Wielu przyjechało tu z daleka i niektórzy z nich zjawią się ponownie dopiero za rok. Inni przyjdą, może za tydzień, zmienić wodę kwiatom i wyrzucić wypalone znicze. Czy to tylko jednorazowy, doroczny zryw, tradycja, akcja "Znicz"?
Codziennie pamiętam
Te wszystkie kwiaty, znicze, utrzymywanie w porządku grobów osób ważnych dla nas za życia, obrońców ojczyzny czy tych bezimiennych zmarłych pomagają wyrazić po ludzku nasz szacunek dla nich, zachować o nich pamięć. Dobrze więc, jeśli tych mogił nie porasta zielsko. Trudno jednak, żeby nasz kontakt z tamtym światem ograniczał się jedynie do wypolerowanych "na błysk" pomników i imponujących rozmiarów wieńców.
Chrześcijanin bowiem swoją pamięć i szacunek może (a także jak najbardziej powinien!) okazywać przez modlitwę. Za zmarłych modlimy się podczas każdej Mszy św.; nie tylko za tych, w których intencji jest ona sprawowana, ale za wszystkich, o czym wspomina kapłan w Modlitwie Eucharystycznej. Warto również pamiętać o tych, którzy odeszli, także podczas naszego codziennego spotkania z Bogiem.
Coś więcej niż znicz
Miejscem szczególnie skłaniającym do takiej modlitwy jest właśnie cmentarz. A tym, co możemy ofiarować zmarłym prócz zniczy i kwiatów, co uczyni naszą skromną modlitwę wielkim, potężnym darem, jest łaska odpustu. Nie wiemy najczęściej, czy ktoś po śmierci poszedł prosto do nieba, czy też musi jeszcze odpokutować za swoje ziemskie winy w czyśćcu. Oczekując tam na pełnię życia wiecznego, nie może już pomóc sobie swoją wiarą i spełnianiem dobrych uczynków. Teraz liczy na pomoc Kościoła tu, na ziemi, na naszą pomoc. Dlatego pierwsze osiem dni listopada jest tak szczególnych i ważnych. W te dni bowiem, spełniając określone warunki i, co ważniejsze, samemu szczerze pragnąc oderwać się od własnych grzechów, złych skłonności i postępowania (to nic innego, jak pragnienie świętości), możemy wyprosić zmarłym zbawienie. To wielka łaska móc korzystać z tego wielkiego "skarbca" dobrych uczynków i zasług, które zgromadzili święci już członkowie Kościoła, aby doprowadzić do zbawienia innych. I wielka odpowiedzialność - od nas zależy, jak wykorzystamy te listopadowe dni.
Warunki uzyskania odpustu zupełnego:
- odrzucenie przywiązania do wszelkiego grzechu, a więc znajdowanie się w stanie łaski uświęcającej; wiąże się to z wcześniejszym przystąpieniem do sakramentu spowiedzi
- przyjęcie Komunii św.
- modlitwa w intencjach, w których modli się Kościół, a które wyznacza Ojciec Święty; intencji tych nie musimy znać, wystarczy, że z takim nastawieniem odmówimy jakąkolwiek modlitwę - może to być np. Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Wierzę w Boga
Penitencjaria Apostolska podała 29 czerwca 1969 roku te sytuacje, w których po spełnieniu powyższych warunków możemy uzyskać odpust (w tym wypadku za osobę zmarłą):
- za nawiedzenie cmentarza w dniach 1-8 listopada i modlitwę za zmarłych (w inne dni w ciągu roku można uzyskać odpust cząstkowy)
- za nawiedzenie kościoła lub kaplicy we wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (2 listopada) i odmówienie tam Ojcze nasz i Wierzę w Boga