Logo Przewdonik Katolicki

Kapelan biskupów

Bernadeta Kruszyk
Fot.

Podczas bierzmowania miał do Ducha Świętego tylko jedną prośbę - zostać kiedyś kapelanem biskupa. I został! Dziś śmieje się, że mógł prosić o więcej. Wczesnym rankiem odwiedziny u chorych, przed południem praca w kurii, po południu wyjazd z biskupem do tej lub innej parafii. Tak przez wiele lat wyglądał harmonogram dnia ks. kanonika Stanisława Fimiaka - kapelana czterech biskupów...

Podczas bierzmowania miał do Ducha Świętego tylko jedną prośbę - zostać kiedyś kapelanem biskupa. I został! Dziś śmieje się, że mógł prosić o więcej.



Wczesnym rankiem odwiedziny u chorych, przed południem praca w kurii, po południu wyjazd z biskupem do tej lub innej parafii. Tak przez wiele lat wyglądał harmonogram dnia ks. kanonika Stanisława Fimiaka - kapelana czterech biskupów gnieźnieńskich.

Wymodliłem sobie


Urodził się 5 września 1926 roku w Wągrowcu. W czasie okupacji niemieckiej służył przy ołtarzu ks. Janowi Filipiakowi i ks. Pawłowi Matauszowi, który wraz z żołnierzem Wehrmachtu Urbanem Thelenem uratował relikwie św. Wojciecha przed profanacją i zniszczeniem. Ten sam Urban Thelen wystarał się w czasie wojny o kenkartę dla młodego kapłana Jana Michalskiego, późniejszego biskupa pomocniczego w Gnieźnie, u którego ks. Fimiak miał wiele lat później zostać kapelanem. Wówczas jednak o takiej służbie nawet nie myślał. We wrześniu 1944 roku został wywieziony do Aleksandrowa Kujawskiego, gdzie kopał rowy przeciwpancerne i ciężko zachorował na gruźlicę płuc. Po wyzwoleniu wrócił do Wągrowca, ukończył tamtejsze liceum i wstąpił do gnieźnieńskiego seminarium duchownego. - Od dziecka wiedziałem, że chcę być księdzem - wspomina. - W dniu bierzmowania uświadomiłem sobie jednak, że nie jest to jedyne moje pragnienie. Chciałem zostać kapelanem, tak jak ks. Jóźwiak, który towarzyszył podczas tej uroczystości bp. Lucjanowi Bernackiemu. Prosiłem o to Ducha Świętego i wyprosiłem. Byłem kapelanem czterech biskupów, także tego, który udzielił mi wówczas sakramentu bierzmowania.

Szlify u biskupa Czerniaka


W 1955 roku, po przyjęciu święceń kapłańskich z rąk bp. Kazimierza Kowalskiego z Pelplina, ks. Fimiak został skierowany na swoją pierwszą i jak się okazało, jedyną placówkę duszpasterską do Strzelna. Po roku pracy ponownie zachorował na gruźlicę, tym razem kręgosłupa i sześć miesięcy przeleżał w szpitalu. Cztery lata później Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński zakładając, iż chory lepiej zrozumie chorych, mianował go kapelanem Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Gnieźnie. Posługę tę pełnił nieprzerwanie przez czterdzieści lat, godząc ją z obowiązkami pracownika Kurii Metropolitalnej i sekretarza kolejnych gnieźnieńskich biskupów pomocniczych. Pierwszym, któremu towarzyszył, był bp Jan Czerniak. - Spotkaliśmy się w roku, w którym otrzymał sakrę biskupią - opowiada ks. Fimiak. - Przyjechał do Pleszewa, gdzie zastępowałem chorego proboszcza. W czasie rozmowy okazało się, że urodził się w tej samej miejscowości, co mój ojciec i podobnie jak ja zaczynał posługę kapłańską w Strzelnie, gdzie też poważnie zachorował. Jakiś czas po tym spotkaniu miałem zastąpić jego kapelana podczas wizytacji w dekanacie wągrowieckim. Pojechałem i tak już zostało.
Ksiądz Fimiak towarzyszył bp. Czerniakowi z przerwami przez wiele lat. Śmieje się, że wracał do niego jak bumerang. - To był niezwykle spokojny i opanowany człowiek - mówi. - Nie dyskutował i nie politykował. Mimo to esbecy za nim jeździli, ale takie były wówczas czasy.

Modlitwy z biskupem Bernackim


Funkcjonariusze SB ,,eskortowali" także samochód bp. Lucjana Bernackiego, którego kapelanem ks. Fimiak był na przełomie lat 60. i 70. Jak mówi, funkcję tę, podobnie jak poprzednio, objął niejako przypadkiem. - Znów miałem zastąpić jego sekretarza podczas wizytacji - opowiada. - Ksiądz biskup chyba o tym nie wiedział, bo kiedy zjawiłem się o umówionej godzinie przy samochodzie, ogromnie się zdziwił. Patrzył na mnie trochę nieufnie i z ukosa. Tak było przez kilka dni. Później jednak bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Biskup Bernacki znany był ze swej nieugiętości i surowości. Ks. Fimiak wspomina, iż podczas jednej z rozmów dotyczących wydania zezwolenia na budowę świątyni upomniał przyjmującego go urzędnika, iż jako dziecko Boże jest współodpowiedzialny za Kościół. - Kiedyś Pan Bóg się o to upomni - mówił. Urzędnik był całkowicie zdesperowany. Zerknął w papiery, a potem szybko się pożegnał. Zezwolenie i przydział na materiały budowlane udało się jednak uzyskać.
Ksiądz Fimiak był kapelanem bp. Lucjana Bernackiego do połowy lat 70. Mówi o nim - wielki patriota, człowiek głębokiej wiary. Często modlił się w samochodzie. - Jadąc w jedną stronę odmawialiśmy Różaniec, w drugą zaś najczęściej Litanię do Wszystkich Świętych, którą umiał na pamięć - wspomina. - W czasie tych podróży na prośbę księdza biskupa zamiast Zdrowaś Maryjo... mówiliśmy ,,Raduj się Maryjo", a do słów ,,Święta Mario, Matko Boża", dodawaliśmy ,,...i Matko nasza". Dziś modlę się w ten sam sposób nad jego grobem.

Przyjaźń z biskupem Michalskim


Po śmierci bp. Lucjana Bernackiego sakrę biskupią przyjął bp Jan Michalski. Z ks. Fimiakiem zaprzyjaźnił się jeszcze zanim ten został jego kapelanem, w czasie wspólnej pracy w gnieźnieńskiej kurii. - Wierzę głęboko, że to był człowiek dany od Boga na tamte czasy - mówi ks. Fimiak. - Wytrwały, odważny, nieugięty, sprawiedliwy. Nie bał się mówić o Katyniu i sprawach, o których bezpieczniej było wówczas milczeć. Był wojownikiem Pana Boga. Esbecy bez przerwy mieli go na oku. Podczas pogrzebu zamordowanego pod Inowrocławiem działacza ,,Solidarności" - Piotra Bartoszcze - kierowca przypadkowo "złapał" ich rozmowę w samochodowym radiu. Relacjonowali: ,,Ten w czerwonej czapce wysiadł z samochodu...", ,,Wszedł do kościoła...". Widziałem ich zresztą. Wcale się nie kryli, ale byli spokojni. Jechali za nami aż do Markowic, potem ich zgubiliśmy.
Takich spotkań ks. Fimiak pamięta wiele. W dniu ogłoszenia stanu wojennego wyjechał z bp. Michalskim do Bydgoszczy, na uroczystość poświęcenia sztandaru ,,Solidarności" kolejarzy. W drodze powrotnej zatrzymała ich kolumna czołgów. Zakazano dalszej jazdy. Biskup Michalski wysiadł wtedy z samochodu i wolnym krokiem szedł przed nim. Nikt nie miał odwagi go zatrzymać. W pamięci ks. Fimiaka zachował się także obraz bp. Michalskiego idącego boso w procesji do jednego z bydgoskich kościołów. - Chciał w ten sposób wyprosić zezwolenie na budowę nowej świątyni - wspomina. - Jeśli to nie pomoże, mówił, zwołam mieszkańców Bydgoszczy pod gmach Urzędu Wojewódzkiego i wtedy zobaczymy. Władze zezwolenie wydały, a Prymas Wyszyński zdecydował, że ta nowa świątynia będzie nosić wezwanie Matki Bożej Zwycięskiej.

Epilog


Ksiądz kanonik Stanisław Fimiak był kapelanem bp. Michalskiego przez czternaście lat. Wspólnie z nim, a także jego poprzednikami odwiedził niemal wszystkie parafie archidiecezji gnieźnieńskiej. Jak przyznaje, z radością pełnił posługę, o którą przed laty, w czasie bierzmowania tak gorąco prosił. W pracy pasterskiej towarzyszył także bp. Bogdanowi Wojtusiowi oraz sporadycznie bp. Stanisławowi Gądeckiemu, obecnie arcybiskupowi metropolicie poznańskiemu. Były to już jednak inne, mniej burzliwe czasy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki