Logo Przewdonik Katolicki

Krajobraz po bitwie

ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TCHR
Fot.

Wychodzimy z jednej bitwy wyborczej. Okazało się, że politycy i polityka przegrali z siatkarkami, których sukces wzbudził o wiele więcej zainteresowania. Przegrali też z pogodą, która bardziej skusiła wyborców niż wyborcze kiełbasy. Prezydent RP ubolewał w związku z tym, że wybory okazały się porażką, a może nawet klęską demokracji - tak niska frekwencja wręcz dyskredytuje...

Wychodzimy z jednej bitwy wyborczej. Okazało się, że politycy i polityka przegrali z siatkarkami, których sukces wzbudził o wiele więcej zainteresowania. Przegrali też z pogodą, która bardziej skusiła wyborców niż wyborcze kiełbasy.
Prezydent RP ubolewał w związku z tym, że wybory okazały się porażką, a może nawet klęską demokracji - tak niska frekwencja wręcz dyskredytuje zwycięzców. Cóż, pan prezydent w miarę upływu czasu zużywa zapewne bardziej swą pamięć i nie pamięta własnych sukcesów, które też nie powalały liczbą wyborców. Niemniej, fakt jest faktem - frekwencja była zaskakująco niska.
Warto zauważyć, jak sądzę, że u podstaw tego stanu rzeczy leżą przynajmniej dwa zjawiska. Jednym z nich, być może najistotniejszym, jest kryzys polityki jako takiej. Polityka przestała być wiarygodna dla obywatela, gdyż wiarygodność utracili ci, co politykę uprawiają. Nikt niemal nie pamięta dziś, że - zgodnie z myślą Jana Pawła II - polityka winna być "roztropną służbą dobru wspólnemu". Każde z tych słów-pojęć obnaża wady i mankamenty polskiej polityki. 11 czerwca 1999 r. w polskim parlamencie owacyjnie oklaskiwano przemówienie Jana Pawła II. Zarówno z lewej, jak i z prawej strony sali. Także i taką myśl, że "wykonywanie władzy politycznej, czy to we wspólnocie, czy to w instytucjach reprezentujących państwo, powinno być ofiarną służbą człowiekowi i społeczeństwu, nie zaś szukaniem własnych czy grupowych korzyści z pominięciem dobra wspólnego całego narodu". Powinno być, lecz nie było. A dysproporcja między tym, co jest, a tym, co powinno być, była czytelna na każdym kroku.
Wybory dokonane w roku jubileuszu "Solidarności" mają wyjątkową szansę, by polityce nadać etos. Tym bardziej, że liderzy zwycięskich partii o tym etosie "Solidarności" wiele mówią.
Drugą przyczynę istniejącego stanu rzeczy w sferze małej frekwencji widziałbym w samej ordynacji wyborczej - niezwykle skomplikowanej i oddalającej wyborcę od polityka. W tej istniejącej ordynacji łatwiej istotnie głosować tak jak w konkursie piękności, a nie jak w wyborach parlamentarnych.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki