W polskiej tradycji okres Bożego Narodzenia to między innymi czas spotkań kolędowych - duszpasterskie nawiedzenie rodzin. Bezpośrednie spotkanie z księdzem, który może wsłuchać się w głos wiernych.
Dzielą się z nim swoimi problemami, potrzebami, oczekiwaniami, smutkami i radościami - dzielą się, bo mogą poczuć się współodpowiedzialni za wspólnotę, za żywy organizm, za Kościół. To dobrze, że można spotkać się i słuchać. Nasz świat ginie z powodu niedostatku słuchania. Słuchać prawdziwie. Od środka. Nie - słyszeć. Słuchać. Wtedy te wszystkie sprawy, trudne do przekazania inaczej, wdzierają się do wnętrza istoty jak miecz. Słuchać. Aby razem wzrastać, dojrzewać, odważnie kroczyć drogą Wiary.
Ważne jest to również dla młodych. Dlatego też w bydgoskich akademikach studenci przeżywali swój czas kolędowego spotkania. Na biurkach krzyż stojący pomiędzy indeksami, przygotowanymi do egzaminacyjnych zmagań, zapalone świece, śpiew kolęd, skupienie, wspólna modlitwa i błogosławieństwo - później spotkanie, rozmowa. Dla wielu z nich jest to pierwsza kolęda poza rodzinnym domem. Tak inne zarazem spotkanie z księdzem. Mówią, dzielą się przeżyciami związanymi z kolejną, czekającą ich sesją. Mają swoje oczekiwania, potrzeby. Pytają: Jak żyć? Jak odnaleźć się w tym zwariowanym świecie? Jak kształtować swoje człowieczeństwo? Jak wierzyć? Jak odnaleźć Boga?
Drzemie w nich wielka potrzeba rzeczy świętych, nawet wtedy, gdy wydają się być obojętni wobec Kościoła. Jest w nich ogromne pragnienie wspólnoty, której nie dostrzegają wokół siebie, gdzie popularnym staje się indywidualizm - samotna walka o przetrwanie.
Spotkania kolędowe z młodymi ukazują, jak bardzo ważnym zadaniem dzisiejszego Kościoła jest budowanie takich społeczności i wspólnot, gdzie młodzi ludzie mogliby nawiązywać więzi między sobą, jak i odnajdywać odpowiedzi na swoje wątpliwości.
Wychowani na popkulturze, w dobie ogólnego konsumpcjonizmu, oczekują nowego języka; języka, który pozwoliłby im przełożyć prawdy wiary na codzienne sprawy. By wiedzieć, jak żyć. To nieprawda, że pragną słuchać Kościoła mówiącego slangiem. Oczekują mądrości i zgłębienia prawdy. Mówią o tym. Szukają. Jeśli jest czas prawdziwego słuchania, potrafią tym się dzielić i rozumieją, że to trudny początek, który nie pachnie już beznadzieją. Zdumieni, zadziwieni uświadamiają sobie, że "Bóg wykonuje swoją część, reszta należy do nich".
Pewien młodzieniec przeszedł przez pustynię i w końcu dotarł do klasztoru w Scecie, gdzie pozwolono mu wysłuchać jednego z kazań opata.
Tego popołudnia opat mówił o znaczeniu pracy w polu. Kiedy skończył, młodzieniec rzekł do jednego z mnichów:
- Doprawdy, jestem zszokowany. Spodziewałem się, że usłyszę światłe kazanie o grzechu i cnocie, a opat mówił tylko o pomidorach, nawadnianiu i tym podobnym rzeczach. Tam, skąd pochodzę, wszyscy wierzymy, że Bóg jest łaską, i że jedyne, co mamy robić, to modlić się.
Mnich uśmiechnął się i powiedział:
- My tutaj wierzymy, że Bóg wykonał swoją część, a reszta należy do nas.