W czasie minionego ćwierćwiecza Kościół katolicki stał się bardzo "papieskocentryczny". Sprawiła to charyzmatyczna osobowość Jana Pawła II, zainteresowanie jego osobą światowej opinii publicznej, a także spowodowane przez niego wydarzenia historyczne. Stan Kościoła zależy więc od stanu zdrowia i sił Papieża. Te zaś są coraz bardziej ograniczone.
Tymczasem Kościół, jakby nie potrafił się dostosować do nowej sytuacji. Wszystko odbywa się tak, jakby Jan Paweł II był ciągle pełen sił. Widzimy to z całą ostrością w Polsce. Trudno się oprzeć wrażeniu, że cały program duszpasterski buduje się na nadziei, że Ojciec Święty przyjedzie raz jeszcze, przemówi, porwie za sobą tłumy. Także wiele spraw drażliwych - tak w Polsce, jak w USA, czy Austrii - nie dawało się rozwiązać siłami Kościołów lokalnych, bez interwencji Stolicy Apostolskiej.
Dwie pierwsze dekady pontyfikatu Ojca Świętego przyzwyczaiły nas do swoistego triumfalizmu. Papież podróżując po świecie, a zwłaszcza do swojej ojczyzny, spowodował wielkie poruszenie ludów. Po jego wizytach upadały totalitarne reżimy, odchodzili dyktatorzy. Na celebrowanych przez niego uroczystościach gromadziły się setki tysięcy, czasem nawet miliony wiernych. Zwieńczeniem był Wielki Jubileusz Roku Świętego 2000. Stanowił on datę graniczną. Załamały się bowiem wkrótce rokowania i nadzieje na pokój w Ziemi Świętej. Przyszły zamachy z 11 września 2001 roku. Rozpoczęła się "wojna cywilizacji" na podłożu wyznaniowym, przed którą przestrzegał Jan Paweł II. Nastąpiła interwencja zbrojna w Iraku, której opłakane skutki widoczne były właśnie w 2004 r.
W roku tym nastąpiło rozszerzenie Unii Europejskiej. Ono też stanowi zarazem zwycięstwo i porażkę Papieża. Przezwyciężony został nienaturalny podział kontynentu. Znamienne było jednak także odrzucenie papieskich wezwań do umieszczenia w Traktacie Konstytucyjnym przynajmniej wzmianki o chrześcijańskich tradycjach Europy. To fakt pozornie drobny, ale znamienny. Dominująca część politycznych elit odcina się od chrześcijaństwa, jako siły moralnej, organizującej społeczeństwo.
W roku 2004 Jan Paweł II dokonał dwóch znaczących gestów pojednania wobec prawosławia, przekazując Patriarchatowi Moskiewskiemu przechowywaną w Watykanie ikonę Matki Boskiej Kazańskiej, a Patriarsze Konstantynopola relikwie jego poprzedników, zrabowane przez krzyżowców w XIII wieku. Pojednanie Kościołów Wschodu i Zachodu pozostaje jednak wielką, niespełniona nadzieją Jana Pawła II. W moim przekonaniu źródłem trudności - obok zaszłości historycznych i aspektów dogmatycznych - jest przede wszystkim nacjonalistycznie umotywowana postawa Cerkwi rosyjskiej, najliczniejszej w prawosławiu. Czy w tym przypadku, podobnie jak w poprzednio wymienionych (Irak, Ziemia Święta, Konstytucja Europejska), można mówić o porażkach? Kiedy mamy do czynienia z autorytetem moralnym, a Jan Paweł II jest jedynym współcześnie człowiekiem dysponującym nim na skalę tak globalną, nawet nie wysłuchane wezwania w słusznej sprawie pozostają zwycięstwami.