(...) Czy to prawda, że Kościół w komentarzach do siódmego przykazania pozwala w wyjątkowych wypadkach na kradzież? O co tu chodzi? Czy to nie jest niebezpieczne? Bo jak się raz zrobi ustępstwo w jakiejś sprawie, to potem ludzie będą chętnie taką lukę wykorzystywać. Uważam, że Kościół nie powinien tak zmieniać przykazań. Są takie, jakie są i nie można ich za bardzo komentować ani naciągać, bo się w końcu okaże, że wszystko nam wolno!
Eugeniusz
Faktycznie, komentarz Katechizmu Kościoła Katolickiego wspomina o sytuacji, gdy chrześcijanin może użyć własności drugiego człowieka bez jego wiedzy i zgody. Lecz są to wyjątki. To nie zmiana przykazań, lecz spojrzenie na nie w szerszym kontekście.
Zacznijmy od tego, że Pan Bóg udziela bogactw ziemi wszystkim ludziom. Każdy z nas jest dzieckiem Bożym, każdy jest na swój sposób dziedzicem. Może więc i powinien korzystać z dobrodziejstw stworzenia. Skażenie ludzkiej natury grzechem sprawiło, że przestało to być takie proste. Człowiek zapragnął mieć coś tylko dla siebie. Zaczął zazdrośnie strzec swych posiadłości przed innymi. Następnie zauważył, iż z pomocą dóbr materialnych może bardzo skutecznie wpływać na życie innych; może nimi rządzić... I tak się dzieje do dziś.
Nie zmienia to jednak faktu, że dobra tej ziemi są przeznaczone dla każdego z nas. Nierówny podział wynika z ludzkiej grzeszności, a nie z Bożego zrządzenia. I choć akceptujemy własność prywatną, powszechne przeznaczenie dóbr pozostaje pierwszoplanowe. Kradzieżą nie jest więc skorzystanie z własności drugiego człowieka w przypadku nagłej i oczywistej konieczności. Kiedy nie można inaczej zaradzić nagłym i podstawowym potrzebom, takim jak: pożywienie, schronienie, odzież. Jest to też zgodne z zasadą sprawiedliwości i solidarności społecznej. Można też skorzystać z własności drugiego człowieka na podstawie spodziewanej zgody. Jeżeli domyślamy się, że właściciel na coś pozwoli, działamy w dobrej wierze. (KKK 2409)
Każde odejście od sztywnych zasad i reguł bywa niebezpieczne. Dotyczy to też wspomnianych wyjątków wobec siódmego przykazania. Lecz nie można życia opisać i urządzić tylko za pomocą prawa. Potrzeba serca, mądrości i wiary w Boga, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Dopiero wtedy człowiek może nauczyć się patrzeć sercem i w duchu miłości interpretować i realizować każde przykazanie. W duchu miłości trzeba sądzić ojca, który zdecydował się na kradzież, bo głodne były jego dzieci. Poczucie sprawiedliwości powinno najpierw stać się wezwaniem sumienia do pomocy takiemu człowiekowi. Wówczas nie byłby konieczny wymiar kary.
Niebezpieczeństwo tkwi również w tym, że ludzie łatwo i szybko potrafią się rozgrzeszać i usprawiedliwiać. Zwłaszcza w dziedzinie poszanowania własności państwa i drugiego człowieka. Wydaje mi się, że obecnie mniej czy bardziej zakamuflowana kradzież jest niemal powszechnie przyjętym sposobem życia dla wielu osób. A samorozgrzeszenie przychodzi bardzo łatwo. Bo to biorę niczyje, czyli wspólne, bo to pracodawca okrada mnie, a ja sobie to odbieram, i tak dalej... Rzeczywiście ślepa uliczka, bo czasem wręcz łatwo wmówić sobie i innym, że coś jest mi naprawdę potrzebne do życia. "Chyba umrę, jeśli nie będę miała tej bluzeczki, tego telewizora, tego samochodu". Dlatego potrzebny jest solidny i dokładny komentarz Kościoła, byśmy wiedzieli, jak przestrzegać przykazań. Byśmy wiedzieli, co jest czarne, a co białe, byśmy się nie pogubili. Mam nadzieję, że zrozumiał i zaakceptował Pan moje argumenty. Proszę pamiętać, że ziemia została nam dana, byśmy z niej korzystali i zadana, byśmy potrafili się nią dzielić.