Od dawna ludzie stawiali pytania dotyczące tego, czy dzieci nienarodzone, zmarłe przed narodzeniem, są zbawione i w jaki sposób się to dzieje? Odpowiedzi na to i tym podobne pytanie było od najdawniejszych czasów niezmiernie dużo.
Jedne wyjaśnienia były głębokie i egzystencjalne, drugie tylko "pozornieteologiczne", inne naiwne, a jeszcze inne bardzo zawiłe i wprost przerażająco skomplikowane oraz niechrześcijańskie, w tym nawet mitologiczne.
Bóg chce każdego dziecka
Co na ten temat mówi Kościół? Spośród wielu teorii jedna jest od początku niezmienna i powszechna. Odpowiedź zaczyna się od tego, że to sam Bóg jest Stwórcą i Zbawicielem każdego człowieka. Każde dziecko jest człowiekiem. Każde dziecko jest "chciane" przez Boga i przez Kościół, chociaż może być niechciane przez niektórych ludzi. Od chwili poczęcia jest "na obraz i podobieństwo Boże". Z tego choćby tytułu już do Boga jakoś należy.
One są w ręku Boga
Najważniejszym jednak motywem zbawienia w Kościele jest "chrzest męczeństwa" tych dzieci. Szkoda, że o tym nie zawsze się mówi. Jeżeli w Kościele od samego jego początku czcimy "święte dzieci z Betlejem" zamordowane przez Heroda, dzieci jeszcze przecież nieochrzczone "z wody", to jasną i pewną jest sprawą ich zbawienie. Zbawienie dzieci jest zbawienia osobowym i Pan Bóg nie skazuje tych dzieci na bliżej nieokreślony hades czy ciemności, tak jak tego chcą niechrześcijańskie inspiracje greckie.
Nienarodzeni męczennicy
O tym, że w przypadku zabójstwa dzieci nienarodzonych mamy do czynienia z rzeczywistym męczeństwem, mówił Jan Paweł II w 1991 roku podczas pielgrzymki do Polski: "Darujcie. Drodzy Bracia i Siostry, że pójdę jeszcze dalej (wcześniej mówił o męczeństwie i ludobójstwie ludów i narodów). Do tego cmentarzyska ofiar ludzkiego okrucieństwa w naszym stuleciu dołącza się inny jeszcze wielki cmentarz. Cmentarz nienarodzonych, cmentarz bezbronnych, których twarzy nie poznała nawet własna matka, godząc się lub ulegając presji, aby im zabrano życie, zanim się jeszcze narodzą. A przecież już miały to życie, już były poczęte, rozwijały się pod sercem swych matek, nie przeczuwając śmiertelnego zagrożenia. A kiedy już to zagrożenie stało się faktem, te bezbronne istoty ludzkie usiłowały się bronić. Aparat filmowy utrwalił tę rozpaczliwą obronę nienarodzonego dziecka w łonie matki wobec agresji. (Kiedyś oglądałem taki film - i do dziś dnia nie mogę się od niego uwolnić, nie mogę się uwolnić od jego pamięci).