Orygenes [...] uważał, że aniołowie to moce kosmiczne znane wszystkim ludom od zarania i czczone przez nie. Był przy tym bardziej tolerancyjny wobec pogańskich błędów, opierając się na ostrzeżeniu z Księgi Powtórzonego Prawa: „Gdy podniesiesz oczy ku niebu i ujrzysz słońce, księżyc i gwiazdy, i wszystkie zastępy niebios, obyś nie pozwolił się zwieść, nie oddawał im pokłonu i nie służył, bo Pan, Bóg twój, przydzielił je wszystkim narodom pod niebem” (Pwt 4,19). Nawet dzisiejszy egzegeta musi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Bóg nazywa słońce, księżyc i gwiazdy „zastępami niebios”, jeśli są one tylko nieożywionymi materialnymi obiektami. Żydzi żyli w świecie, w którym każdy, kto spoglądał w niebo, widział armię, a nie świecące kawałki materii; Bóg przestrzega ich zaś przed oddawaniem tej armii czci, zamiast dawać podstawowy wykład astronomii i tłumaczyć, że nie ma tam czego czcić. Orygenes idzie jednak dalej i zastanawia się, czy sformułowanie „przydzielił je wszystkim narodom pod niebem” nie wskazuje, że Bóg przyzwolił jednak ludom pogańskim na oddawanie czci kosmicznym mocom, a zabronił tego jedynie swojemu wybranemu narodowi, Izraelowi, pokazując mu lepszą i prawdziwszą drogę. Orygenes zauważa,że przecież w nieporównanie mocniejszych słowach potępia się wykonywanie podobizn bogów i oddawanie czci posągom niż kłanianie się wojsku niebieskiemu.
Proponuje zatem hierarchię religijnych postaw. Najdoskonalsze jest oddawanie czci Bogu Ojcu czy Bogu Wszechświata, ale nawet większość chrześcijan znajduje się na niższym etapie rozwoju, bo potrzebuje pośrednictwa w postaci stworzonego człowieczeństwa Syna Bożego, gdyż nieskończony Bóg pozostaje zupełnie niepoznawalny. Na trzecim, niechrześcijańskim etapie znajdują się ci, którzy czczą słońce, księżyc i inne moce kosmiczne, ale ich błądzenie jest, zdaniem Orygenesa,o wiele epszym błądzeniem niż oddawanie czci wytworom ludzkich rąk (kult posągów i innych podobizn). Te wytwory są zwane „bogami”, ale przecież w żadnym sensie nimi nie są (Orygenes, Komentarz do Ewangelii św. Jana ks. II.3, s. 87–89). Dla chrześcijan poziom trzeci i czwarty w ogóle nie wchodzą w grę, gdyż Kościół czci jedynie Ojca przez Syna, a potępia kult bogów, natomiast różnica między poziomem trzecim (oddawanie czci mocom kosmicznym) a czwartym (oddawanie czci wytworom własnych rąk) może zainspirować nas do refleksji, jak nisko upadł współczesny człowiek, który nie ma naturalnego szacunku nawet dla mocy kosmicznych, próbując je kontrolować za pomocą technologii, oddając cześć maszynie, „dziełu jego rąk”.

[...] Augustyn niuansuje [...] platońską doktrynę, przedstawiając stanowisko chrześcijańskie, gdy pisze w Państwie Bożym, iż jest bluźnierstwem twierdzenie, że istnieje jakiś inny poza Bogiem Stwórca czegokolwiek we Wszechświecie. Jeśli zaś chodzi o aniołów, których, jak to ujmuje Augustyn, platonicy „wolą nazywać bogami”, nie stwarzają oni niczego, ale pomagają Bogu w stwarzaniu. Podkreśla, że nie powinniśmy nazywać ich „stwórcami”, tak jak nie nazwalibyśmy ogrodnika „stwórcą” drzew i owoców tylko dlatego, że pielęgnując je od nasionka czy sadzonki, przyczynia się do tego, że rosną i osiągają swoją pełną postać (Augustyn, Państwo Boże XII.24).
Niemniej widać tu, jak fundamentalną rolę i miejsce we Wszechświecie zajmują aniołowie. Nie są oni jedynie wysłannikami kierowanymi przez Boga do poszczególnych ludzi, żeby objawić im Jego wolę, jak to czytamy często na kartach Starego i Nowego Testamentu. Są wszechobecni, jako swego rodzaju „kosmiczni ogrodnicy”, doglądający rozwoju wszystkich rzeczy. Tę wizję Wszechświata nasza kultura utraciła w ostatnich wiekach, zamieniając świat w zmechanizowane zbiorowisko bezmyślnych, cielesnych bytów. Wszechświat pierwszych wieków chrześcijaństwa był zupełnie inny. Zamiast mechanizmu ludzie widzieli kosmos przeniknięty duchowymi mocami, które wszystko ożywiały i kierowały wszystkim zgodnie z wolą Stwórcy.
Chrześcijanie dzisiaj wydają się tak bardzo zajęci próbami przekonania naukowców, że warto by brać pod uwagę istnienie Stwórcy, że można zrozumieć niechęć do otwierania dyskusji na temat roli aniołów we Wszechświecie. Tym bardziej że wspominanie o aniołach i demonach wywoła zapewne jedynie reakcję lekceważenia czy szyderstwa i raczej zamknie, niż otworzy, dalszą dyskusję. „Udowodniliśmy” bowiem – jakoby – dzięki nauce, że nie istnieją aniołowie, pomimo, że idea udowodnienia nieistnienia czegokolwiek jest sama w sobie absurdalna. Wydaje się jednak, że bez odzyskania tradycyjnej, platońskiej angelologii czy wizji kosmosu kierowanego przez aniołów, nie będziemy w stanie zrozumieć i docenić rzeczywistości w całej jej pełni. Nie oznacza to wcale, że filozoficzna refleksja na temat aniołów ma zastąpić teorie fizyczne, chemiczne czy biologiczne. Może tylko dać im inny kontekst.
