I tak oto nastał nowy rok. W Kościele – i tym powszechnym, i tym lokalnym – upływał będzie pod znakiem Jubileuszu, którego hasło brzmi „Pielgrzymi nadziei”. „Rozpoczyna się Jubileusz, aby wszystkim była dana nadzieja Ewangelii, nadzieja miłości, nadzieja przebaczenia” – mówił podczas Pasterki papież, chwilę po tym, jak w uroczysty sposób otworzył pierwsze Drzwi Święte, a także na stronach lokalnych). Nadzieje wiążemy też z wprowadzaniem w życie postanowień zakończonego w 2024 r. Synodu o synodalności. Polskie tłumaczenie dokumentu końcowego właśnie się ukazało. Nie wprowadza ono żadnych radykalnych zmian w Kościele, nie zmienia nawet jego praktyki. Jest za to prezentacją wizji Kościoła w XXI wieku – wizji nie tyle doktrynalnej, ile duszpasterskiej.
Ale oprócz nadziei są też obawy. Tylko ostatnie dni starego roku przyniosły kilka niepokojących informacji, mogących potwierdzić, że rządzący na serio wzięli się za „opiłowywanie katolików”. Prokuratura zarządziła przeszukanie klasztoru w Lublinie, choć akurat zbieg, którego szukali, nie mógł się tam ukrywać, bo było już wiadomo, że przebywa za granicą. Rzecznik praw obywatelskich potwierdził, że zatrzymany sercanin ks. Michał O. był w areszcie traktowany niehumanitarnie. Z kolei biskupi po raz kolejny zwrócili uwagę, że Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadza w życie zmiany bez wymaganego przez prawo porozumienia ze stroną kościelną. Do działań, za które odpowiada władza, dodajmy postępujące zmiany społeczne. Coraz częściej pojawiają się w Polsce informacje o pozwach i decyzjach nakazujących wyciszenie lub wyłączenie kościelnych dzwonów, które mają przeszkadzać w odpoczywaniu. Czy będzie lepiej? Trudno powiedzieć, bo w roku wyborczym możemy się spodziewać zarówno dalszego „przykręcania śruby”, jak i „ocieplania klimatu”. Wybory prezydenckie wygrywa się bowiem nie głosami twardego elektoratu, a dzięki przekonaniu umiarkowanych wyborców. A to oznacza, że w interesie rządzących niekoniecznie będzie eskalowanie napięć. Swoją drogą Senat ogłosił 2025 rok Rokiem ks. prof. Józefa Tischnera, a jego bratanek, prof. Łukasz Tischner, szuka odpowiedzi na pytanie, czy skłócone polskie plemiona mogą się ze sobą spotkać. O tym, że takie spotkanie jest nam wszystkim potrzebne, bo człowiek potrzebuje wspólnoty, pisze też Piotr Zaremba.
Nie zapominamy, że za naszą wschodnią granicą cały czas toczy się wojna (w lutym miną trzy lata od rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Rosjan na Ukrainę), a w Polsce żyje sporo Ukraińców. Ich sympatia do nas z entuzjastycznej na początku wojny zmieniła się w obojętną, a wraz z trwaniem wojny wiemy o sobie… coraz mniej, co może powodować niechęć i konflikty – pisze Anna Druś, analizując przeprowadzone badania.
A jako że nowy rok sprzyja postanowieniom, to polecamy też zadbać o… zdrowie. Dwie trzecie z nas przyznało w jednym z badań, że nie podejmuje żadnej aktywności fizycznej. Tymczasem już zwykły spacer może mieć zbawienny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie.
Na koniec wrócę jeszcze raz do rozmowy z prof. Łukaszem Tischnerem, który zapytany o to, jaka lekcja od jego wuja najbardziej zapadła mu w pamięć, wspomina tę, że chrześcijaństwo jest religią miłości, a nie lęku. Echo tego stwierdzenia pobrzmiewa też w przemówieniu, jakie do kurialistów jeszcze przed świętami wygłosił papież. „Mówcie dobrze, a nie źle o innych” – zachęcał swoich bliższych i dalszych współpracowników Franciszek. My też możemy sobie wziąć do serca te słowa na nowy rok.