Logo Przewdonik Katolicki

Podłączeni do źródła

Bp Damian Muskus OFM
il. A. Robakowska

J 15, 1–8 Ja jestem prawdziwym krzewem winnym.

Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę”. Chrystus mówi o takim sposobie bycia, który nie polega na mnożeniu działań w Jego imię, na aktywności i nieustannych staraniach o to, by zasłużyć na miano Jego gorliwego ucznia. Oczywiście słyszymy dziś o przynoszeniu obfitych owoców, a do tego potrzebne jest zaangażowanie i współpraca z łaską. Do owocowania jednak potrzebny jest nie tyle nasz wysiłek, ile trwanie w Jezusie.
To trwanie, mimo przeciwności, mimo bolesnego procesu przycinania latorośli, jest możliwe i owocne tylko wtedy, gdy mamy świadomość, że jesteśmy wszczepieni w krzew winny. Istniejemy, owocujemy, bo jesteśmy jego częścią. Czy pojedyncza gałązka, oderwana od krzewu, może urodzić owoce? Nie, ona marnieje, usycha, umiera. To obraz, który mocno przemawia do wyobraźni. Naprawdę istniejemy, gdy jesteśmy „podłączeni” do źródła życia. Taki jest sens Kościoła jako wspólnoty życiodajnej, bo wyrastającej z Chrystusa i w Nim połączonej. Pan prosi nas dzisiaj, byśmy nie odłączali się od Niego, byśmy trwali w Nim nieustannie.
To coś więcej niż przebywanie w Jego obecności. Wszczepieni w Niego, czerpiemy od Niego siłę życia, jak gałązki, które chłoną ożywcze soki z pnia krzewu. Nie wtedy, gdy po swojemu próbujemy realizować plany na życie, ambitnie podejmujemy wyzwania współczesności czy staramy się nadążyć za zmianami, szukając nowego miejsca dla Kościoła w świecie. Tajemnica owocowania tkwi w wiernym trwaniu w Chrystusie – w takiej codzienności, jaka jest nam dana, nawet jeśli wydaje się mało efektowna, zwyczajna, a nawet – w gorszych chwilach – nieudana.
Tajemnica owocowania tkwi także w umiejętności poddania się przycinaniu przez Boskiego ogrodnika. Tak, to boli, gdy okazuje się, że gdzieś ponosimy porażkę, gdy nie spełniają się nasze pragnienia, a marzenia o pięknym, twórczym życiu wydają się niespełnione. Może jednak trzeba wtedy pozwolić sobie na cierpliwość i zaufanie Bogu, który prowadzi nas do dojrzewania, a to wymaga czasem przycięcia niedoskonałych, skarlałych gałązek, by życie mogło płynąć i przynosić dobre owoce. To się wiąże z cierpieniem, nawet buntem czy lękiem o przyszłość, z poczuciem przegranej. Co wtedy? Jak nie wpaść w rozpacz? Jezus dziś odpowiada: trzymać się Boga, mocno się w Nim zakorzenić.
Przypominają się historie świętych, Bożych ludzi, którzy szli przez życie od porażki do porażki, a jednak wydali owoce trwające do dziś i inspirujące kolejne pokolenia uczniów Pana. A gdyby, zniecierpliwieni i rozgoryczeni, postanowili odłączyć się od Niego? Święty Piotr? Święty Wojciech? Karol de Foucauld? Zaowocowała w nich miłość Boga, nie cechy charakteru, sprzyjające warunki życia czy imponujące osiągnięcia. A Pan potrafi budować na gruzach i z tego, co małe, ułomne i słabe, tworzyć wielkie dzieła. Czy potrafimy tak patrzeć na nasze klęski, na ruiny naszych marzeń, by zobaczyć w nich ewangeliczne przycinanie latorośli?
Jezus składa nam dzisiaj poważną obietnicę: jeśli trwamy w Nim, nasze życie przynosi owoce. Oczywiście, są to owoce inne niż zwyczajne sukcesy i osiągane stopnie rozwoju kariery – choćby i tej duchowej „kariery” w doskonaleniu się w cnotach. Chrystus – Winny Krzew nie obiecuje, że będzie sprzyjał naszym planom. Owszem, może je nawet „przyciąć”, by oczyścić nasze serca z podszytych egoizmem marzeń o wielkości. Płodność naszego życia nie jest zależna od tego, kim jesteśmy i gdzie żyjemy, ale od tego, czy trwamy w Jezusie i czy wraz z Nim trwamy w naszej codzienności.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki