Tomasz, aby uwierzyć, chce nadzwyczajnego znaku: dotknięcia ran. Jezus pokazuje mu je, ale w sposób zwyczajny, przychodząc wobec wszystkich, we wspólnocie, a nie poza nią. Jakby chciał mu powiedzieć: jeśli chcesz mnie spotkać, nie szukaj daleko, pozostań we wspólnocie, z innymi; nie odchodź, módl się z nimi, łam z nimi chleb. Mówi to także i nam: to tam, we wspólnocie, będziesz mógł Mnie znaleźć, to tam ukażę ci wyryte na moim ciele znaki ran: znaki Miłości, która zwycięża nienawiść, Przebaczenia, które rozbraja zemstę, Życia, które pokonuje śmierć. To tam, we wspólnocie, odkryjesz moje oblicze, dzieląc z braćmi chwile zwątpienia i lęku, trzymając się ich jeszcze mocniej. Bez wspólnoty trudno znaleźć Jezusa.
Zachęta skierowana do Tomasza odnosi się także do nas. Gdzie poszukujemy Zmartwychwstałego? Czy w jakimś szczególnym wydarzeniu, w jakiejś spektakularnej lub uderzającej manifestacji religijnej, wyłącznie w naszych emocjach i uczuciach? Czy też we wspólnocie, w Kościele, przyjmując wyzwanie, aby w nim pozostać, nawet jeśli nie jest on doskonały? Pomimo wszystkich swoich ograniczeń i upadków, które są naszymi ograniczeniami i upadkami, nasza Matka Kościół jest Ciałem Chrystusa; i to w nim, w Ciele Chrystusa, wyryte są najwspanialsze znaki Jego miłości, wciąż i na zawsze.
Zapytajmy jednak siebie, czy w imię tej miłości, w imię ran Jezusa, jesteśmy gotowi otworzyć nasze ramiona na zranionych przez życie, nie wykluczając nikogo z Bożego miłosierdzia, ale przyjmując wszystkich; każdego jak brata, jak siostrę, tak jak Bóg przyjmuje wszystkich. Bóg przyjmuje wszystkich.
Rozważanie przed modlitwą Regina Cæli w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, 16 kwietnia
Gorliwość ewangeliczna jest wsparciem, na którym opiera się głoszenie, a głoszący są niejako stopami ciała Chrystusa, jakim jest Kościół. Nie ma głoszenia bez ruchu, bez „wyjścia”, bez inicjatywy. Znaczy to, że nie jesteśmy chrześcijanami, jeśli nie jesteśmy w drodze. Nie jest się chrześcijaninem, jeśli nie wychodzisz ze swoich ograniczeń, by wyruszyć w drogę i zanieść wieść. Nie ma głoszenia bez ruchu, bez pielgrzymowania.
Nie głosi się Ewangelii, stojąc w miejscu, będąc zamkniętymi w biurze, przy biurku czy przy komputerze, uprawiając polemikę jak „lwy klawiatury” i zastępując kreatywność głoszenia czynnością „kopiuj-wklej”, ideami zaczerpniętymi stąd i stamtąd. Ewangelię głosi się, poruszając się, chodząc, idąc. (…)
Głosiciel jest gotów do wyruszenia i wie, że Pan przechodzi w sposób zaskakujący. Musi więc być wolny od schematów i przygotowany na działanie niespodziewane i nowe, przygotowany na niespodzianki. Ten, kto głosi Ewangelię, nie może być skostniały w niewoli prawdopodobieństwa lub w tym, że „zawsze tak robiono”, ale gotów jest iść za mądrością, która nie jest z tego świata, jak mówi Paweł, powiadając o sobie: „mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej”.
Audiencja ogólna, środa 12 kwietnia
Prześledźmy scenę opisaną w Ewangelii: niewiasty przybywają, widzą pusty grób i „z bojaźnią i wielką radością” biegną – mówi tekst – „aby oznajmić to Jego uczniom”. Ale, gdy idą, aby to oznajmić, Jezus wychodzi im na spotkanie. Zauważmy to wyraźnie: Jezus spotyka je, gdy idą, aby Go oznajmić. To piękne: kiedy głosimy Pana, Pan do nas przychodzi. Czasami myślimy, że sposobem, aby być blisko Boga, jest trzymanie Go blisko nas; bo jeśli potem się odsłaniamy i zaczynamy o tym mówić, przychodzą osądy, krytyka, może nie wiemy, jak odpowiedzieć na pewne pytania czy prowokacje, i wtedy lepiej o tym nie mówić i zamknąć się w sobie: to nie jest dobre. Natomiast Pan przychodzi, kiedy Go głosimy. Zawsze odnajdziesz Pana na drodze głoszenia. Głoś Pana, a spotkasz Go. Szukaj Pana, a spotkasz Go. (…)
Pomyślmy jeszcze raz o niewiastach z Ewangelii: był tam opieczętowany kamień, a mimo to poszły do grobu; było tam całe miasto, które widziało Jezusa na krzyżu, a jednak poszły do miasta, aby oznajmić, że on żyje. Kiedy spotykamy Jezusa, żadna przeszkoda nie może nas powstrzymać od głoszenia Go. Jeśli natomiast trzymamy dla siebie Jego radość, to może dlatego, że jeszcze nie potkaliśmy Go naprawdę.
Wobec doświadczenia niewiast zadajmy sobie pytanie: kiedy ostatni raz dawałeś świadectwo o Jezusie? Kiedy ostatni raz dawałem świadectwo o Jezusie? Co czynię dzisiaj, aby ludzie, których spotykam, otrzymali radość Jego głoszenia?
Rozważanie przed modlitwą Regina Cæli, Poniedziałek Wielkanocny, 10 kwietnia