Bp Lino Fumagalli, ordynariusz diecezji Viterbo we Włoszech wydał dekret, w którym od 1 września zawiesza na dwa lata funkcje rodziców chrzestnych i świadków bierzmowania. Decyzję – skonsultowaną z księżmi – uzasadnia brakiem kandydatów spełniających wymogi prawa kanonicznego. Nie jest zbyt radykalna?
– Źródłosłów słowa radykalny to łacińskie radix, czyli korzeń. Decyzja jest więc radykalna w sensie sięgnięcia do korzeni. Biskupowi chodzi o to, by wrócić do istoty posługi rodzica chrzestnego. Na pewno nie jest nią kumplowanie się z rodzicami, kupowanie laptopa, quada czy drona na Pierwszą Komunię itd. Wobec praktycznej sekularyzacji myślenia wielu katolików biskup postanowił zrezygnować z tworzenia fikcji, upomnieć się o sens powołania rodzica chrzestnego.
Nawiasem mówiąc, kilkadziesiąt lat temu, będąc na stypendium naukowym we Włoszech, czytałem w „Familia Cristiana” list do redakcji od sfrustrowanego proboszcza, który zwierzał się z podobnego problemu. Chodziło o ślub kościelny. Zgłaszały się do niego młode pary i już po kilku zdaniach miał świadomość, że oboje są niewierzący. Chodziło im tylko o zwyczaj kulturowy. Jednak jak im odmówić? To byłaby ciężka obraza! A przecież sakramenty są dla wierzących, inaczej nie ma sensu ich udzielać… Dziś papież Franciszek radzi wykorzystywać takie sytuacje jako okazję do ewangelizacji. Faktycznie, w życiu nie działają żelazne, zero-jedynkowe zasady. Każdą sytuację trzeba rozeznawać osobno.
Polscy księża znają pary, dla których ślub to tradycja.
– I również u nas niezręcznie jest ten problem drążyć… A wracając do chrztu – jakiś czas temu, mając zostać ojcem chrzestnym, poszedłem do parafii zamieszkania po zaświadczenie. Jako osoba związana z Chemin Neuf – publicznym stowarzyszeniem wiernych, mającym własną ścieżkę formacji i własne misje – nie uczestniczyłem w życiu tej parafii. Nie znałem bliżej tego księdza ani on mnie. Ledwie powiedziałem, z czym przychodzę, ksiądz miał już w ręce druk do podpisu, zapytał tylko o nazwisko. To nie wyglądało dobrze. Posunięcie biskupa Viterbo jest przejawem myślenia o sakramentach serio.
A przy okazji – w Nowym Testamencie nie ma takiej instytucji jak rodzice chrzestni. Na samym początku Kościoła tego nie było. A więc chrzest bez ich udziału może się odbyć. Natomiast radykalne posunięcie może sprawić, że ludzie się obudzą i zaczną traktować bycie chrzestnym rodzicem jako poważną sprawę. Choć z drugiej strony, mogą też przywyknąć do braku chrzestnych i żadnej refleksji nie podjąć.
Prawo w kanonach 872–874 określa warunki, jakie ma spełnić kandydat na chrzestnego (prawnie wystarczy jeden!): wierzący i praktykujący, pomoże rodzicom w katolickim wychowaniu itd. Ocena tych cech zależy od interpretacji księdza. Są też wymogi formalne: musi mieć bierzmowanie, nie może mieć kar kościelnych, żyć w nieformalnym związku itp. Zapewne to one wymusiły decyzję.
– Raczej tak, bo chyba nie chodzi o „oziębłość w wierze”. Komunikat diecezji jest dość lakoniczny, ale popatrzmy na statystyki konkubinatów czy rozwodów. Skoro chrzestny ma być nie tylko świadkiem sakramentu, ale współpracownikiem we wprowadzaniu młodego człowieka w kościelną więź wiary, w chrześcijańskie życie, to nie może być przypadkowy. Oczywiście jeśli ktoś żyje w powtórnym związku, to nie znaczy, że jest poza Kościołem. Jego komunia z Kościołem nie jest jednak doskonała. I mamy tu duży kłopot.
Chrzestny ma być też wzorem.
– Można by się ewentualnie zastanowić nad stopniowaniem oczekiwań, zejść w nich „piętro niżej”… Jeśli nie ma nikogo, kto mógłby być przykładem optymalnym, to może dałoby się znaleźć kogoś najlepszego spośród tych niedoskonałych? W naszym przypadku biskup Fumagalii stwierdził – nie będziemy się tak bawić, czasowo funkcje zawieszę. Chrzest jest ogromną wartością.
Najważniejszym sakramentem.
– No właśnie. Sytuacja musi być na tyle nienormalna, że przez dwa lata chrzty będą udzielane w formie nadzwyczajnej. To eksperyment. Czas pokaże, co z niego wynikło.
PROF. MAREK KITA
Teolog i filozof, pracownik naukowy Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym Towarzystwa Salezjańskiego w Krakowie i Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi, członek wspólnoty Chemin Neuf