Logo Przewdonik Katolicki

Pytania do „Tygodnika Powszechnego”

Jacek Borkowicz
fot. Magdalena Książek

Zadaniem felietonisty jest oceniać. Tym razem się poddaję, bo ocena mnie przerasta. Spróbuję za to sformułować pytania. A jest ich tyle, że spokojnie wystarczy na cały felieton.

W editorialu „Tygodnika Powszechnego” z 19 kwietnia ks. Adam Boniecki krytykuje „nadgorliwców”, którym nie podobało się ograniczenie przez państwo do pięciu liczby wiernych na nabożeństwach. W oczach redaktora seniora rozluźnienie tych restrykcji, przy jednoczesnym utrzymaniu innych obostrzeń (na przykład w sklepowych kolejkach), byłoby nieuzasadnionym przywilejem, którego Kościół w czasach koronawirusa bynajmniej nie oczekuje. Ks. Boniecki rozprawia się też z argumentem przypisywanym Bogusławowi Rogalskiemu, szefowi Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin: „skoro obostrzenia powinny być jednakowe dla wszystkich, a w autobusie może podróżować 25 osób, to ograniczenie liczby gromadzących się w kościele jest dyskryminacją katolików”. Takie rozumowanie, według autora editorialu, „uderza głębią logiki i przenikliwością”. To koniec jego wywodu.

Mniejsza o Rogalskiego, niech broni się sam. Chodzi o argument, który podnosił przecież nie tylko on, lecz także wielu innych wierzących. Dlaczego redaktor „Tygodnika Powszechnego” uważa, że nawet nie warto z nim polemizować, zaś jedynym komentarzem, na jaki zasługuje, jest szyderstwo? I ja podzielam zasadność tego argumentu. Czy zatem powinienem się tego wstydzić?

Teraz pora na pytania grubszego kalibru. Tu znowu cytat: „Kościół w Polsce (…) dostosował się do restrykcji, których sens jest oczywisty. Kościół pamięta słowa Chrystusa odnoszące się do prawdziwej czci Boga: «Nadchodzi jednak godzina, owszem, już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie»”. Czy zdaniem ks. Bonieckiego faktyczny zakaz uczęszczania na Msze, nałożony przez państwo na wiernych, jest pożądaną realizacją wizji opisanej przez św. Jana? Bo jeżeli jest, katolicy winni zabiegać, by także owi nieliczni, którym na to pozwolono, miast iść do kościoła, oddawali w swoich domach cześć Bogu „w Duchu i prawdzie”. Czy dopiero wtedy staną się prawdziwymi czcicielami? Czy nieprawdziwym czcicielem jestem ja, którego boli niemożność obcowania z Ciałem i Krwią eucharystycznego Chrystusa i który jednak wolałby, aby nałożone na Kościół rygory wypływały z poczucia rzeczywistego bezpieczeństwa? Bo mam wrażenie, że sposób ich wprowadzenia, bardziej niż z realnej chęci ochrony przed wirusem, wziął się z obawy, że Kościół znowu zostanie wzięty na języki. Więc co jest ważniejsze: Pan Jezus czy sądy świata o chrześcijanach?

Wreszcie pytanie osobiste: czy ks. Bonieckiego nie boli brak wiernych, gdy sprawuje codzienną liturgię?
Na koniec pytanie do redakcji. Przez ostatnie lata „Tygodnik Powszechny” zdecydowanie stał po stronie obrońców konstytucji. Dlaczego zatem teraz mandat nałożony na panią, która szła ulicą „bez wyraźnego powodu” (cytat z editorialu), oceniany jest przez księdza seniora z uśmiechem wyrozumiałości wobec władzy?

 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki