Najważniejszy konkurs włoskiej piosenki pokazał nastroje społeczne panujące na Półwyspie Apenińskim. Wicepremier Matteo Salvini, tuż po ogłoszeniu wyników Sanremo wyraził wątpliwość, co do nazywania zwycięskiego utworu „najlepszą włoską piosenką”.
69. Festiwal Włoskiej Piosenki w Sanremo wygrał zupełnie niespodziewanie Mahmood (Alessandro Mahmoud). Zwycięstwo przyniosła mu piosenka zatytułowana Soldi (Pieniądze), w której śpiewa o swoim dzieciństwie i porzuceniu przez ojca. Gdy ogłaszano wyniki tegorocznego festiwalu, część publiczności gwizdała, okazując swoje niezadowolenie. Prawdziwa burza rozpętała się jednak dopiero po zakończeniu tej największej włoskiej imprezy muzycznej.
Czarny koń
28-letni piosenkarz jest synem Włoszki (z Sardynii) i Egipcjanina, który zostawił rodzinę, gdy Alessandro był dzieckiem. Wychowywany tylko przez matkę i niemający żadnego kontaktu z ojcem, od dzieciństwa uczył się śpiewu. W 2016 r. uczestniczył w konkursie Nowych Propozycji w Sanremo, zajmując czwarte miejsce. Do stolicy włoskiej piosenki powrócił w grudniu 2018 r. Wygrał wtedy Sanremo Giovani (Sanremo Młodych) i uzyskał prawo udziału w najsłynniejszym włoskim festiwalu.
Dzięki głosom jurorów i dziennikarzy pokonał faworytów: Ultimo, głównego kandydata do zwycięstwa, którego piosenki królowały na włoskich listach przebojów przez cały 2018 rok (ostatecznie znalazł się na drugim miejscu) oraz operowe trio wokalne il Volo (trzecie miejsce). Zwycięstwo Mahmooda i taka właśnie kolejność pierwszej trójki, a także brak miejsca na podium dla gwiazdy włoskiego rocka, Loredany Bertè, którą widzowie Teatru Ariston trzykrotnie nagradzali owacjami na stojąco (wskazując tym samym jako główną kandydatkę do zwycięstwa), zrodziły gorące dyskusje, polemiki i pełne emocji komentarze, które nie cichną, choć od zakończenia festiwalu minął już dobry tydzień. Dyskutują politycy, duchowni, ludzie kultury, a także rozczarowani widzowie, którzy wysyłając SMS-y jako zwycięzcę wskazali Ultimo (ponad 45 proc. głosów, Mahmood tylko 14 proc.).
By oddać atmosferę panującą na Półwyspie Apenińskim w ostatnich dniach, trzeba przypomnieć, że Festiwal Włoskiej Piosenki w Sanremo jest jednym z najbardziej popularnych medialnych wydarzeń w Italii. Tegoroczne transmisje we włoskiej telewizji publicznej, która jest organizatorem festiwalu oglądało każdego wieczoru średnio ponad 11 mln widzów, a najważniejsze momenty (występy niektórych gwiazd czy ogłoszenie zwycięzców) zgromadziły przed telewizorami ponad 15 mln widzów, a więc jedną czwartą wszystkich mieszkańców Włoch (dla porównania ostatni festiwal w Opolu oglądało średnio 1,4 mln widzów).
Kardynał przed telewizorem
Co wywołało tak wielkie emocje i wzbudzało największe kontrowersje? Pomińmy tu kwestie formalne, związane z przeliczaniem głosów (telewidzów, jurorów i dziennikarzy), czy oczywiste sympatie fanów poszczególnych wykonawców. Najważniejszy konkurs włoskiej piosenki pokazał nastroje społeczne i podziały, panujące na Półwyspie Apenińskim od kilku lat. Wicepremier i minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini, tuż po ogłoszeniu wyników festiwalu na Twitterze, wyraził swoją wątpliwość, co do nazywania zwycięskiego utworu „najlepszą włoską piosenką”.
Kard. Gianfranco Ravasi, kierujący Papieską Radą ds. Kultury, kilkakrotnie zabierał głos w sprawie festiwalu w Sanremo, cytując na Twitterze fragmenty niektórych piosenek i zwracając uwagę na ich przesłanie. Tak była z piosenką Argento vivo (Żywe srebro), śpiewaną przez Daniele Silvestri („Wzięliście dziecko, które nigdy nie było spokojne, zostawiliście same przed ekranem; teraz pytacie czy jest normalne, bo jedynym światem, który ceni jest świat wirtualny”), czy utworem Abbi cura di me (Zaopiekuj się mną) w wykonaniu Simone Cristicchi („Wystarczy stanąć z boku zamiast wciąż być w centrum”). W trzeci wieczór kard. Ravasi zacytował fragment piosenki, którą zaśpiewali Patty Pravo, Briga i Giovanni Caccamo: „Zostaję tutaj, aby zrozumieć, jak oświecić moje serce, jak oświecić nasze serca”. A w ostatnim dniu festiwalu, jeszcze przed ogłoszeniem wyników konkursu, zacytował fragment zwycięskiej piosenki Mahmooda: „Wczoraj byłeś tutaj, a dziś gdzie jesteś, tato. Pytasz mnie, jak leci, jak leci, a przecież już wiesz, jak leci, jak leci”.
W wywiadzie dla watykańskiej telewizji Sat2000 przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury powiedział, że interesuje się festiwalem, ogląda codziennie i zapoznał się z tekstami wszystkich piosenek. – Oddychają one problemami naszych czasów, a nie ograniczają się do płytkiego rozumienia miłości, jak to w przeszłości często zdarzało się w Sanremo – powiedział watykański minister kultury. Tuż przed zakończeniem imprezy, pod hasztagiem #Sanremo2019, kard. Ravasi zamieścił jeszcze jeden cytat – tym razem autorstwa starożytnego rzymskiego myśliciela, Kasjodora: „Jeśli dopuścimy się niesprawiedliwości, Bóg zabierze nam muzykę”.
W dyskusję o tegorocznym zwycięzcy i jego piosence włączali się też niektórzy proboszczowie. Wspomnijmy tutaj dwóch z nich. Ks. Salvatore Picca, proboszcz parafii San Martino Valle Caudina z Avvelino, znany z krytyki pod adresem katolickiego tygodnika „Famiglia Cristiana” (sprzeciwiającego się zamykaniu włoskich portów przed uchodźcami), choć festiwal śledził z dalekiej Australii, gdzie przebywał na wakacjach, nie odmówił sobie niewybrednego komentarza pod adresem zwycięzcy, skupiając się bardziej na jego tatuażach, kolczykach i „podejrzanych” egipskich korzeniach niż na muzyce i jej przesłaniu. Włoskie media pisały też o innym proboszczu tej samej diecezji, który nie krył oburzenia postawą swojego brata w kapłaństwie. Ks. Vitaliano Della Sala, wicedyrektor diecezjalnej Caritas, zapowiedział, że w najbliższą niedzielę w jego parafii młodzieżowy chór przed rozpoczęciem Mszy św. zaśpiewa piosenkę Mahmooda, a wypowiedź ks. Salvatore uznał za całkowicie niezrozumiałą i sprzeczną z ekumenicznym świadectwem, które z wielką odwagą i miłością daje papież Franciszek.
Prawdziwe problemy
Alessandro Mahmoud już sam udział w festiwalu uważał za wielki sukces. Nie spodziewał się miejsca na podium, a tym bardziej zwycięstwa. Pytany o dyskusję wokół jego występu, odpowiadał, że dla niego najważniejsza jest sama muzyka, a śpiewanie uważa za życiową pasję. Zwycięską piosenkę zadedykował mamie, która zawsze przy nim była, wspierając jego muzyczne poczynania. To ona nauczyła go miłości do Sardynii z jej lokalnym dialektem, którym Alessandro mówi biegle (nie zna języka arabskiego, chociaż w swoich tekstach umieszcza pojedyncze słowa zapamiętane z dzieciństwa) i piękną ludową muzyką, którą pokochał jako dziecko i w której szuka inspiracji dla swoich piosenek. Dzięki wsparciu matki, Alessandro ukończył liceum językowe w Mediolanie, a obecnie studiuje muzykę w jednej z wyższych szkół muzycznych w tym mieście. Aż trudno uwierzyć, że ktoś mógł w ogóle zastanawiać się, czy on naprawdę jest Włochem…
Mahmood (Włosi nie wymawiają głoski „h” i dlatego czytają ten pseudonim artystyczny Mamud’, z akcentem na pierwszą sylabę od końca) to połączenie arabskiego nazwiska odziedziczonego po ojcu i angielskiego „my mood” (stan mojej duszy). W ten sposób Alessandro pokazuje cel swojego muzycznego projektu, w którym ważną rolę odgrywa osobista historia jego życia, a w niej złożony z wielu kawałków stan duszy.
Chyba dobrze się stało, że dziennikarze i jurorzy, przechylając szalę zwycięstwa na rzecz Mahmooda, pozwolili nam usłyszeć o prawdziwych problemach młodych ludzi, o ich wrażliwości, wyrażanej w pięknym języku młodzieńczej poezji i ciekawej muzyki, a także o wielkiej potrzebie życia w harmonii z sobą, z Bogiem i z innymi ludźmi. Zwycięzca 69. Festiwalu Włoskiej Piosenki w Sanremo będzie reprezentował Italię w konkursie Eurowizji, który w maju tego roku odbędzie się w Izraelu. Może Mahmood przekona swoją piosenką kolejne miliony widzów, że w życiu każdego z nas najbardziej liczą się relacje z innymi, i że nawet największe pieniądze (tytułowe „soldi”) nigdy nie zastąpią miłości najbliższych: „Chciałeś tylko pieniędzy, tato. Jeszcze wczoraj byłeś tutaj, a dziś gdzie jesteś?”.