Czy ludzie na Górnym Śląsku są świadomi, jaki wielki wpływ na środowisko mają ich decyzje?
– Tak i nie. Generalnie poziom odpowiedzialności za środowisko wzrasta, ale nie jest to jeszcze zjawisko powszechne. Dlatego konieczna jest praca edukacyjna, formacyjna, żebyśmy mogli powiedzieć, że wykonaliśmy dobrą pracę i sprawa jakości powietrza na Górnym Śląsku przestała być problemem.
Trzeba takiej kultury troski, żebyśmy sobie to uświadomili, że ode mnie to wszystko zależy. Ktoś powie, w małym zakresie, ale z tych małych kroków składają się te wielkie, jak z metrów składa się kilometr. Jeśli chcemy sukcesu, to musimy tak działać, żeby ten sukces budowały poszczególne komórki społeczne, rodziny i dlatego ciągle będziemy o to apelować. To są takie sprawy, którymi my jako wspólnota Kościoła powinniśmy się zajmować, bo jeśli wierzymy w Pana Boga Stworzyciela, to szanujmy stworzenie.
W dyskusji o ekologii wiele razy pojawia się węgiel. Te zarzuty często są kierowane wobec Śląska. Jednak czy hasła, które dobrze brzmią na szczytach klimatycznych, przekładają się na rzeczywistość tego regionu?
– To bardzo ważny problem. Tym pytaniem trafiła pani w styk przemysłu górniczego z problemami społecznymi i ludźmi, którzy są związani z przemysłem wydobywczym. Przez wiele lat, kiedy na Górnym Śląsku zamykano kopalnie, likwidowano przemysł ciężki, dla pracowników tych sektorów nie było alternatywy. Sytuacja się zmieniła, dziś kopalnie bardziej się wygasza, niż zamyka. Trzeba też pamiętać, że kopalnie też się starzeją, to znaczy, że w kopalniach, które mają około 100 lat, wydobycie staje się nierentowne. Podobnie wydobycie poniżej 1000 metrów, jak mówią ekonomiści, jest na granicy opłacalności, ale też coraz bardziej niebezpieczne dla pracujących pod ziemią ludzi. Dlatego dochodzi do wygaszania kopalń.
Na tym etapie rozwoju Polski, węgiel jest nam jeszcze potrzebny, to jest nasza rezerwa energetyczna, bo jest on u nas. Tutaj trzeba wyważyć. Wykorzystać w procesie produkcji energii nie tylko węgiel, ale też inne surowce, na przykład metan. Testuje się technologie spalania węgla pod ziemią. Powinniśmy więc pogodzić się z tym, że proces odchodzenia od monokultury węgla, wygaszanie kopalń, u nas też będzie przybierał na sile.
Księże Arcybiskupie, czy dziś możemy mówić o grzechu ekologicznym?
– Oczywiście, że tak. Jeśli ktoś świadomie szkodzi środowisku naturalnemu, to popełnia grzech ekologiczny. Przyczynia się, jak to papież nazywa, do małych katastrof ekologicznych. A z tych małych mamy potem wielką katastrofę ekologiczną. Jest już ekologiczny rachunek sumienia, i kiedy przygotowujemy się do sakramentu pokuty, to warto też ten aspekt naszej działalności, naszego bycia na tej Ziemi podejmować. Czy dbam o środowisko naturalne? Czy jestem lojalnym obywatelem tej Ziemi? Czy jej nie szkodzę swoim zachowaniem? To są bardzo poważne sprawy, ale świadomość też rośnie, zatem powinniśmy uznawać swoje grzechy ekologiczne i eliminować je z naszego życia.