Wówczas niewiele znany, milczący, szukający samotności i ciszy, po śmierci aktywnie działający w jednym tylko celu – aby doprowadzić jak najwięcej ludzi do Chrystusa i Jego Kościoła. Ci, którzy doświadczyli wstawiennictwa św. Szarbela, stają się kolejnymi świadkami, dzięki którym mnożą się łaski, nawrócenia i powroty do wiary.
Zoperowałem cię, by ludzie się nawracali
Jeden z najbardziej znanych cudów wydarzył się w 1993 r. 55-letnia wówczas Libanka i matka dwanaściorga dzieci, pani Nohad Al Chami, która doznała udaru mózgu z powodu niedrożności tętnicy szyjnej, została podczas snu zoperowana przez dwóch mnichów, którymi okazali się św. Szarbel i św. Maron. Tym samym całkowicie powróciła do zdrowia, mimo bardzo złych wcześniejszych rokowań. Na świadectwo dla innych na jej szyi po zabiegu pozostały, aż do dziś, dwie czerwone blizny. Św. Szarbel powiedział do niej również: „Zoperowałem cię, aby ludzie się nawracali, widząc, że zostałaś cudownie uzdrowiona. Wielu ludzi oddaliło się od Boga, przestali się modlić, przystępować do sakramentów i żyją tak jakby Bóg nie istniał”. Na prośbę św. Szarbela, pani Nohad Al Chami uczestniczy każdego 22 dnia miesiąca we Mszy św. i procesji eucharystycznej w klasztorze Annaya, na którą przybywają nie tylko okoliczni mieszkańcy, ale tysiące pielgrzymów różnych wyznań pochodzących ze wszystkich stron Libanu i całego świata.
Tylko niezbędne słowa
Św. Szarbel był mnichem Kościoła maronickiego, najliczniejszej grupy chrześcijan w Libanie, jedynej katolickiej wspólnoty wschodniej, która nigdy nie odłączyła się od Rzymu. Żył w latach 1828–1898, z czego pierwsze 23 lata spędził w domu rodzinnym, następne 23 w klasztorze, a przez ostatnie 23 lata żyjąc w pustelni. Jego życie jako mnicha – zanurzone w tradycji wschodniego monastycyzmu św. Marona i św. Antoniego Pustelnika – przepełnione było surową ascezą, postem, ciężką pracą i modlitwą, której centrum stanowiła Eucharystia. Mówił niewiele i tylko gdy go o coś pytano, ale zawsze w sposób jasny, ciepły i przyjazny. Udzielał duchowych porad tym, którzy go o nie prosili, a z własnej inicjatywy nigdy nie rozpoczynał rozmowy. Posiadał żywą inteligencję, bystrość, kulturę oraz mądrość, która nie była z tego świata. Jego radykalne ubóstwo, które praktykował, najbardziej jednak objawiało się w tym, że ukrywał swoje duchowe bogactwo pod pozorem naiwności i głupoty, co często było powodem drwin ze strony jego współbraci. Był wzorem przestrzegania reguły zakonnej i posłuszeństwa, które stało się wręcz przysłowiowe, ponieważ podczas nieobecności przełożonych słuchał każdego, kto wydawał mu polecenia, nawet te absurdalne, czynione dla żartu, gdyż wszyscy i wszystko było dla niego wyrazem głosu i woli Boga.
Dopiero po śmierci blask jego świętości objawił się w pełni przed ludźmi, podobnie jak tajemnicze światło, które od dnia pogrzebu, przez 45 nocy emanowało z jego grobu. Z jego ciała, które nie uległo rozkładowi, aż do momentu kanonizacji w 1977 r. wydzielał się tajemniczy płyn o cudownych właściwościach. Ale najważniejsze okazuje się to światło, które promieniuje w życiu coraz większej liczby osób na całym świecie, w postaci dziesiątek tysięcy dokonanych cudów uzdrowień duszy i ciała, także wśród wyznawców innych religii, świadectw nawróceń czy powstających nowych domów modlitwy.
Cuda są po to, by prowadzić do Boga
Innym niezwykłym świadkiem i pomocnikiem św. Szarbela jest Raymond Nader, katolik maronita. Podczas nocnej modlitwy w eremie w Annaya doświadczył niespodziewanie głębokiego przeżycia mistycznego, w którym Pan Bóg ukazał mu się w sposób duchowy, dając mu odczuć swą nieskończoną miłość, pokój i szczęście. Usłyszał głos, który wyjaśnił: „Ja jestem miłością, której doświadczasz”. Aby upewnić go, że to nie był sen, św. Szarbel pozostawił na jego ramieniu jakby wypalony odcisk swojej dłoni, który jednak nie parzył. Z czasem – jak twierdzi – św. Szarbel zaczął mu się również objawiać i przykazywać orędzia zachęcające do nawrócenia, pokuty, modlitwy i miłości Boga i bliźniego. Orędzia, które nie zatrzymują na nich samych czy na cudach, ale zawsze prowadzą do Boga. „Ludzie poszukują cudów, aby uwierzyć i zobaczyć na własne oczy, chcą orędzi, aby usłyszeć i wiedzieć, pragną konkretnych dróg, aby nimi kroczyć i osiągnąć zbawienie i szczęście. Przecież cud to Eucharystia, znak to Krzyż, orędziem jest Ewangelia, a zbawienie jest w Kościele”. Raymond zaczął realizować praktycznie przesłanie świętego – jako dyrektor w katolickiej telewizji prowadzi trudną, ale niezwykle potrzebną misję nauczania o Chrystusie na Bliskim Wschodzie. Stacja ta nadal cieszy się dużą wolnością, a jej programy w języku arabskim docierają do wszystkich krajów otaczających Liban. Jest to potężne narzędzie ewangelizacji na terenach, gdzie wszędzie wokół panuje islam.
Szarbel zaprasza
Również w naszym kraju św. Szarbel cieszy się coraz większym kultem, choć raczej można by powiedzieć… szuka swoich nowych współpracowników! Kilka lat temu wkroczył w życie Longiny i Wiesława – małżeństwa, które na terenie swojego gospodarstwa niedaleko Gostynia wybudowało Pustelnię św. Szarbela – niewielki, drewniany domek przygotowany tak, aby można było spędzić w nim jedną lub kilka nocy, oddając się modlitwie i rozmyślaniu. Pustelnia została poświęcona przez kustosza grobu św. Szarbela z Annaya za wiedzą i błogosławieństwem abp. Stanisława Gądeckiego, i tym samym oddana niejako Kościołowi. Wielu ludzi, świeckich i duchownych, przebywając w Pustelni, doświadczyło licznych łask i uzdrowień, także pewnych doświadczeń mistycznych, a nawet… odczuło lub ujrzało postać świętego. Na mapie Polski jest to z pewnością miejsce niezwykłe, do którego – jak wierzą jego gospodarze – sam św. Szarbel zaprasza wybrane przez siebie osoby, które najczęściej same są zdziwione tym, że się tam w ogóle znalazły…