Logo Przewdonik Katolicki

W drodze

Natalia Budzyńska
Kadr z filmu "Pielgrzym" / fot. materiały prasowe

Właśnie wychodzą w drogę. Przekroczą granice dwudziestu krajów do Berlina w intencji przebłagania za grzechy świata. Wśród nich bohater filmu Pielgrzym. Czym jest to doświadczenie: drogą przed siebie czy w głąb siebie?

Znam pielgrzymów, którzy z pieszych kilkutysięcznych wędrówek uczynili sposób na życie. Cel zawsze jest chwalebny: wielodniowa modlitwa w samotności i trudach znajdująca swą kulminację w miejscu dla katolika ważnym i znaczącym. Tak jakby w tym właśnie miejscu to wielotygodniowe wędrowanie miało osiągnąć swój kulminacyjny moment, apogeum. Pielgrzymowanie można traktować magicznie, istnieje takie niebezpieczeństwo. Ale także jako ratunek. Bohaterowie filmu Pielgrzym nie mają nic do stracenia, za to wiele do zyskania. Idą z modlitwą za świat, ale przede wszystkim za siebie i swoje relacje z najbliższymi. Okazuje się, że to w życiu jest najtrudniejsze, odbudowanie zaufania, miłości, przyjaźni, szczególnie jeśli kiedyś się tak bardzo zbłądziło. Reżyserowi Pawłowi Jóźwiak- Rodanowi udało się w niezauważalny sposób towarzyszyć pielgrzymom przez trzy lata z kamerą. Powstał film intymny i szczery.

Poszukiwanie woli Boga
Od czego zacząć? Może od Romana, bo on jest głównym bohaterem filmu i – jak się początkowo wydaje – głównym organizatorem wydarzeń. Kiedyś przemytnik ludzi i elektroniki, z dalekich krajów. Potem, gdy wydawało mu się, że wyprostował swoje ścieżki, ożenił się i urodziła mu się córka, prawo upomniało się o przeszłość. Trafił do więzienia. Nie umiał odbudować sobie życia, stracił rodzinę i małżeństwo. Po wyjściu na wolność szukał sposobu na nowe życie i zwrócił się do Boga. Pisze ikony i pielgrzymuje, także z ludźmi podobnymi do siebie, którzy stracili wszystko, którzy krzywdzili innych i którzy w więzieniu poznali Boga. Brzmi patetycznie, ale tak to już jest, że tak poruszająca prawda wydaje się patetyczna i wzniosła. Reżyser Paweł Jóźwiak-Rodan, twórca m. in. filmów dokumentalnych Mama, Tata, Bóg i szatan oraz Agnieszki tu nie ma, przez trzy lata filmował przygotowania Romana i jego towarzyszy o podobnych przestępczych doświadczeniach do pieszej pielgrzymki do Moskwy. Wyruszyli ze wsi Głogowiec położonej w centrum Polski. Z  podwórka rodzinnego domu św. Faustyny. Mieli do przejścia dwa tysiące kilometrów w jedną stronę. Zaczęli wędrówkę razem, ukończyli osobno i to w różnych momentach i miejscach. Kamera pokazuje ich w chwilach uniesienia i słabości, modlitwy i zagubienia. Wspólna droga staje się procesem, pokutą i możliwością samotnych rozważań. Odpowiedzi nie zawsze są oczywiste, najczęściej to niespodziewane olśnienia, przekonania jakże różne od tych zamierzonych. Roman na przykład decyduje zawrócić, żeby porozmawiać z żoną. Ma nadzieję na jakiś happy end. Bo czy życie nas nie zaskakuje? Film kręcony jest jednak bez scenariusza, scenariusz pisze w tym przypadku Bóg. I nie zawsze Jego wola jest zgodna z naszymi oczekiwaniami. Po ludzku może happy endu nie ma, ale według Bożej woli szczęśliwe zakończenie jest zawsze. I o tym udało się nakręcić film, o poszukiwaniu woli Bożej i otwartej wobec niej postawie człowieka.
  
Modlitwa nogami
Zaplanowana przez Romana pielgrzymka do Moskwy z ikoną św. Olgi, jako pojednanie między Wschodem a Zachodem, miała ostatecznie stać się początkiem procesu innego pojednania. Nie znamy jej owoców. Film jest pokazywany na małych zamkniętych seansach, a jego twórcy na portalu polakpotrafi.pl zbierają fundusze na wyprodukowanie DVD. Film został zakwalifikowany do konkursu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Neisse Film Festival. Tymczasem bohater filmu wciąż pielgrzymuje, a jego przygoda się rozkręca i zatacza coraz szersze kręgi. Na przykład rozpoczyna właśnie projekt pielgrzymkowy nazwany „Idzie człowiek” -  „z trzech stron świata wyruszyło trzech pielgrzymów. Teraz jest nas więcej i pielgrzymujemy razem dookoła świata…”. Z trzema ikonami Matki Boskiej Kazańskiej wyruszają do Berlina pielgrzymi z Kazania, z Fatimy i z Damaszku. Hasłem tej pielgrzymki są słowa podyktowane św. Faustynie: „Zmiłuj się nad nami i nad całym światem”. Będzie ich dwunastu i planują dotrzeć do Berlina 15 sierpnia. Nazywają się Pielgrzymami Bożego Miłosierdzia, bo o Bożym Miłosierdziu mogą świadczyć jak nikt inny. Mają za sobą trudną przeszłość, pełną upadków i zdrad. Pielgrzymują już od kilku lat, przeszli w samotności tysiące kilometrów. W 2011 r. szli z Jerozolimy do Asyżu. W 2012 r. ponieśli znak Tau z Polski na norweską wyspę Utoya, gdzie Anders Breivik zamordował kilkadziesiąt młodych ludzi. Modlili się za ich duszę i za nawrócenie mordercy. Pięć lat temu Pielgrzymi Bożego Miłosierdzia wymyślili hasło „Obejdźmy świat na 30 lat” (chodziło o 30-lecie ekumenicznego spotkania w Asyżu). Każdy chętny pielgrzym mógł podjąć wędrówkę w tym programie. Już po czterech latach udało się osiągnąć 40 tys. kilometrów, czyli równikowy obwód Ziemi. W tym roku pielgrzymują jednak nadal, zapraszając wszystkich, którzy pragną ofiarować kilometry w modlitwie o Miłosierdzie dla świata. „Szybko odkryjesz, że istotą pielgrzymki jest modlitwa. Wejdziesz w nią naturalnie, z rytmem kroków” - piszą na fanpage’u inicjatywy Pielgrzymi, dając rady tym, którzy chcieliby się dołączyć. Wskazują na różaniec jako „łańcuchową poręcz” dla każdego pielgrzyma. „Pamiętaj, co odróżnia cię od turysty – niesiesz intencje i nie idziesz tylko dla siebie”.  Obiecują nowe przyjaźnie, naukę wytrwałości, poprawę kondycji i doświadczenia duchowe. „Dużo czasu spędzonego na modlitwie  w rytmie kroków pozwoli ci wejść głębiej w siebie i twoje życie, wiele spraw dostrzeżesz z innej perspektywy” a ostatecznie okaże się, że ta „modlitwa nogami” działa, a żywy Bóg istnieje naprawdę i prowadzi tych, którzy Mu ufają. Takie duchowe doświadczenie, które staje się wydarzeniem fundamentalnym dla życia, zmienia człowieka diametralnie. Odtąd wszystko może stać się nowe.
 
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki