Głównym problemem, któremu poświęcona jest książka Thomasa Piketty’ego jest kwestia sprawiedliwego podziału dochodów oraz majątku mieszkańców państw rozwiniętych, występująca na przestrzeni XX w. Za dochód autor uznaje regularne wpływy i płace będące źródłem utrzymania, natomiast majątek to całość wszystkich dóbr, które posiadamy (np. ziemia, nieruchomości). Dochód z kapitału (np. czynsze, dywidendy) zaliczamy do dochodów, gdyż zyski czerpiemy nie tylko z pracy, ale także z posiadanego majątku.
By możliwe było przeprowadzenie ponad 700-stronicowej analizy, Piketty posłużył się istniejącymi już danymi makroekonomicznymi, a także dodał do tego efekt pracy ponad 30 ekonomistów z całego świata, wraz z którymi współtworzył „najobszerniejszą dostępną dziś bazę danych historycznych”. Waga pracy francuskiego ekonomisty bierze się więc w dużym stopniu ze źródeł, na podstawie których Piketty sformułował swoją krytykę oraz rekomendacje.
Cudowne dziecko ekonomii
Do tej pory był znany wąskiemu gronu specjalistów. Jego publikacje ograniczały się do branżowych periodyków naukowych, a publikacje książkowe wydawane w języku francuskim nie były praktycznie tłumaczone. Co prawda w 2012 r. znalazł się na liście 100 najbardziej wpływowych intelektualistów magazynu „Foreign Policy”, ale działo się to na chwilę przed publikacją omawianego dzieła. Piketty jest uznawany za cudowne dziecko francuskich nauk ekonomicznych. Mając 19 lat posiadał już odpowiednik polskiego magistra, a w wieku 22 lat obronił doktorat na francuskiej École des hautes études en sciences sociales oraz na angielskim London School of Economics, czyli uczelniach uznawanych za wiodące ośrodki naukowe na świecie. Przez kolejne lata Piketty pracował nad zbieraniem i analizą danych wskazujących na kwestie podziału kapitału i bogactwa w XX w. Za te badania rząd francuski chciał uhonorować go orderem Legii Honorowej, którego Piketty jednak nie przyjął uważając, że „nie jest rolą rządu, by decydować o tym kogo określić jako honorowy”.
XX wiek – czas nierówności
Z przeprowadzonej przez Piketty’ego analizy danych opublikowanej w pracy Kapitał w XXI wieku wynika, że w ciągu ostatniego stulecia znacząco rósł majątek najbogatszych, natomiast wzrost dochodu znajdował się na znacznie niższym poziomie. Przed II wojną światową udział 10 proc. najbogatszych Amerykanów w dochodzie narodowym wynosił ponad 45 proc. Od końca wojny do lat 70. stosunek ten zmniejszył się i wynosił mniej niż 35 proc. Od początku lat 80., czyli znaczącej obniżki podatków i deregulacji finansów publicznych udział najbogatszych wzrósł i już w 2008 r. wynosił 50 proc. Podobna sytuacja dotyczy Europy Zachodniej, a w szczególności Niemiec (w tym wypadku brana jest pod uwagę Republika Federalna Niemiec), Francji i Wielkiej Brytanii. Do 1910 r. stosunek kapitału prywatnego do dochodu narodowego był sześcio- i siedmiokrotnie większy. Wprowadzone reformy, a także I wojna światowa spowodowały, że stosunek ten zmalał i był już trzy- i czterokrotnie większy. Niski stosunek utrzymywał się, podobnie jak w przypadku Stanów Zjednoczonych do początku lat 80., od tamtego czasu stosunek kapitału prywatnego do dochodu narodowego wzrastał. Zdaniem Piketty’ego relacje te odzwierciedlają proces zmniejszania i wzrastania nierówności społecznych. W sytuacji gdy relacje prywatnego kapitału do dochodu narodowego rosną, poziom nierówności wzrasta. Sytuacja jest podobna, gdy rośnie udział najbogatszych w dochodzie narodowym.
Majątek, nie praca
Badania francuskiego ekonomisty wskazują, że zawsze w historii rentowność kapitału, czyli tego, co stanowi zysk z posiadanego majątku przewyższa średnie roczne dochody wynikające z pracy. W ciągu całego XX w. odziedziczone majątki rosną znacznie szybciej niż poziom produkcji i dochody ludzi utrzymujących się z pracy. Autor wnioskuje, że w większym stopniu o bogactwie stanowią majątki skoncentrowane i nagromadzone w poprzednich pokoleniach niż praca całego życia. Powoduje to rosnące nierówności społeczne. Państwa, aby zrównoważyć ten proces, starają się wspierać proces upowszechniania wiedzy i umiejętności czy zwiększania tzw. kapitału ludzkiego. Jednak jak wskazuje francuski badacz, procesu rosnących nierówności nie zneutralizuje się poprzez inwestycje w edukację czy zdrowie społeczeństw. Piketty ma jednak swoje pomysły. Jednym z postulatów jest powrót do państwa socjalnego, które opierając się na nowoczesnej redystrybucji najlepiej radzi sobie z problemem nierówności. Jednym z jego elementów jest progresywny podatek dochodowy, który bazując na dynamicznej polityce fiskalnej dbającej o podatkowy patriotyzm, przynosi korzyść w postaci sprawiedliwości społecznej. Innym rozwiązaniem, za którym opowiada się w Piketty w swojej pracy, jest globalny podatek od kapitału, zabezpieczający przed próbą uniknięcia opodatkowania. Jak pokazuje francuski ekonomista, rozwiązania takie nie są utopią, lecz stanowią realne rozwiązania, które mogą stać się efektem zbiorowej decyzji obywateli.
Krytyka Piketty’ego
Publikacja Kapitału w XXI wieku spotkała się z ogromnym zainteresowaniem ekonomistów. Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla i felietonista „The New York Times”, określił pracę francuskiego naukowca jako „najważniejszą książkę roku, a może i dekady”, natomiast Robert Solow, także noblista i ekonomista z Massachusetts Institute of Technology, stwierdził, że praca Piketty’ego stanowi znaczący wkład do zapomnianej debaty o nierównościach. Obok pochlebnych ocen znalazły się także krytyczne opinie zarówno ze strony lewicowych, jak i prawicowych autorów. Były minister finansów Grecji, zarazem ekonomista związany z University of Texas w Austin, Janis Varufakis, skrytykował książkę, zwracając uwagę na podstawowe pomyłki autora, m.in. utożsamienie majątku (ang. wealth) z kapitałem (ang. capital). Zdaniem greckiego ekonomisty praca Piketty’ego wyrządzi więcej szkody niż pożytku, a same rekomendacje w postaci wysokich podatków dla najbogatszych nie zmienią struktury gospodarczej świata. Martin Wolf, redaktor ekonomiczny londyńskiego Financial Times, zwrócił uwagę na niemożliwość uchwycenia wartości kapitału, który jest mobilny i zmienny, co powoduje, że jakiekolwiek próby analizy jego wartości mogą być obarczone błędem. Wielu krytyków, podobnie jak dziennikarz londyńskiej gazety, zwraca uwagę, że danych, którymi posługuje się Piketty nie można traktować jako niepodważalnych, bo wiele z nich jest wynikiem uproszczenia czy umownego wzoru, który może być inny w zależności od interpretatora.
Źródło społecznego zła
Książka Piketty’ego dostarcza jednak istotnych wniosków dla naszego myślenia o przyszłych pokoleniach. Jeśli tendencja wzrostu nierówności będzie trwała, automatycznie zwiększą się problemy społeczne. W podobnym tonie o nierównościach wypowiada się papież Franciszek, który na dzień po beatyfikacji Jana Pawła II napisał na Twitterze: „Nierówności są źródłem społecznego zła”. Istotną uwagą, a umykającą krytycznym ocenom recenzentów, jest zakwestionowanie przez Piketty’ego spontaniczności działań politycznych. To, jak wygląda świat nie wynika z determinizmu ekonomicznego, lecz jest efektem ludzkich działań. W demokracji to od społeczeństwa zależy, czy chce ono łatwego dostępu do edukacji i wsparcia dla kapitału ludzkiego, czy utrzymywać system, w którym edukacja jest przywilejem. Piketty przestrzega nas, że dzisiejsza sytuacja, w której codzienna praca jest mniej rentowna niż zyski z odziedziczonego kapitału to zły prognostyk na przyszłość.