Logo Przewdonik Katolicki

Slowo stało się ciałem

abp Celestino Migliore
Fot.

Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę te słowa oddają sens dzisiejszej uroczystości, choć mogą brzmieć trochę obco, zbyt górnolotnie. Możemy je sobie przybliżyć pewną opowieścią z czasów, gdy ludźmi rządzili królowie.

 „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę” – te słowa oddają sens dzisiejszej uroczystości, choć mogą brzmieć trochę obco, zbyt górnolotnie. Możemy je sobie przybliżyć pewną opowieścią z czasów, gdy ludźmi rządzili królowie.

Pewien król zdecydował, że chce mieć doskonały portret. Ogłosił więc konkurs. Zaprosił artystów z całego kraju i dał im tydzień na przygotowania. Przybyli więc malarze z paletami, pędzlami i farbami; rzeźbiarze z kawałkami marmuru, dłutami i młotkami; byli też rysownicy ze zwojami pergaminu i zaostrzonymi ołówkami. Na końcu pojawił się pewien młody człowiek, który miał ze sobą jedynie worek na plecach. W nim piasek, tak ciężki, że chodził przygarbiony pod jego ciężarem. Król witał się z każdym. Gdy zobaczył chłopca, uśmiechnął się pod nosem, myśląc, że to jakiś żart. Już mu chciał dać kilka dukatów, aby sobie poszedł. Ale chłopiec nalegał, aby i on mógł uczestniczyć w zawodach. Król był dobrym człowiekiem, więc się zgodził.

Gdy upłynął tydzień, król zaczął po kolei odwiedzać pomieszczenia artystów, aby przyjrzeć się ich pracom. Był pod wrażeniem tego, co zobaczył: piękne portrety, posągi i popiersia – to wszystko sprawiało wyborne wrażenie. Doradcy królewscy już wskazywali, kto ich zdaniem powinien zwyciężyć. Ale król przypomniał sobie wtedy o chłopcu, któremu pozwolił stanąć w szranki z wytrawnymi artystami. Wszedł do jego pomieszczenia. Pokój był pusty; nie było w nim ani obrazu, ani popiersia, ani posągu. Już na twarzy króla pojawiło się rozczarowanie, gdy na nienagannie lśniącej posadzce z marmuru dostrzegł swoje królewskie oblicze. Jego żywa twarz odbijała się doskonale w posadzce, którą chłopiec przez cały tydzień pracowicie szlifował pustynnym piaskiem. I uczynił z posadzki doskonałe lustro.

Król był na tyle mądry i uczciwy, aby temu chłopcu przyznać nagrodę. Bo tylko dzięki pracy chłopca artysty jego oblicze nie było, jak żywe, ale rzeczywiście było żywe.

Jezus przyszedł na ziemię, aby pokazać nam siebie żywego; aby pokazać, jak możemy i powinniśmy żyć; aby dać nam wzór myślenia i działania; aby nas nauczyć, co to znaczy kochać Boga i bliźniego. Jezus nie prosi nas, abyśmy tworzyli mu obrazy, posągi, rysunki. Nawet nie prosi nas o uczone teksty, wiersze czy pieśni na swój temat. On chce od nas tylko jednego: abyśmy byli jak lustra, które przyjmują i odbijają Jego słowa, myśli, życie i działanie.

Młody artysta z opowiadania nie miał potrzeby noszenia ze sobą przyborów do pracy. On użył tego, co mógł znaleźć wokół siebie. Zwykłego piasku. Umiał też skorzystać z własnej inteligencji, sprytu i pracowitości. I najważniejsze: wykonał swoją pracę z wielkim szacunkiem i miłością do króla.

I tak też powinno być z nami, chrześcijanami, i to nie tylko z tymi najmłodszymi. Jezus przypomina nam dzisiaj tajemnicę swojego narodzenia, abyśmy mogli lepiej poznać, docenić, szanować Jego słowa i czyny; abyśmy umieli uczynić Jezusa przyjacielem naszego życia; przyjacielem, z którym każdego dnia się rozmawia, konfrontuje własne poglądy, inspiruje działanie: w pracy, w rodzinie, w grupie rówieśników, wśród obcych i w życiu społecznym.

Boże Narodzenie jest świętem światłości i wiary. Mamy zwyczaj w tym dniu obdarzać się podarunkami. A każdy przekazany dar wzbudza również pragnienie obdarowania drugiej osoby. Dar światłości i wiary, jakie otrzymujemy od Jezusa, wzbudza w nas pragnienie odwzajemnienia tego daru. Pięknym, doskonałym wyrazem naszej wdzięczności będzie wysiłek pogłębiania naszej wiary w Boga. Z prostotą, jaką wykazał się młody artysta z opowiadania. I tak jednego tygodnia motywem naszej refleksji niech będzie słowo Boże, które mówi o potrzebie modlitwy; innego tygodnia skupmy się na potrzebie umiarkowania w życiu; potrzebie sprawiedliwości w naszych relacjach z innymi ludźmi; później zatrzymajmy się na Bożych wskazaniach dotyczących potrzeby uczciwości i solidarności w naszym życiu. I tak dalej. Po jakimś czasie zauważymy, że nie tylko lepiej poznaliśmy Jezusa, ale także coraz bardziej myślimy jak Jezus; reagujemy tak, jak zareagowałby Jezus. Odnosimy się do bliźnich z taką samą miłością, z jaką robił to Jezus. Powoli staniemy się jak lustro, które odbija w nas oblicze Jezusa.

„W nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci. I ciemność jej nie ogarnęła”. I tak właśnie będzie z nami. W tym duchu składam czytelnikom „Przewodnika Katolickiego” najlepsze życzenia błogosławionych, radosnych świąt Bożego Narodzenia.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki