Dręczy mnie jeden problem. Od niedawna w czasie Mszy ksiądz wymienia po Matce Bożej św. Józefa, Jej Oblubieńca. Dlaczego mówimy o Oblubieńcu, a nie o mężu? Przecież nawet w Piśmie Świętym jest napisane: „Józefie, nie lękaj się wziąć do siebie Maryi – twojej małżonki”. Wcześniej też jest napisane: „Mąż Jej Józef (...)”. Michał
Miłość, jaka łączyła św. Józefa z Maryją, nie była zwykła, powszechna, taka jak u innych. To była miłość szczególna, jedyna w swoim rodzaju, podobna do tej, jak ludzi kocha Pan Bóg. W każdym małżeństwie kobieta to żona, a mężczyzna to mąż. W odniesieniu do Józefa i Maryi tytuł „oblubieniec”, „oblubienica” oddaje całą prawdę o ich sercach, relacjach, życiu, wierze, o ich miłości.
W Starym Testamencie miłość Pana Boga jest miłością oblubieńczą, tak silną jak śmierć. „Jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje” (Iz 62, 5). A św. Jan pisze: „Chodź, ukażę ci Oblubienicę, Małżonkę Baranka” (Ap 21, 9). Oczywiście ową Oblubienicą z Apokalipsy św. Jana jest Kościół. Jeżeli Pan Jezus zapewnił św. Piotra, że „bramy piekielne go nie przemogą”, to dlatego że ten Kościół aż tak jest kochany przez Jego Założyciela.
Już w wieku VII mszał galijsko-germański czci Maryję jako oblubienicę Chrystusa. Każdy następny wiek, aż do naszego XXI to czas zgłębiania słowa Bożego, refleksji i dyskusji nad tym, jak je rozumieć, jak nim żyć, jak je głosić. Ta praca serca i umysłu dotyczy też św. Józefa i Maryi, także ich obojga – jako małżeństwa. Dzięki tej pracy wzrastało rozumienie roli św. Józefa jako męża Maryi i opiekuna Pana Jezusa. Kościół święty postanowił więc w II, III i IV modlitwie eucharystycznej zaraz po wspomnieniu Matki Bożej dodawać „(...) ze świętym Józefem, jej Oblubieńcem”. Oblubieńcem, ponieważ kochał Maryję podobnie jak Pan Bóg nas.
Warto św. Józefowi ufać, modlić się litanią do niego, prosić go o opiekę w myśl słów pieśni: „Szczęśliwy kto sobie patrona Józefa ma za opiekuna, niechaj się niczego nie boi, bo święty Józef przy nim stoi – nie zginie”.