Logo Przewdonik Katolicki

Świąteczna szkoła życia

Justyna Sowa
Fot.

Szlachetna Paczka to dowód, że pomaganie jest jak choroba. Do zakażenia dochodzi zwykle poprzez bezpośredni kontakt zinnymi zakażonymi, którzy poprzez uśmiech irozmowę zarażają kolejnych. Zroku na rok choroba zbiera coraz większy plon, aprzypadki wyzdrowienia są bardzo nieliczne. Na szczęście.

„Szlachetna Paczka” to dowód, że pomaganie jest jak choroba. Do zakażenia dochodzi zwykle poprzez bezpośredni kontakt z innymi zakażonymi, którzy poprzez uśmiech i rozmowę zarażają kolejnych. Z roku na rok choroba zbiera coraz większy plon, a przypadki wyzdrowienia są bardzo nieliczne. Na szczęście.

 

– W „Szlachetnej” działam od sześciu lat. Najpierw w liceum całą klasą robiliśmy paczkę, potem na studiach poznałam jedną z liderek i zaangażowałam się jeszcze bardziej – mówi Kasia Polczyńska. – Jako wolontariuszka odwiedzałam rodziny i to było dla mnie największe przeżycie. To ten moment, kiedy przychodzisz do rodziny, wysłuchujesz ich problemów i zadajesz pytania. Wtedy poznajesz biedę, której często na pierwszy rzut oka nie widać. Tak było choćby na jednej z głównych ulic Krakowa. Wyremontowane kamienice, wielkie sklepy, znane marki. Ale kiedy weszliśmy do jednego z mieszkań, nie mogliśmy uwierzyć. Grzyb na ścianie, ogromna wilgoć, co powodowało nieprzyjemny zapach, i wielka bieda – wspomina Kasia. – Spotkanie z rodziną to coś niezwykłego. To moment, w którym zapomina się o swoich problemach, jest to czas, kiedy poznaje się historię człowieka za każdym razem inną. Są ludzie, którzy mimo swojej trudnej sytuacji są szczęśliwi i paczka jest dla nich czymś, co pozwala im stawać naprzeciw swoim problemom. Są również ludzie, którzy pozostają sami ze swoimi trudnościami, bardzo często nikt obok nie wie o sytuacji, jaka jest w ich domu. Dla nich paczka to głównie spotkanie z drugim człowiekiem, z wolontariuszem i darczyńcą, którzy poprzez paczkę przekazują komunikat „jesteś dla mnie ważny”. Widok takich ludzi to coś, co zapisuje się w sercu i wspomnieniach na bardzo długi czas – mówi Łukasz Adach, koordynator wojewódzki w Małopolsce.

 

Nic przypadkowego

„Szlachetna Paczka” to niesienie konkretnej pomocy. W praktyce znaczy to tyle, że konkretna rodzina w konkretny sposób pomaga innej konkretnej rodzinie w potrzebie. Projekt ten co roku realizowany jest według tych samych, ściśle określonych kroków. Wolontariusze różnymi sposobami wyszukują rodziny, którym naprawdę potrzebna jest pomoc, bo cierpią niezawinioną biedę. Umawiają się na spotkania i rozmawiają z nimi, dowiadując się, czego najbardziej im potrzeba. Potem zebrane informacje umieszczają w sieci na stronie „Szlachetnej Paczki”. Tam osoby, które mogą i chcą pomóc, czyli darczyńcy, wybierają konkretną rodzinę, dla której przygotowują paczkę według jej potrzeb. Dzięki temu do potrzebujących trafiają rzeczy, których naprawdę potrzebują, a nie przypadkowe, z którymi nie wiadomo, co potem robić.

Przygotowane paczki darczyńcy przywożą do specjalnie wygospodarowanych magazynów, skąd zabierają je wolontariusze i dostarczają potrzebującej rodzinie. Darczyńcy nie spotykają się z tymi, którym pomagają. Chyba że na wyraźną prośbę obu stron.

– Magazyn zorganizowaliśmy w salce u księży salwatorianów – wspomina Kasia. – Pamiętam, jak jeden z nich przyszedł któregoś dnia z pianką do golenia w ręce i z uśmiechem powiedział: „Dołóżcie to ode mnie do jakiejś paczki”.

 

Każdy dzień pracy to wyzwanie

Ponieważ „Szlachetna Paczka” ma dziś ogromny zasięg i angażuje tysiące ludzi, potrzebni są tacy, którzy tymi ludźmi pokierują. Każde województwo ma koordynatora wojewódzkiego, który sprawuje pieczę nad „Paczką”. – Do zadań koordynatora wojewódzkiego należy zarządzanie i monitorowanie przebiegu poszczególnych etapów projektu. Rekrutacja Rady Wojewódzkiej i liderów, którzy później realizują „Szlachetną Paczkę” lokalnie, na terenie swojej miejscowości. Organizacja szkoleń, w trakcie których liderzy przygotowywani są do zadań, które przed nimi stoją w ramach projektu – tłumaczy Łukasz Adach. – Kolejnym z etapów jest Kampania SuperW, a więc czas, kiedy poszukujemy i rekrutujemy wolontariuszy. W tegoroczną edycję w Małopolsce zaangażowało się blisko 1200 SuperW. Później odbywają się szkolenia dla wolontariuszy i wizyty u rodzin. Wreszcie poszukiwanie darczyńców oraz dobroczyńców, którzy poprzez swoje finansowe wsparcie przyczynią się do tego, że projekt będzie mógł być realizowany w przyszłym roku. Jest to bardzo intensywny czas, który trzeba na bieżąco monitorować. Każdy dzień jest inny i stawia przede mną nowe wyzwania – mówi Łukasz.

 

Ciągle ich więcej

Według danych „Szlachetnej Paczki”, której kolebką jest Kraków, podczas pierwszej edycji, czyli 12 lat temu, w „Paczce” wzięło udział kilkunastu wolontariuszy, którzy zorganizowali pomoc dla 30 rodzin. Akcja nie przekroczyła granic miasta. Dziś „Szlachetna Paczka” obecna jest w każdym województwie, a w pomaganie zaangażowało się 7700 wolontariuszy. Z każdym rokiem ta liczba rośnie. Większość osób, które raz wzięły udział, wraca za rok. – Dziś już nie wyobrażam sobie świąt bez „Paczki” – mówi Kasia. – Byłyby dla mnie niepełne.

Czemu jest ich tak wielu i czemu wciąż więcej? – „Paczka” to projekt, który daje ogromną satysfakcję i poczucie spełnienia, ponieważ pozwala na realizowanie siebie poprzez pomoc ludziom. Jest to miejsce, gdzie stale można się rozwijać, podejmować wyzwania i pokonywać swoje ograniczenia – tłumaczy Łukasz Adach. – To praca, która niesie ze sobą ogromną odpowiedzialność, a często także sytuacje trudne, jednak ciągle w myślach ma się obraz tego, do czego dążymy i co chcemy osiągnąć poprzez „Szlachetną Paczkę”. Stowarzyszenie WIOSNA, organizator projektu, dało mi możliwość pracy w niezwykłym miejscu, gdzie mogę dać siebie innym – dodaje.

 

Chciałam skakać ze szczęścia

Wszyscy są zgodni, że najpiękniejszą chwilą i tym, co najbardziej zapada w pamięć, jest finał „Paczki”, czyli moment dostarczenia prezentów. – Przyjechałam z paczką do jednej rodziny z dziesięciorgiem dzieci. Patrzyłam, jak te maluchy rzuciły się na prezenty i rozpakowywały je, a potem biegały po całym pokoju, krzycząc z radości. Ile tam było szczęścia! Ze wzruszeniem patrzyłam na te buzie – wspomina jedna z wolontariuszek.

– Pamiętam, że miałam problem ze skontaktowaniem się z jedną rodziną. Z powodu różnych obowiązków nie mogli się ze mną spotkać wystarczająco wcześnie, długo czekałam. Umówiliśmy się ostatniego dnia rekrutacji i po spotkaniu zostało mi niewiele czasu, by wszystkie dane wprowadzić do systemu. Kosztowało mnie to dużo stresu. Ale nigdy nie zapomnę, jak wróciłam do nich z paczką. Kilkoro dzieci, które wychowywała sama mama… Ich ogromna radość i niedowierzanie tej pani. To są chwile, w których – mimo że te prezenty nie są dla ciebie – rozpiera cię taka sama, jeśli nie większa radość! Miałam ochotę skakać tam razem z nimi! Od razu zapomniałam o wszystkich wcześniejszych trudnościach – entuzjastycznie opowiada wolontariuszka Zosia spod Krakowa. – Jestem przekonana, że jeśli dajemy coś z siebie, to to dobro powraca do nas zwielokrotnione – wtrąca Kasia.

Małopolski koordynator Łukasz dodaje od siebie, że tym, co najbardziej ujmuje go w tej pracy jest właśnie możliwość odkrywania potencjału w drugim człowieku. – Doświadczałem tego na etapie rekrutacji zarówno moich koordynatorów, jak i liderów, którzy w 58 miejscach w Małopolsce prowadzą rejony „Szlachetnej Paczki”. Był to czas, kiedy spotkałem się z wieloma ludźmi, którzy mieli różnorodne doświadczenia i pomysły. Teraz patrzę na to, jak się rozwijają i realizują. Widzę rokrocznie, jak wielką radość daje im ten projekt. To jest dla mnie najpiękniejsze – podsumowuje rozmówca.

 

Jest wreszcie zapłata

Faktem jest, że „Szlachetna Paczka” to niezwykle rozwijające przedsięwzięcie. Szczególnie dla młodych ludzi, których zdecydowana większość jest zaangażowana w to dzieło. Na różnych etapach projektu uczą się rozmowy z ludźmi, spotykają się bezpośrednio z biedą, której potem wspólnie próbują stawić czoło. Uczą się otwartości, zdecydowania i mądrego planowania. Wszelkimi sposobami, wykorzystując swą kreatywność i pomysłowość, przygotowują pomoc. – Zaangażowanie w to dzieło naprawdę uczy odpowiedzialności, zorganizowania, kontaktu z ludźmi. To jest taka świąteczna szkoła życia – stwierdza z uśmiechem wolontariuszka Zosia.

I po wielu trudach otrzymują wreszcie prawdziwą i niedającą się zmierzyć nagrodę za swój wysiłek. Uczestniczą w dostarczeniu paczki i osobiście mogą zobaczyć łzy radości tych osób, którym udało się pomóc. Te doświadczenia zmieniają ich. – Bo kiedy komuś pomagasz, stajesz się po prostu innym człowiekiem. Lepszym. Chce ci się żyć! – puentuje Zosia.            

„Szlachetna Paczka” to niezwykle rozwijające przedsięwzięcie. Szczególnie dla młodych ludzi, których zdecydowana większość jest zaangażowana w to dzieło. Na różnych etapach projektu uczą się rozmowy z ludźmi, spotykają się bezpośrednio z biedą, której potem wspólnie próbują stawić czoło

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki