Po wielu latach wojny, zgodnie z wolą prawie 99 proc. obywateli, wyrażoną w historycznym referendum, 9 lipca powstało nowe państwo – Republika Południowego Sudanu. O nowym kraju, sytuacji mieszkających w nim katolików i wielkim jubileuszu opowiada bp Eduardo Hiiboro Kussala, ordynariusz diecezji Tombura-Yambio leżącej na tych terenach, rozmawia Bogumił Dudczenko
Sytuacja w Sudanie zmienia się na naszych oczach, także politycznie – południe kraju staje się odrębnym państwem. Zapewne jest to jak marzenie, które właśnie się spełnia.
– To prawda. 9 lipca 2011 r. to najbardziej oczekiwany moment, o którym marzyli ludzie przez wiele lat. To chwila, w której mówimy: dziękujemy Ci, Boże. Jesteśmy zachwyceni tą zmianą i ciągle postrzegamy ją jako dar od Boga. Będziemy teraz w większości chrześcijańskim krajem, co oznacza, że musimy uchwycić się naszej wiary, wzajemnie się do siebie dobrze odnosić i bardzo ciężko pracować.
Powinniśmy skończyć z wymówkami do stosowania przemocy w Sudanie Południowym, zwłaszcza że będziemy na nie mniej narażeni z zewnątrz. Chcielibyśmy, otrzymując ten nowy kraj, naprawdę docenić wszystkich, którzy przyczynili się do tego, co teraz świętujemy. Tak wielu naszych braci i sióstr chrześcijan – nawet tu w Polsce – oraz wielu ludzi z międzynarodowej społeczności, z Unii Europejskiej, pomogło nam w tym pokojowym zmaganiu się o niepodległość. Ale oczywiście to jeszcze nie koniec drogi. Mamy wiele do zrobienia, dlatego potrzebujemy wsparcia. Używam porównania, że narodziło się nowe dziecko – w rękach ludzi, którzy sami są sierotami. Cierpieliśmy wiele, ale teraz rodzimy dziecko. Jak więc będziemy je karmić, jaką edukację mu zaoferujemy w nowym Sudanie? Ono potrzebuje opieki dobrych sąsiadów i przyjaciół.
Wiele się zmienia na lepsze, jedna rzecz mnie jednak niepokoi. Zastanawiam się, jak kształtują się relacje państwo–Kościół, relacje z nowym rządem południowosudańskim. Jak wiemy, relacje z rządem północnym były, łagodnie mówiąc, trudne. Mam nadzieję, że rząd południowego Sudanu będzie szanował prawa chrześcijan.
– Rzeczywiście to także nasze zmartwienie. Czy władze Sudanu, szczególnie południowego, będą zabiegać o pokój, propagować równość i harmonię wśród mieszkańców. Na relacje państwo–Kościół patrzymy optymistycznie. Myślę, że będą nadal coraz lepsze. Mimo to martwimy się relacjami z rządem północnosudańskim. Ta separacja nie powinna być postrzegana jako konflikt, ale jako radosny podział. Jako dwa odrębne kraje możemy żyć w pokoju i pomagać sobie wzajemnie. Północ Sudanu może być szczęśliwa, że to jej nowe dziecko, i czuć obowiązek opieki nad nim. Ale oczywiście ciągle pojawia się strach dotyczący zasobów naturalnych, które znajdują się w naszej części. Możemy nie być w stanie dzielić ich z północą, dlatego może pojawić się rywalizacja o nie.
Drugi niepokój dotyczy faktu, że południowy Sudan nie ma dostępu do morza. A to oznacza, że rozwój, postęp i pokój nowego kraju zależą od sąsiadów. Jeśli będziemy mieli dobre relacje z sąsiadami, dostęp do rynku i drogę eksportu towarów, będziemy też mieli dobrą gospodarkę. Ale jeśli będziemy mieli złe relacje zarówno z północą Sudanu, jak i z Ugandą, Kenią czy Republiką Środkowoafrykańską, to możemy mieć problemy. Musimy więc pracować nad lepszymi relacjami z naszymi sąsiadami.
Przenieśmy się do diecezji Tambura–Yambio. Przyznam, że jeszcze niedawno nie znałem nawet tej nazwy, wywodzącej się od dwóch dużych miast leżących na jej terenie.
– Moja diecezja to bardzo ciekawe miejsce, miejsce wiary. Większość mieszkańców tych terenów to katolicy, ich wiara jest niezwykle silna. W przyszłym roku będziemy obchodzić stulecie chrześcijaństwa, to będzie wielkie święto.
Diecezja jest rozległa terytorialnie. W jej skład wchodzi dziesięć parafii, są one jednak tak duże jak niektóre diecezje. Ogółem liczba mieszkańców wynosi 1,3 mln osób, z czego katolików jest 650 tys. Wspólnota katolicka jest więc ogromna, a jest tylko 45 kapłanów. To wielkie wyzwanie. Ale jest też wielu alumnów, choć mamy problemy z zapewnieniem im dobrych warunków życia. Cieszę się, że wzrasta liczba osób duchownych, jest też wiele sióstr zakonnych.
Niestety moja diecezja od 2005 r. atakowana jest przez LRA – armię rebeliantów z Ugandy. Przysporzyli mi wielu problemów. 250 tys. ludzi zostało wygnanych z własnych domów. Musimy zapewnić im schronienie, wyżywienie, edukację, opiekę zdrowotną... To wielkie wyzwanie. Nie wiem, co zrobić, dlatego nieustannie apeluję do przyjaciół. Poza tym większość domów parafialnych, plebanii jest w złym stanie i wymaga remontu. Nie mamy jednak potrzebnych materiałów, by je odbudować.
Cieszy mnie również wzrost liczby wierzących. Przed nami jednak ogromne wyzwanie utrzymania wspólnoty kościelnej – a to dlatego, że niewiele osób jest w stanie zarabiać na swoje utrzymanie. Bezrobocie sięga 90 proc. Tak wielu ludzi nie ma pracy… Podobnie wysoki jest wskaźnik analfabetyzmu. Z powodu wojny niewiele możemy zrobić. Dlatego potrzebujemy pomocnych rąk, hojnych ludzi z całego świata, także z Polski, którym już jestem bardzo wdzięczny za ich pomoc. Zostałem zaproszony do Polski przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie – stowarzyszenie, które wspiera mnie, Kościół w Sudanie i w innych częściach świata. Przyjechałem tu, do ojczyzny bł. Jana Pawła II, żeby podziękować ludziom za ich ogromną pomoc i poprosić o hojne wspieranie organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Jednocześnie proszę też o modlitwę za nas, abyśmy byli w stanie zmierzyć się z nadchodzącymi wyzwaniami. Zapraszam też serdecznie kapłanów, osoby duchowne, świeckie, nauczycieli, specjalistów różnych dziedzin – wszystkich, którzy chcą odwiedzić Sudan, żeby przyjechali do mojej diecezji. Będziemy bardzo szczęśliwi. To na pewno będzie bardzo dobre doświadczenie, dobra misja i cel.
Wspomnieliśmy zbliżający się jubileusz – 100-lecia chrześcijaństwa na tych ziemiach…
– Jubileusz 100-lecia chrześcijaństwa w mojej diecezji to moment radości, nadziei i wdzięczności, ponieważ wielu ludzi wspierało ten Kościół. Wspomniane 100 lat nie było tylko czasem pokoju, ale też wojny. Przez te 100 lat przeżyliśmy wygnanie, wojnę i przemoc. Trzeba jednak widzieć we wszystkim rękę Boga. Bóg nadal może nam wiele ofiarować. W tym czasie myślimy też o osobach duchownych – misjonarzach, którzy przynieśli nam wiarę – szczególnie o kombonianach, którzy pochodzili głównie z Włoch.
Chcielibyśmy uczyć się, jak siać ziarno wiary, aby wyrosły piękne drzewa. Chcemy, by te drzewa miały wiele nasion, byśmy mogli je rozsiać po całym świecie. Ten jubileusz będzie wyjątkowym wydarzeniem także dla mnie – w czwartym roku mojej posługi jako biskupa. Dostrzegam oczekiwanie, że dużo się zmieni; widzę wiele wyzwań i wiele porażek, ale ciągle wierzę, że Bóg jest blisko, jest ze mną i pomoże mi sprostać tym wyzwaniom, hojnie błogosławiąc swoich wyznawców.