Na zamieszczane w mediach (nie bez satysfakcji) obiegowe doniesienia, stwierdzające kryzys powołań w Polsce, która do niedawna była ich bastionem, ks. Marek Dziewiecki, krajowy duszpasterz powołań, odpowiada niezmiennie: „Nie ma kryzysu powołań, jest jedynie kryzys powołanych”.
Wiosna to dla młodzieży maturalnej czas składania egzaminu dojrzałości, nie tylko w wymiernej formie, ocenianej przez komisje egzaminacyjne. Ważniejszy jest egzamin z dojrzałości, który składa się, dokonując ważnych życiowych wyborów, określając przyszły kształt życia. Chrześcijanin stara się podejmować życiowe wybory, kierując się przesłankami wypływającymi z wyznawanej wiary. Traktuje je więc nie jako prosty wybór, ale jako próbę określenia życiowego powołania.
Kryzys
Obserwacja postaw ludzi młodych, mierzących się z pierwszymi ważnymi życiowymi wyborami, skłania wielu do postawienia diagnozy: kryzys! Greckie słowo krisis określa moment rozstrzygający, punkt zwrotny, okres przełomu – w tym sensie więc każdy ważny moment życia można określić mianem kryzysu. Jednakże współcześnie słowo „kryzys” niesie w sobie także silny ładunek emocjonalny. Używamy tego terminu na określenie wydarzeń związanych z trudnościami społecznymi i politycznymi, naruszeniem równowagi ekonomicznej, nagłą utratą zdrowia.
Czy kryzys to dobre słowo na określenie współczesnej sytuacji powołaniowej?
Powołanie życiowe to Boża inicjatywa wobec człowieka. Pan Bóg ma swój plan na życie każdego, nie zrealizuje jednak tego planu bez dobrowolnej współpracy z naszej strony. Bł. Jan Paweł II napisał, że powołanie rodzi się w dialogu między miłością Boga, który wzywa, a wolnością człowieka, który Mu udziela odpowiedzi (Pastores dabo vobis). Powołanie wynika więc z relacji między Bogiem i człowiekiem. Kryzys zrodzić może się także w tej niezwykłej relacji. O ile Bóg pozostaje niezmienny i doskonały, nie może więc przeżywać i nie przeżywa kryzysów, o tyle ludzka słabość: osobowości, relacji, intelektu czy wiary, może prowadzić do załamań i kryzysów.
Kryzys człowieczeństwa
Stara teologiczna zasada stanowi, że łaska buduje na naturze. W odniesieniu do sytuacji powołań oznacza to, że mocne i piękne człowieczeństwo jest podstawą dla powołania. Niedostatki osobowościowe są pierwszym powodem kryzysu, który dotknąć może powołanych. Choć Benedykt XVI naucza, że „powołanie spełnia się wtedy, gdy wychodzi się od własnej zamkniętej woli i od własnej idei samorealizacji, aby zanurzyć się w innej woli – woli Bożej, pozwalając się prowadzić przez nią”, to przecież odkrycie i realizacja powołania pozwala człowiekowi osiągnąć poczucie życiowego spełnienia. Powołanie nie jest wbrew człowiekowi, ale dla człowieka, nawet gdy Boża inicjatywa krzyżuje ludzkie plany. Właściwie rozpoznane i zrealizowane powołanie prowadzi do szczęścia.
Wybór powołania wiąże się ze przeżywaniem stresu, związanego z pójściem w nieznane. Współczesne modele wychowawcze usiłują natomiast za wszelką cenę ochronić dzieci przed sytuacjami stresowymi. To zaś pociąga za sobą spadek odporności na sytuacje trudne wśród młodych, a zatem prowadzi także do niedojrzałych prób poradzenia sobie ze stresem, takich jak unikanie rozstrzygających wyborów, oczekiwanie na decyzję z zewnątrz czy odkładanie decyzji na później.
Coraz częściej obserwujemy młodych, którzy pomimo długoletniej znajomości nie mogą zdecydować się na ślub. Podobnie zdarzają się młodzi, którzy odczuwając ów święty niepokój, kierujący ich w stronę seminarium czy zakonu, nie potrafią jednak podjąć wiążącej decyzji i wciąż znajdują coś na usprawiedliwienie jej braku.
Kryzys cywilizacyjny
„Jak starożytny Rzym, tak współczesna Europa wydaje się być podobna do panteonu, wielkiej «świątyni», w której są obecne wszystkie «bóstwa» lub w której każda «wartość» ma swoje miejsce i swoją niszę” – czytamy w dokumencie In verbo Tuo. Nowe powołania dla nowej Europy, będącym owocem kongresu na temat powołań w Rzymie z 1997 r. Taki cywilizacyjny pluralizm sprawia, że chrześcijańska wizja i hierarchia wartości stają się jedną z wielu konkurujących ze sobą.
Osłabienie człowieka, spowodowane zakwestionowaniem wartości wyrzeczenia, poświęcenia i ofiarności, służby czy posłuszeństwa, prowadzi do wyeliminowania postaw prowspólnotowych, a powołanie jest przecież związane z poświęceniem życia wspólnocie Kościoła. Kryzys powołanych jest jedynie elementem kryzysu ludzkości w dobie postmodernizmu. Człowiek, którego wychowuje się do egoizmu i zapatrzenia w siebie, nie będzie zdolny do realizacji powołania, nawet jeśli je w sumieniu usłyszy.
Nowoczesne wykształcenie nastawione jest na multiprofesjonalizm. Modne stały się studia międzywydziałowe, dające wiedzę z wielu dziedzin. Jednak cywilizacja współczesna nie kształtuje dzięki temu ludzi wielkiej kultury, których określilibyśmy mianem człowieka renesansu. Efektem takiego modelu edukacyjnego będą ludzie zdolni przekwalifikować się w każdym momencie życia, co może zaowocować zdolnością do przystosowania się do każdej sytuacji życiowej. Powstaje jednakże ryzyko, że będą to ludzie o słabej tożsamości, będący nieustannie w drodze, pozbawieni korzeni i trwałych punktów odniesienia.
Edukacyjne kształtowanie „człowieka nomady” nie sprzyja budzeniu wrażliwości na głos Boży w ludziach młodych. „Konsekrowana” cywilizacyjnie niestałość rodzi raczej relatywizm postaw i poglądów, stojący w sprzeczności z powołaniem, będącym wezwaniem do stałości wyboru Boga i Jego drogi.
Kryzys wiary
Biblijna historia Samuela, ofiarowanego jeszcze w dzieciństwie na służbę Bożą u boku kapłana Helego (por. 1 Sm 1, 21 n), prezentuje model człowieczeństwa opartego na relacji z Bogiem, otwartego na tajemnicę, pragnącego wciąż czegoś więcej. To właśnie w bliskości Pana w świątyni, u boku kapłana – wychowawcy, Samuel usłyszał, jak Bóg woła go po imieniu.
Powołaniowa otwartość młodych wyrabia się w rodzinach, w których wiara kształtuje postawy. Mówi się przecież, że rodzina, to „pierwsze seminarium”. I choć Pan wzywa, kogo zechce i skąd zechce, doświadczenie uczy, że powołani wywodzący się z domów o płytkiej wierze lub bez wiary wystawieni są na dodatkowe pokusy przeciwko powołaniu, a w chwilach próby są słabsi, bo nie mają niestety oparcia w najbliższych.
Rodziny dotknięte kryzysem wiary nie wydadzą dzieci zdolnych do trwałego i bezwarunkowego oparcia życia na Bogu.
Choć powołanie na służbę Bożą to rzecz bardzo osobista, nie jest ono jednak dane człowiekowi dla niego samego, ale dla Kościoła. Antywspólnotowy indywidualizm, wyrażający się w duchu rywalizacji i dążeniu do kariery, jest nie do pogodzenia ze wspólnotowym wymiarem wiary i nie pozwala człowiekowi zrealizować powołania, pomimo dobrych chęci. List Novo millennio ineunte, promujący duchowość komunii, pozostaje niestety wciąż jeszcze bardziej w sferze planów i programów duszpasterskich niż kościelnej codzienności. A to przecież poczucie przynależności i budowania wspólnoty rodzi odpowiedzialność za nią, będącą istotnym wymiarem powołania.
Podobnie jak Samuel wzrastał u boku Helego, wiele powołań zostało odkrytych w relacji z kapłanami i osobami konsekrowanymi, którzy byli wychowawcami, nauczycielami, autorytetami dla młodych. Osłabianie autorytetu duchowieństwa prowadzone z zewnątrz i wywoływane przez samych duchownych to także przyczyna dzisiejszej „słabości powołaniowej”. Mówienie o kryzysie nie powinno osłabiać duchowej czujności księży i zakonników, pytających siebie, co robią, by pomagać młodym w odkrywaniu powołania.
Proście Pana
„Powołania do kapłaństwa i do życia konsekrowanego są najpierw owocem stałego kontaktu z Bogiem żyjącym oraz owocem nieustannej modlitwy, która się wznosi do «Pana żniwa»” (Benedykt XVI). Poszukując więc przyczyn kryzysu, jaki dotyka czy też może dotykać powołanych do poświęcenia życia na wyłączną służbę Bogu, nie zapominajmy, że najlepszym, co możemy zrobić na rzecz powołań, jest modlitwa, by Pan posłał robotników na żniwo swoje (por. Łk 10, 2).