Kaplice domowe? Mają je na przykład domy zakonne. Miał ją również kard. K. Wojtyła. Nie każdy ją może zobaczyć osobiście. Nam się udało.
Leżąc krzyżem
1 listopada 1946 r., czyli trochę nietypowo, bo w samą uroczystość Wszystkich Świętych, wszedł do kaplicy przy ul. Franciszkańskiej 3 jako diakon, ale wyszedł z niej już jako ksiądz. Karol Wojtyła do prywatnej kaplicy biskupów krakowskich przychodził wcześniej, wiele razy służąc do Mszy św. Księciu Metropolicie Adamowi Sapiesze. W święceniach brała udział tylko niewielka grupa krewnych i przyjaciół, która z wielkim przejęciem patrzyła jak bliski im kandydat do prezbiteratu, leżąc krzyżem na posadzce, czekał na moment włożenia rąk. „Mający otrzymać święcenia – wspominał po latach Jan Paweł II – pada na twarz, całym ciałem, czołem dotyka posadzki świątyni, a w tej postawie zawiera się wyznanie jakiejś całkowitej gotowości do podjęcia służby, jaka zostaje mu powierzona. Ceremonia ta pozostawiła głęboki ślad w moim życiu kapłańskim”.
Mały stolik
Potem były inne kaplice i inne ołtarze w Polsce i za granicą, przy których ks. Karol sprawował Eucharystię. Aż do momentu, gdy jako biskup osobiście zamieszkał w Domu Arcybiskupów Krakowskich. I wtedy w tej kaplicy praktycznie bywał codziennie. „Rozpoczynał on – zaświadcza kard. Stanisław Dziwisz – swój dzień w kaplicy, przed tabernakulum, gdzie dłuższy czas trwał na modlitwie. Przychodził tam także w innych porach dnia. Były to krótsze i dłuższe chwile modlitwy, a wśród nich codziennie było również 15 minut adoracji. W każdy czwartek przeżywał godzinę świętą. (…) Spędził niejedną noc na modlitwie w kaplicy, szczególnie wtedy, gdy piętrzyły się problemy w Kościele i świecie”. I znów posadzka i osobisty klęcznik stały się niejako niemymi świadkami jego najskrytszych myśli i najintymniejszych rozmów z Chrystusem. Przemyślał tu tysiące spraw i stron, które zapisał. Praktycznie kaplica była dla bp. Wojtyły jego warsztatem pracy. Przy ołtarzu miał mały stolik, przy którym powstawały jego książki i homilie.
Kartki na ołtarz
Przechodzimy więc w jak największym skupieniu po tej „Wojtyłowej podłodze”, aby popatrzeć na ołtarz z bliska. Dziś nie wygląda już tak samo jak za czasów krakowskich kard. Wojtyły. Ale rzeczywiście jest bardzo wymowny i doskonale przypomina, kto obok niego kiedyś siedział oraz przy nim odprawiał święte sakramenty. A czy dziś papież ma tu jeszcze co robić? Owszem i to bardzo wiele. Okazuje się, że wszystkie prośby o modlitwę, które przychodzą do Krakowa, na Franciszkańską 3 w listach z całego świata są spisywane i kładzione w kaplicy przy ołtarzu. Potem odczytuje się te prośby w czasie nabożeństw, prosząc Ojca Świętego o wstawiennictwo. Tak robił Jan Paweł II w Rzymie i tak naśladuje go obecny metropolita kard. S. Dziwisz w Krakowie.