Logo Przewdonik Katolicki

Przemiany obyczajów

PK
Fot.

W tak zwanej globalnej wiosce, w jaką podobno zamienia się nasz świat, ludzie z dwóch krańców kuli ziemskiej stają się do siebie coraz bardziej podobni, także w sferze obyczajowej.

W tak zwanej „globalnej wiosce”, w jaką podobno zamienia się nasz świat, ludzie z dwóch krańców kuli ziemskiej stają się do siebie coraz bardziej podobni, także w sferze obyczajowej. 

 

Nadal jednak pobyt zagranicą może nas narazić na niejedno zaskoczenie, jeśli nie zaznajomimy się z tradycyjną obyczajowością odwiedzanego narodu czy społeczności. Najsłynniejszym chyba przykładem jest bułgarskie „przytaknięcie” głową, które w naszym języku ciała oznacza zaprzeczenie. Ta różnica dotyczy zresztą znacznej części Bałkanów, gdzie potakując „po polsku” zostaniemy odebrani jako zaprzeczający czemuś. Na większe niebezpieczeństwo możemy narazić się, pokazując coś za pomocą gestów, celowo ułożonych palców – to, co w Polsce będzie oznaczać gratulacje, uznanie, w Skandynawii może zostać odebrane, jako gest największej obrazy.

Różnice są też w delikatniejszych dziedzinach. Udając się w odwiedziny, wypada nam w Polsce kupić kwiaty cięte, które wręczamy przy przywitaniu pani domu. Nietaktem byłoby podanie ich łodygami ku górze bądź w opakowaniu, w jakie zawinięto je w kwiaciarni (chyba, że jest to opakowanie będące jednocześnie ozdobą bukietu). Tymczasem we Francji kwiaty wręczamy podejmującej nas gospodyni właśnie opakowane w mniej lub bardziej ozdobny papier. Podanie kwiatów w opakowaniu świadczy tam bowiem o tym, że kupiliśmy je w profesjonalnej kwiaciarni, a nie – zaoszczędzając pieniądze – u podrzędnego sprzedawcy mniej okazałych bukietów na rogu paryskiej ulicy.

Podobne różnice dotyczą godziny przybycia na proszone przyjęcie czy obiad. Wprawdzie słynne przysłowie mówi, że punktualność jest uprzejmością królów, ale nie wszędzie wypada stawić się punktualnie. W Polsce powinniśmy raczej być punktualni lub spóźnić się najwyżej 10 minut, by dać chwilę oddechu gospodarzom po przygotowaniach. Tymczasem w krajach Ameryki Środkowej, jeśli zostaliśmy zaproszeni na godzinę 18, wypada prawie zawsze spóźnić się o trzy, cztery kwadranse – przybywając punktualnie zastalibyśmy nieprzygotowanych gospodarzy, uwijających się jak w ukropie, by zatrzeć złe wrażenie. Jeszcze inaczej jest w Skandynawii, gdzie przybywa się nawet kwadrans przed umówionym spotkaniem i spaceruje się przed domem gospodarza (niezależnie od pogody), by punktualnie o umówionej porze pojawić się w drzwiach osoby udzielającej gościny.

as

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki