Wszyscy wiemy, że żyjemy w ciągłym pośpiechu, natłoku spraw, które trzeba załatwić, rzeczy, które trzeba mieć, reklam, które obiecują lepszą jakość życia, w którym wszystko jest możliwe. Parafrazując słowa św. Pawła, chciałoby się powiedzieć – wszystko jest możliwe, ale nie wszystko przynosi korzyść! Bo czy żyć pełnią życia oznacza doświadczyć wszystkiego, co się da? Czy posiadanie setek znajomych na portalach społecznościowych oznacza posiadanie setek przyjaciół? Czy możliwość dzwonienia za darmo do kilkunastu milionów użytkowników jakiejś sieci telefonicznej poprawia jakość naszych codziennych rozmów? Okazuje się, że ilość nie przechodzi w jakość, cenne jest właśnie to, co pojedyncze, indywidualne i oryginalne. I tak jest przecież z każdym z nas. Jesteśmy wyjątkowi i niepowtarzalni i chcielibyśmy, żeby tę wyjątkowość i niepowtarzalność widzieli inni.
Mamy mało czasu, to prawda, ale możemy go wykorzystać na to, żeby uczyć się kochać – ludzi – tych najbliższych, bardzo konkretnych, których znamy nie tylko ze zdjęć ustawianych w dobrym świetle i otoczeniu, ale także z charakterystycznego gestu, kiedy jest im smutno, albo są zmęczeni, ulubionych powiedzeń, filmów, książek. Ostatnio podeszła do mnie moja siedemnastoletnia uczennica, mówiąc: – Siostro, zrobiłam to! Skasowałam moje konto na Facebooku! Będę miała mniej znajomych, ale będę miała więcej czasu dla prawdziwych przyjaciół!
Żeby się spieszyć, trzeba się zatrzymać, zwolnić, pomyśleć o tym, co najważniejsze. Perspektywa wieczności pomaga ustawić właściwą hierarchię wartości, pomaga uczyć się rezygnować z tego, co mniej ważne, a wybrać to, co najważniejsze. Wybrać miłość.