Logo Przewdonik Katolicki

Przede wszystkim nie myśleć

Krzysztof Bronk
Fot.

Kto śmiałby występować przeciw radości rodziców 4 mln dzieci poczętych dzięki in vitro? Kościół katolicki. Wiadomość o Noblu dla Edwardsa była zazwyczaj podawana przez zestawienie: świat się cieszy, a Watykan protestuje.


 

Kiedy przed rokiem i trzema laty przychodziły na świat nasze dzieci, na porodówce dzieckiem z próbówki był już co trzeci niemowlak. Widzieliśmy radość ich rodziców, którzy nie mniej niż my, a może jeszcze bardziej, cieszyli się z narodzonego dziecka i zapewne nie mieli najmniejszej ochoty myśleć wtedy o embrionach, które pozostały w zamrażalce czy zostały uśmiercone w próbówce albo już w łonie matki. Wiadomo, radość z narodzin dziecka pozwala zapomnieć o bólach rodzenia i może też, przynajmniej w jakiejś mierze, zagłuszyć wyrzuty sumienia. Kto zresztą odważyłby się zakłócać, wchodzić z butami w tę jedną z najpiękniejszych chwil w życiu, niewątpliwie chwilę łaski?

Medialny szum wokół przyznania tegorocznego Nobla z medycyny twórcy zapłodnienia in vitro miał coś z tej atmosfery z porodówki. Prof. Robert Edwards był przedstawiany jako ojciec 4 mln dzieci, który uszczęśliwił miliony cierpiący na bezpłodność rodziców. To wszystko prawda. Kto śmiałby występować przeciwko tym faktom, naruszać zasłużoną radość? Oczywiście, Kościół katolicki. Wiadomość o Noblu dla Edwardsa była zazwyczaj podawana w tym zestawieniu: świat się cieszy, a Watykan protestuje. Metoda in vitro budzi owszem kontrowersje, ale jedynie u katolików, z powodów religijnych. Słowem, kto jest przeciw, ten jest katolik. Przede wszystkim nie myśleć. Broń Boże nie przypominać o 80 mln istnień ludzkich zamrożonych bądź unicestwionych dzięki metodom prof. Edwardsa.

Dla takiego ureligijnienia kwestii in vitro niezbędne było radykalne, jednoznaczne stanowisko Watykanu. A tego nie było. Oświadczenie nowego przewodniczącego Papieskiej Akademii Pro Vita, bp. Ignazio Carrasco de Paula, było bardzo wyważone. Niezbędna okazała się więc manipulacja. I tak większość agencji i mediów, w tym również polskich, podała, że zdaniem bp. Carrasco „Nobel dla Edwardsa jest kompletnie nie na miejscu”. Nowy watykański hierarcha powiedział jednak coś całkiem odwrotnego: „Nie sądzę, aby Nobel dla Edwardsa był kompletnie nie na miejscu”. „Z jednej strony – czytamy w oświadczeniu hiszpańskiego hierarchy, który w młodości sam był lekarzem – wybór Edwardsa wpisuje się w logikę, którą kieruje się komitet przyznający Nobla. Z drugiej strony ten brytyjski naukowiec to człowiek, którego nie można nie doceniać. Otworzył on nowy i ważny rozdział w dziedzinie ludzkiej rozrodczości, którego osiągnięcia są oczywiste dla wszystkich”. Bp Carrasco wspomina też o wątpliwościach, które budzi uhonorowanie Noblem tego naukowca. Bez Edwardsa nie byłoby handlu komórkami jajowymi. Bez Edwardsa nie byłoby zamrażarek pełnych embrionów, które oczekują na implantację w macicy, bądź, co bardziej prawdopodobne, zostaną wykorzystane do badań lub umrą opuszczone i zapomniane przez wszystkich.

Tyle oświadczenie najbardziej kompetentnej w tym względzie osoby w Watykanie. Z takiego oświadczenia nie da się oczywiście zrobić medialnego sloganu. Dlatego ktoś, najprawdopodobniej włoska agencja informacyjna Ansa, musiał się dopuścić brutalnego przekłamania. A wszystko po to, aby nie myśleć i aby z in vitro zrobić kolejny rozdział walki Kościoła z Galileuszem.

Bezpłodność to tymczasem bolesny problem, który dotyka co dziesiatą parę. Współczucie dla niedoszłych rodziców i radość z każdego nowego dziecka, również tego z próbówki, nie zwalniają nas jednak z obowiązku myślenia. Przede wszystkim o ogromnych kosztach zapłodnienia w próbówce, o uśmierconych czy zapomnianych embrionach, które życiem płacą za przyjście na świat brata czy siostry. Można zrozumieć, że nie chcą o tym myśleć rodzice, którym po długich oczekiwaniach i za cenę wielu ofiar narodziło się dziecko z próbówki. Nic jednak nie zwalnia nas, Edwardsa oraz tych,  którzy przyznali mu Nobla, z obowiązku myślenia.

Swoją drogą, przypadek tegorocznej Nagrody Nobla z medycyny przywodzi na myśl historię samego fundatora tej nagrody. Dynamit, na którym zbił fortunę, zrewolucjonizował przemysł wydobywczy, ułatwił budowanie dróg i tuneli. Zastosowanie tego samego dynamitu w walce zbrojnej pociągnęło za sobą niezliczone ofiary.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki