Wiadomość o pustym grobie była dla Apostołów jak grom z jasnego nieba. Musiały im wtedy towarzyszyć burzliwe uczucia – i to z wielu względów.
Do ostatniego piątku nie mieściło im się w głowie, by Jezus miał w ogóle umrzeć. Była to perspektywa tak nierealna i odległa, że każdą wzmiankę o odrzuceniu czy ukrzyżowaniu, uczniowie traktowali jako absurdalną, mroczną fantastykę, a nie faktyczną zapowiedź. Spodziewali się tryumfu, a nie wyroku śmierci. I dlatego zdrada w Ogrójcu, niespodziewane aresztowanie, a potem wyrok, tak ich zaskoczyły.
Pamięć tchórzliwej ucieczki i zdrady była ciernistym kolcem w ich sercach, który skruszył ich wewnętrzny spokój i palił sumienia. Jak mogli tak podle postąpić! Wyrzuty z powodu własnej niewierności musiały ich boleć nie mniej niż śmierć Jezusa. Przecież zarzekali się, że nigdy Go nie opuszczą, deklarowali nawet poświęcenie życia za Jezusa. Tymczasem tak łatwo spełniła się Jezusowa zapowiedź o trzykrotnym zaparciu Piotra i proroctwo o rozproszeniu owiec po uderzeniu Pasterza. Co będzie z nimi dalej? Jak poradzą sobie po śmierci Mistrza? Czy w ogóle ocalą życie?
I tu docieramy do trzeciego źródła ich niepokoju: zwątpienie i utrata wiary. Tyle się po Jezusie spodziewali! Byli naocznymi świadkami Jego nadludzkiej mocy i zwycięstw; zawsze mogli polegać na Jego mądrości i decyzjach; mogli też liczyć na Jego pomoc i rozwiązanie każdej kryzysowej sytuacji. Tym razem Jego moc zawiodła, i to na całej linii. Najpierw w Ogrójcu oczekiwali, że Jezus uwolni się własną mocą – Piotr nawet zrobił pierwszy krok w tym kierunku, dobywając miecza. Gdy jednak Jezus się nie bronił – wszyscy zwątpili i uciekli. I w tym zwątpieniu nadal trwali.
Drzwi były zamknięte. A jednak Jezus znalazł się nagle pośród nich. Radosnym zaskoczeniem było nie tylko Jego nagłe pojawienie się, ale także słowa, które wypowiedział – Pokój wam! Przecież Jezus miałby prawo ich potępić, wypomnieć zdradę, robić im zasłużone wymówki z powodu tchórzostwa. A tymczasem Jego słowa niosły przebaczenie, pokój i miłość!
Można chyba powiedzieć, że właśnie w tym momencie Jezus ukazał maksimum miłosierdzia. To maksimum nie objawiło się ani wobec grzesznicy, ani w przypowieści o synu marnotrawnym, ani na krzyżu, lecz właśnie w Wieczerniku. Nikt bowiem tak nie zawiódł Jezusa, jak Jego uczniowie. To właśnie im przebaczył proporcjonalnie najwięcej. I to na tę pamiątkę Jezus polecił później ustanowić Niedzielę Miłosierdzia.