Logo Przewdonik Katolicki

Nie płacz, bądź mężczyzną!

ks. Bronisław Mierzwiński, UKSW
Fot.

 Cieśla z Nazaretu był i pozostaje nie tylko orędownikiem, ale i wspaniałym wzorem męża i ojca dla każdego mężczyzny. Jego zgoda na udział w Bożym dziele zbawienia świata wprowadza także jego ludzkie cechy, a więc całą osobowość męską, w realizację tego dzieła.  

Cieśla z Nazaretu był i pozostaje nie tylko orędownikiem, ale i wspaniałym wzorem męża i ojca dla każdego mężczyzny. Jego zgoda na udział w Bożym dziele zbawienia świata wprowadza także jego ludzkie cechy, a więc całą osobowość męską, w realizację tego dzieła.

 

  

Miłość do Maryi i Jezusa powodowała, że św. Józef mężnie i ofiarnie spełniał wszystkie swoje obowiązki. Wyróżniając go, Bóg nie szczędził mu cierpień: choćby osobisty dramat mężczyzny wobec faktu, że poślubiona mu Maryja stała się brzemienną bez jego wiedzy; bezradność poszukiwania miejsca w Betlejem dla narodzin Jezusa; ucieczka do Egiptu, która postawiła go w sytuacji emigranta na obcej ziemi; zaginięcie jedynego syna podczas pielgrzymki do Jerozolimy na Święto Paschy. 

 

Barwy męstwa

W tradycyjnym stereotypie mężczyzny cechą istotną była pewna siła charakteru, a ściślej potrzeba męstwa. W polskiej kulturze znane jest powiedzenie, często adresowane do małego chłopca: „Nie płacz, bądź mężczyzną”. Nikt nie mówi analogicznych słów do dziewczynki.

Męstwo nie jest wyłączną cechą mężczyzny. Wystarczy przywołać bohaterską matkę braci Machabejskich ze Starego Testamentu czy zdumiewające męstwo młodziutkiej św. Agnieszki w obliczu okrutnej śmierci. W jednym i drugim wypadku źródłem tego męstwa była głęboka wiara.

W starożytnej Grecji wzorcem męstwa były Termopile z Leonidasem czy Sparta. Imperium Romanum kultywowało męstwo we wszystkich warstwach społeczeństwa: np. Juliusz Cezar poszerzający granice tego Imperium czy Spartakus mający odwagę przeciwstawić się potędze rzymskiej. Jednakże męstwo starożytnego Rzymu często prowadziło do przemocy czy zwyrodnień, np. okrutne masakry podbijanej ludności czy walki gladiatorów.

Chrześcijaństwo wprowadziło nową koncepcję męstwa. Jego wzorem stały się rzesze męczenników: kobiet i mężczyzn, dzieci, młodzieży i starców ponoszących śmierć na rzymskich arenach. Powodem męstwa nie była afirmacja własnego charakteru czy zyskanie sławy, ale wiara w Chrystusa i bezgraniczna miłość do Niego. Pomyślmy o życiu św. Pawła wśród nieustannych prześladowań aż do męczeńskiej śmierci w Rzymie.

Chrześcijaństwo podniosło męstwo do rangi cnoty podstawowej (kardynalnej), określając ją jako wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do dobra. „Umacnia ona decyzję opierania się pokusom i przezwyciężania przeszkód w życiu moralnym. Cnota męstwa uzdalnia do przezwyciężania strachu, nawet strachu przed śmiercią, do stawienia czoła próbom i prześladowaniom. Uzdalnia nawet do wyrzeczenia i ofiary z życia w obronie słusznej sprawy” (KKK 1808). Męstwo w ujęciu chrześcijańskim dotyczy więc nie tylko obrony wiary, ale podstawowych wartości moralnych, np. rodziny, ojczyzny, bezbronnego życia ludzkiego. Cnotą męstwa powinien kierować się każdy chrześcijanin, ale w sposób szczególny powinna ona być wpisana w całą działalność mężczyzny ze względu na specyfikę powołania, które otrzymał od Boga.

 

„Adamie, gdzie jesteś?"

Wśród słów zachęty i otuchy nieustannie kierowanych przez Ojca Świętego Jana Pawła II do rodzin we wszystkich zakątkach świata wysuwa się serdeczny apel: „Rodzino, stań się tym, czym jesteś!". Aby jednak to wezwanie mogło być zrealizowane, trzeba byłoby je poprzedzić podwójnym apelem: „Mężczyzno, stań się tym, kim jesteś! - Kobieto, stań się tym, kim jesteś!".
To znaczy: odszukaj swoją tożsamość.

Już u zarania dziejów ludzkości mężczyzna po raz pierwszy zagubił swoją tożsamość. Buntując się przeciw Bogu, odrzucając Jego zamysł, ukrył się przed Stwórcą w poczuciu winy. A wtedy - w obrazowym języku Biblii - Bóg zawołał do niego: „Adamie, gdzie jesteś?" (Rdz 3,9). Słowo „Adam" było synonimem mężczyzny. Odnosząc wspomnianą scenę do aktualnej sytuacji, widząc częste upadki i słabości mężczyzny, zwłaszcza jego nieobecność w rodzinie, można zapytać: Mężczyzno, gdzie jesteś?".


Mężczyzna - istota nieznana

Mężczyzna nadal pozostaje istotą nieznaną lub zapoznaną we współczesnym społeczeństwie. Jeden z monachijskich profesorów obliczył, że na sto publikacji poświęconych kobiecie, przypada najwyżej dziesięć na temat mężczyzny. W Polsce ta różnica jest jeszcze większa. Jeśli w naszych czasach uderza wypaczenie ideału kobiecości, zwłaszcza w mediach, to ideał mężczyzny w ogóle nie istnieje. Jak w takich warunkach wychowywać młodzież męską?

W raporcie dotyczącym ochrony zdrowia matki i dziecka, przedstawionym w 1931 r., na zebraniu Komitetu Higieny Ligi Narodów,  liczącym 77 stron, ani razu nie pada słowo "ojciec"! Dzisiejsze szumne deklaracje instytucji międzynarodowych też je pomijają. To jakiś wielki nieobecny w gazetach, zwłaszcza młodzieżowych, w radiu, telewizji. Chciałoby się sparafrazować tytuł książki A. Carrela "L'Homme, cet inconnu" na: "mężczyzna -  istota nieznana". Paradoksalnie słowo francuskie "homme" oznacza zarówno mężczyznę, jak i człowieka.

Sytuacja mężczyzny niewiele zmieniła się w ciągu wieków, bo przecież nie musiał się emancypować. Od początku dziejów jego zadaniem jest utrzymanie rodziny, ciężka praca, nieraz od świtu do nocy, na gospodarstwie, w rzemiośle, w biurze czy w fabryce. Na pozór twardy, „nieokrzesany", kryjący starannie swe uczucia.

Równocześnie ten twardy mężczyzna jest tak bardzo wrażliwy na odruch uczucia ze strony żony, gdy wraca zmęczony do domu, na odrobinę serca ze strony dziecka. Kto zliczył męskie łzy zawodu, poniesionej klęski, bezsilności, otarte gdzieś ukradkiem, by nikt tego nie widział? Jemu nigdy nie wolno być słabym, wszystkiemu musi podołać. Nieraz jest wyczerpany, a tyle musi wysłuchać: „co z ciebie za niedorajda... nie potrafisz tego zrobić... inni mogą, a ty nie...". Niekiedy padają słowa, które ranią jak sztylety: „nie jesteś mężczyzną... wynoś się... nie potrzebuję ciebie".

Nie tylko Adamowi była potrzebna pomoc. On był zresztą w sytuacji uprzywilejowanej, w warunkach rajskich. Dzisiejszy mężczyzna żyje z piętnem grzechu pierworodnego w twardej rzeczywistości życia codziennego na ziemi. Pomóc mu może - według mądrego zamysłu Stwórcy - miłość i wierność żony, zainteresowanie się jego sprawami, problemami, a także szacunek i miłość ze strony dzieci.

 

Powołanie mężczyzny – trzy drogi

Różnorodność koncepcji, opinii, poglądów filozoficznych, socjologicznych czy psychologicznych, często wykluczających się wzajemnie, uniemożliwia ustalenie tego, co nazywamy  „tożsamością" mężczyzny. Wiara chrześcijańska, dając odpowiedź na podstawowe pytania ludzkości, tożsamość mężczyzny określa mianem powołania. Bóg stwarzając człowieka jako mężczyznę i kobietę wpisał w ich naturę specyficzne, odrębne, ale równocześnie uzupełniające się powołania. Mężczyzna nie odnajdzie więc swojej tożsamości, w konsekwencji nie zrozumie, na czym polegają jego zadania wobec siebie samego, wobec rodziny i społeczeństwa, jeśli nie odczyta poprawnie sensu swego powołania, które otrzymał od Stwórcy.

Istotnym dla każdego mężczyzny powołaniem jest ta droga życiowa, którą dla niego przewidział Bóg, bo to ona prowadzi go do ostatecznego celu, czyli do zbawienia wiecznego. Te osobiste, indywidualne powołania realizują się na trzech drogach, jako: powołanie do małżeństwa i rodziny, powołanie do kapłaństwa święceń czy też do życia zakonnego oraz powołanie do życia w stanie bezżennym, czyli do tzw. życia samotnego, świadomie wybranego czy też akceptowanego, wypełnionego pracą dla dobra bliźnich. Odnalezienie swojej tożsamości przez każdego mężczyznę polega na poznaniu, która z nich jest jego drogą życiową.

Z woli Boga pierwszym i podstawowym powołaniem mężczyzny jest zawarcie związku małżeńskiego i założenie rodziny, co lapidarnie wyraża Pismo Święte: „przeto opuszcza mężczyzna ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się dwoje jednym ciałem" (Rdz 2, 24). Grzech pierworodny w znacznym stopniu utrudnił jego realizację, dlatego nieustannym echem powraca Boże pytanie: „Adamie, gdzie jesteś?". Sukces szatana polega na naruszeniu więzi człowieka z Bogiem i harmonii między mężczyzną a kobietą. Gdyby nie zbawcze dzieło Chrystusa, dopełnione w sakramencie małżeństwa, wrogość obu płci do siebie, podsycana przez szatana, mogłaby doprowadzić do zagłady ludzkości.

Jan Paweł II w adhortacji „Familiaris consortio" (nr 25) ukazuje sens i sposoby realizacji podstawowego powołania mężczyzny, które wyraża się w podwójnej roli, jaką ma on do spełnienia: męża i ojca. Łączą się one ściśle ze sobą: nie będzie dobrym ojcem ten, kto nie potrafi być dobrym mężem. Można pójść dalej w tym wnioskowaniu: aby być dobrym mężem i ojcem, trzeba najpierw stać się w pełni mężczyzną. Nie tylko w sensie biologicznym, lecz przede wszystkim psychicznym i moralnym; chodzi o dojrzałą osobowość, zdolność do podjęcia odpowiedzialności za siebie i innych.

 

Mężczyzna jako mąż i ojciec

Pierwsza więc rola mężczyzny w rodzinie dotyczy kobiety, która stała się jego żoną. W Bożym planie stwórczym kobieta nadaje nowy sens egzystencji mężczyzny. Według obrazowego języka Księgi Rodzaju tylko kobieta może wypełnić pustkę w życiu mężczyzny, uwolnić go od poczucia samotności, stać się odpowiednią dla niego pomocą. „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem" (Rdz 2, 24). Mężczyzna afirmuje się jako mąż i ojciec, czyli akcentuje swoją tożsamość, przez odniesienie do kobiety jako żony i matki.

Druga rola mężczyzny w rodzinie odnosi się do dzieci. Określa się ją mianem ojcostwa, które jest darem i powołaniem, a zarazem jest obrazem, odbiciem ojcostwa samego Boga. Ojciec Przedwieczny – „od którego pochodzi wszelkie ojcostwo w niebie i ziemi"(Ef 3, 14) - powołując mężczyznę do ojcostwa, udzielając mu daru ojcostwa w momencie poczęcia dziecka, stawia przed mężczyzną istotne zadania do spełnienia wobec wspólnoty rodzinnej.

W „Familiaris consortio" Jan Paweł II podkreśla, że „miejsce i zadania ojca w rodzinie i dla rodziny mają wagę jedyną i niezastąpioną" (FC 25). Aby uzdrowić współczesną rodzinę, zwłaszcza rodzinę polską, trzeba więc jej przywrócić autorytet ojca. Brak autorytetu utrudnia, a niekiedy uniemożliwia mężczyźnie spełnienie jego roli jako męża i ojca, przede wszystkim przekreśla funkcję wychowawczą ojca wobec dzieci. Jest to jedna z podstawowych przyczyn utraty tożsamości przez współczesnego mężczyznę.

    

Dramat bezrobocia 

Tradycyjnie, od wielu wieków i pokoleń, praca mająca na celu utrzymanie rodziny należała do podstawowych obowiązków mężczyzny. Praca jest konieczna, ale nie powinna utrudniać czy uniemożliwiać mężczyźnie wypełnienia wielu innych zadań w odniesieniu do żony i dzieci. Jak bardzo nasza polska rzeczywistość odbiega od tej oczywistej zasady.

Wiele problemów stwarza zjawisko masowego bezrobocia, które drastycznie wzrosło wraz z pojawieniem się kryzysu ekonomicznego. Według danych GUS średnia stopa bezrobocia dla całego kraju wynosiła na koniec stycznia 2009 r. 10,5 proc., a niektóre powiaty przekraczają w tej chwili 32 proc. W ciągu jednego miesiąca liczba bezrobotnych wzrosła o 160,6 tys. osób.

Mężczyzna bezrobotny, bardziej niż kobieta, „traci grunt pod nogami", przeżywa głęboki kryzys swojej tożsamości. Jest przekonany, że bez pracy zawodowej nie może być ani dobrym mężem, ani dobrym ojcem - staje się zupełnie niepotrzebny w rodzinie. Zmiana tej błędnej, rozpowszechnionej mentalności jest równie konieczna jak walka z bezrobociem.

Współczesny mężczyzna z trudem odnajduje swoją tożsamość i realizuje swoje powołanie. Często spotyka się z agresją skrajnych nurtów feministycznych, absurdalnymi teoriami na temat różnicy płci, przeżywa nieustanny lęk o przyszłość swoją i swoich najbliższych. W takiej sytuacji bardzo potrzebna jest mu cnota męstwa. Pilną sprawą staje się więc odnalezienie właściwej, „męskiej” drogi do Boga, by w nim znaleźć siłę do spełnienia trudnych zadań we współczesnym, skomplikowanym świecie.

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Paweł
    14.12.2017 r., godz. 23:26

    Mnie osobiście Święty Józef nie przekonuje. Po pierwsze: nie wiemy o nim prawie nic. Poślubił brzemienną Maryję, potem został "strażnikiem jej cnoty", Dbał o rodzinę, Umarł... I tyle. Jak dla mnie jest antytezą mężczyzny. Przy Maryi bez grzechu poczętej i Jezusie Synu Bożym jest w zasadzie tylko mało istotnym dodatkiem do świętej doskonałej rodziny. Grzeszny, zwykły do bólu. Wychowuje cudze dziecko, ma doskonałą żonę z która nie współżyje, haruje, haruje i w końcu umiera. Biblia nawet nie poświęciła wzmianki jego śmierci i ledwie napomknęła o jego życiu. W dorosłym życiu Jezusa Józef jest nieobecny. Dla katolika to taki wzór który "jest ale go niema". Dziś tak się często postrzega mężczyznę w rodzinie. Dwunożny Bankomat, który jak zrobi swoje to może odejść. On się nie liczy. Byle zadbał o doskonałą kobietę i boskie dziecko.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki