Pani Kurator, w jakim stanie jest dziś polska szkoła?
– Myślę, że w dobrym. Jej sytuacja nie zmienia się od kilku lat, a obecnie można powiedzieć, że nawet się poprawia, ponieważ dla najmłodszych uczniów szkół podstawowych wchodzi dodatkowa oferta edukacyjna: jest nią nauka języka obcego nowożytnego, głównie angielskiego. Jeśli chodzi o uczniów szkół gimnazjalnych, dodatkowo będzie ich obejmował egzamin z języka nowożytnego, natomiast dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych poza powrotem egzaminu maturalnego z matematyki dochodzi dodatkowa możliwość zdawania matury z filozofii, języka łacińskiego, a także z kultury antycznej. Inną kwestią, dość drażliwą, na progu nowego roku szkolnego jest w dalszym ciągu niewystarczające finansowe wynagrodzenie nauczycieli.
Wspomniała Pani o wprowadzeniu nauki języka obcego dla najmłodszych uczniów szkół podstawowych. Nie jest tajemnicą, że w szkołach już brakuje dobrych nauczycieli języków obcych, głównie z powodu oferowanych im niskich apanaży. Dyrektorzy szkół są stawiani w bardzo trudnej sytuacji.
– Rzeczywiście jest problem z nauczycielami języka obcego. Ponad dziesięć lat temu jednak było w tym względzie znacznie gorzej. Poprzez system kształcenia licencjackiego mamy w tej chwili lepiej wykształconą kadrę, poza tym nauczyciele z licencjatem mogą uczyć – mając odpowiednie przygotowanie pedagogiczne – we wszystkich typach szkół. Jednakże część z tych osób, a nawet zdecydowana większość w niektórych regionach, z takimi kwalifikacjami nie chce pracować w zawodzie nauczyciela. To jest problem, z jakim boryka się w chwili obecnej nasza oświata, jednak odpowiednie i intensywne kształcenie w tym kierunku studentów zwiększyło liczbę chętnych uczących w szkołach, i w nich jest nasza nadzieja. Jeśli chodzi o najmłodszych uczniów, języka obcego nowożytnego mogą również uczyć nauczyciele nauczania początkowego, którzy posiadają certyfikat podstawowej znajomości nauczanego języka obcego nowożytnego oraz przygotowanie pedagogiczno-metodyczne w zakresie wczesnoszkolnego nauczania języka obcego.
Kolejną drażliwą kwestią w nowej reformie jest obniżony wiek dzieci rozpoczynających naukę szkolną.
– Jest to szerszy problem, gdyż nie tylko obniżony wiek dzieci do sześciu lat jest dla wielu osób sprawą kontrowersyjną, ale także stworzenie w szkołach nowych pomieszczeń dla tychże dzieci. Bowiem według nowej reformy, dyrektorzy szkół muszą najmłodszym uczniom zapewnić dodatkowe pomieszczenie, które najogólniej mówiąc, ma być miejscem zabawy i wspomagania rozwoju dziecka. To oczywiście niesie za sobą dodatkowe i niemałe obciążenie finansowe. Edukacja, niestety, jest bardzo kosztowna, każdy samorząd stwierdza, że najwięcej pieniędzy wydaje właśnie na jej utrzymanie. Czasami jest to jego połowa budżetu, a we większych metropoliach jest to jeszcze wyższa kwota.