Logo Przewdonik Katolicki

Ekstremalnie

PK
Fot.

Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego, jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby...

„Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego, jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej” – słowa Ryszarda Kapuścińskiego brzmią nad wyraz adekwatnie, zwłaszcza teraz, w okresie wakacyjnym.

 

 

 

Wszystko już gotowe

Równocześnie skłaniają do zastanowienia się nad kondycją współczesnego turysty. Jak wiele zachował w sobie ze średniowiecznego pielgrzyma, na ile, z drugiej strony, przeistoczył się w typowego konsumpcjonistę XXI wieku?

Z pewnością wielu z nas, już od dłuższego czasu, doskonale wie, gdzie spędzi tegoroczny urlop. Nie brakuje i takich osób, które zdecydują się w ostatniej chwili i wybiorą wakacje w wersji last minute. Z roku na rok jednak przybywa zwolenników tzw. wakacji z adrenaliną, z dreszczykiem, które dostarczają niezapomnianych wrażeń.

 

Turysta XXI wieku

Odpowiednie miejsce, pogoda, towarzystwo – to jeszcze do niedawna wystarczyło, by spędzić udany urlop. Dziś już to zdecydowanie za mało. Współczesny człowiek zdaje się potrzebować czegoś więcej. Na co dzień prowadzi niezwykle intensywny styl życia, nierzadko podejmuje się kilku zadań równocześnie. Żyje w ciągły napięciu, mając świadomość ciągłego braku czasu. Niemałą rolę odgrywają również media, które praktycznie na każdym kroku przypominają mu, że ma mało czasu, a tak wiele miejsc do zwiedzenia, tak wiele nowych doświadczeń do przeżycia. Obserwując wzrastającą popularność spędzenia ekstremalnych wakacji, przypomina, opisany przez Zygmunta Baumana, jeden z ponowoczesnych wzorców osobowych – turystę. Badacz podkreśla, jak ogromne znaczenie mają dla turysty wrażenia i możliwość opowiadania o nich. W rzeczywistości bowiem nie chodzi o zdobywanie nowych doświadczeń, poszerzanie swoich horyzontów, ale jedynie o emocje towarzyszące przygodzie. Co istotne, posiada on odpowiednie środki finansowe, więc może „stawiać warunki”, a gdy nie zostają spełnione, reaguje niechęcią, rezygnacją, niezadowoleniem.

 

Uciec od nudy

Nie możemy narzekać na coraz to bogatszą ofertę biur podróży, ale warto zauważyć, że na rynku pojawiają się i takie firmy, które wyspecjalizowały się w organizowaniu ekstremalnych wakacji, zgodnie z życzeniem klienta. Choć dla wielu kilkunastodniowa wyprawa do państw Ameryki Łacińskiej lub Azji bądź nurkowanie z rekinami na Bahamach jest niezwykle atrakcyjne, nie jest niczym szczególnym w porównaniu z rzeczywiście niezwykłymi wakacjami dostosowanymi do indywidualnych zainteresowań. Można więc spędzić wakacje na poligonie wojskowym, nie zaznając żadnych wygód, lub włączyć się w tzw. geocaching – czyli zabawę polegającą na odnajdywaniu ukrytego „skarbu” na podstawie współrzędnych geograficznych podanych w serwisach internetowych poświęconych tej rozrywce. Kolejną propozycją jest zwiedzanie miejsc, w których kręcone były najsławniejsze seriale produkcji amerykańskiej, czy też spędzanie wakacji, którym towarzyszą międzynarodowe imprezy sportowe, jak np. rajdy samochodowe w Monte Carlo. Niezwykle bogatą ofertę stanowią wyprawy do najodleglejszych zakątków świata, jak np. rowerowa wyprawa z Chile do Argentyny, wspinaczki w Boliwii, skok z tamy niczym Bond w „GoldenEye” w szwajcarskim Locarno czy skok ze ściany wulkanu Cerro Negro w Nikaragui.

 

Co pozostanie?

Na wakacje „z dreszczykiem” decydują się osoby, które odczuwają potrzebę przeżycia czegoś niezwykłego, czego nikt wcześniej nie doświadczył. Z pewnością taki wypoczynek będzie stanowić niezapomnianą przygodą. Sama jednak adrenalina nie może być celem samym w sobie. Wtedy bowiem nie będziemy mogli powtórzyć za Benjaminem Disraeli: „jak wszyscy wielcy podróżnicy, widziałem więcej niż pamiętam i pamiętam więcej niż widziałem”.

 

 

Weronika Stachura

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki