Logo Przewdonik Katolicki

Smutny Polak katolik?

ks. Tomasz Ślesik
Fot.

W porównaniu do katolików żyjących na innych kontynentach nasz katolicyzm wydaje się być bardzo smutny i mało w nim spontaniczności. Czy może być to oznaka powierzchowności naszej wiary? Filip Trudno uogólnić ten temat, bo przecież nie ma ich katolicyzmu, naszego katolicyzmu, ale wszystko zależy od dojrzałości wiary poszczególnych osób. Oczywiście...

W porównaniu do katolików żyjących na innych kontynentach nasz katolicyzm wydaje się być bardzo smutny i mało w nim spontaniczności. Czy może być to oznaka powierzchowności naszej wiary?
Filip


Trudno uogólnić ten temat, bo przecież nie ma „ich katolicyzmu”, „naszego katolicyzmu”, ale wszystko zależy od dojrzałości wiary poszczególnych osób. Oczywiście nie chodzi tylko o zewnętrzną ekspresję naszej wiary, co – owszem – może zależeć od temperamentu, uwarunkowań kulturowych czy miejscowych zwyczajów. Chodzi o coś głębszego.

Rzeczywiście może funkcjonować takie zagrożenie, że prawda o tym, iż Chrystus pokonał śmierć, nasze lęki, nasze ograniczenia – innymi słowy zbawił nas – będzie nieco zatarta. Można powiedzieć więcej – prawda, że otrzymaliśmy ten wielki dar, może funkcjonować bardziej jako rzeczywistość, w którą się wierzy, a nie coś, co mnie kształtuje. I to właśnie powinno realizować się w mojej codzienności: kiedy stracimy pracę, ktoś bliski trafi do szpitala, w szkole znów będziemy musieli wysłuchiwać negatywnych opinii na temat własnych dzieci, spotka nas niepowodzenie w pracy zawodowej, w życiu rodzinnym czy kolejny raz popełnimy grzech. W tym wszystkim możemy doświadczać tego, że jesteśmy zbawieni.

Zagrożenie smutkiem może wynikać również z faktu, że nie wierzymy w Boga, który naprawdę nas kocha, ma do nas wiele cierpliwości, który się nami nie zniechęca i dla którego nigdy nie jesteśmy przegrani. Kiedy ograniczymy katolicyzm tylko do religii prawa, w której pierwszorzędne znaczenie ma to, co „trzeba” albo to, czego nie wolno, można rzeczywiście czuć się przygnębionym naszą niedoskonałością. Trzeba oczywiście dodać, że doświadczenie zbawienia nie obliguje nas do tego, żebyśmy przez cały dzień mieli uśmiech na twarzy – nawet na pogrzebie.

Jesteśmy ludźmi, a więc posiadamy uczucia, które się pojawiają – nawet te trudne – ale niekoniecznie to one muszą decydować o naszym podejściu do otaczającej nas rzeczywistości. Nie można na zewnątrz być wesołym, uśmiechniętym człowiekiem, a wewnątrz zalęknionym i przygnębionym katolikiem, który przez uśmiech próbuje uciec od prawdy, że znów musi się nawracać i bez Chrystusa będzie to niemożliwe.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki