Logo Przewdonik Katolicki

Rybka zwana dorszem

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Ile dorsza pływa w naszym kochanym Bałtyku? Polscy rybacy twierdzą, że wystarczająco dużo, by mogli go dalej łowić. Zupełnie inne zdanie ma jednak na ten temat Komisja Europejska, która zagroziła sankcjami w wypadku dalszych ponadlimitowych połowów. Kto wyszedł zwycięsko z tego pojedynku? Oczywiście Bruksela. Jak zawsze zresztą... W lipcu tego roku Komisja Europejska (KE) wprowadziła...

Ile dorsza pływa w naszym kochanym Bałtyku? Polscy rybacy twierdzą, że wystarczająco dużo, by mogli go dalej łowić. Zupełnie inne zdanie ma jednak na ten temat Komisja Europejska, która zagroziła sankcjami w wypadku dalszych ponadlimitowych połowów. Kto wyszedł zwycięsko z tego pojedynku? Oczywiście Bruksela. Jak zawsze zresztą...

W lipcu tego roku Komisja Europejska (KE) wprowadziła zakaz połowów dorsza, obowiązujący w praktyce od 16 września (po zakończeniu okresu ochronnego dla tej ryby) do końca tego roku, dla statków pływających pod polską banderą na wschodnim Bałtyku.

To właśnie w tym rejonie dokonywane jest 95 proc. naszych dorszowych połowów.

Powodem takiej decyzji jest – według KE – trzykrotne przekroczenie przez polskich rybaków tegorocznego limitu połowów dorsza (który wynosił 10,8 tys. ton) już w pierwszym kwartale tego roku. Bruksela tłumaczy wprowadzenie limitów połowowych troską o zasoby dorsza w Bałtyku.

Z unijnym zakazem nie chcą się jednak pogodzić polscy rybacy. Według danych Ministerstwa Gospodarki Morskiej z 1 października, dotychczas złamało go przynajmniej 40 polskich jednostek, które nie bacząc na ewentualne kary, wypłynęły na połowy.

Reakcja Brukseli była natychmiastowa – Komisja Europejska ogłosiła wszczęcie procedury przeciwko Polsce za łamanie zakazu połowów na Bałtyku i brak reakcji na to ze strony polskich władz.

„Sytuacja jest jasna. Polscy rybacy wyczerpali swoje kwoty połowowe, a Komisja wydała zakaz. Zakaz nie jest respektowany. Oczekujemy, że Polska będzie przestrzegała zakazu, a zwłaszcza, że rybacy będą przestrzegali zakazu. Odpowiedzialność za przestrzeganie zakazu spoczywa na kraju członkowskim” – stwierdził unijny komisarz ds. rybołówstwa Joe Borg. W odpowiedzi polski rząd zaskarżył unijny zakaz połowów. Zdaniem Warszawy Komisja Europejska błędnie oceniła wielkość połowów dorsza przez polskie statki rybackie, bo kontrolowała niereprezentatywne jednostki naszej floty dorszowej. Mówiąc po ludzku: unijni kontrolerzy wyrywkowo badali połowy tylko dużych jednostek rybackich, nie uwzględniając faktu, że zdecydowana większość polskich rybaków pływa na małych kutrach.

Co więcej, według danych polskiego Systemu Informacyjnego Rybołówstwa Morskiego, do momentu wejścia w życie rozporządzenia KE stan wykorzystania polskiej floty połowowej dorszy wyniósł 60 proc. Wielu armatorów planowało zaś odłowy dopiero na drugą połowę bieżącego roku. Strona polska przekonuje, że nie może więc być mowy o jakimkolwiek przekroczeniu limitów połowowych. Zwraca też uwagę na to, że wszystkie kraje bałtyckie przekraczają limity połowowe, jednak tego „nie wykazuje sprawozdawczość w innych krajach”, co sugeruje minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk.

W tej sytuacji sprawa znajdzie pewnie swój finał przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu.

Póki co zbuntowani polscy rybacy koniec końców podporządkowali się unijnemu zakazowi. Stało się to po tym, gdy KE wyraziła zgodę na powołanie specjalnej komisji, która ma przeanalizować szacunki zasobów dorsza w Bałtyku oraz sposób prowadzenia sprawozdawczości połowów w krajach bałtyckich.

Polska ma też ponownie przeliczyć wyłowione dorsze. Jeżeli okaże się, że przekroczenie jest niewielkie, to o tę wielkość zostanie pomniejszony przyszłoroczny limit połowu dorszy.

Jeśli zaś przekroczenie limitu będzie znaczące – a tak twierdzi dziś Bruksela – to nadwyżka będzie odejmowana od przyznanej Polsce kwoty połowów w kilku kolejnych latach.

Minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk zapewnił też, że polscy rybacy nie zostaną ukarani za przekroczenie kwot połowowych i otrzymają rekompensaty za niewykorzystane w tym roku kwoty połowowe.

Gróbarczyk poinformował, że podczas niedawnego spotkania ministrów ds. rybołówstwa krajów UE zaproponował on zmianę unijnej polityki w tej materii. „Zakwestionowałem Wspólną Politykę Rybacką, która limituje połowy na podstawie kwot połowowych, które absolutnie nie sprawdzają się na Bałtyku” – powiedział. W zamian za to Polska postuluje m.in. bezwzględny zakaz połowów niewymiarowych dorszy, odejście od kwot połowowych i wprowadzenie kryterium liczby statków i dni połowowych przy pełnej kontroli wyładunku ryb.

Podczas spotkania ministrowie krajów członkowskich UE porozumieli też się w sprawie przyszłorocznych kwot połowowych dorsza na Morzu Bałtyckim. We wschodniej części Bałtyku limit ten zostanie zmniejszony o 5 proc. – polskim rybakom przypadnie prawo połowu 10,25 tys. ton, przy jednoczesnym ograniczeniu dni połowowych do 178, na zachodnim Bałtyku będziemy zaś mieli prawo wyłowić 2,24 tys. ton dorsza. Póki co, dobre i to...

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki