Współczesność domaga się spektakularnych sukcesów w różnych dziedzinach życia. Z kolei sukces przekłada się na pozycję społeczną i status finansowy, czyli ilość zer na koncie bankowym. Ubóstwo bywa natomiast traktowane jak forma upośledzenia: „biedny, bo głupi”, „biedny, bo leniwy”.
Czy rzeczywiście bogactwo i ziemski dostatek wyznaczają człowieczą wartość? A może należy przyjąć za pewnik ewangeliczne pouczenie, brzmiące jak przestroga: „Zapewniam was: Człowiek bogaty z trudem wejdzie do królestwa niebieskiego” (Mt 19, 23).
Ewangelia na serio
800 lat temu żył człowiek, który dosłownie potraktował ewangeliczne przesłania Jezusa. Był to obywatel Asyżu – Jan Bernardone, nazywany Franciszkiem. Życzeniem jego ojca, Piotra, było, by syn – podobnie jak on sam – został kupcem, żył spokojnie i dostatnio, pomnażając rodzinny majątek. Stało się jednak inaczej. Życie syna Piotra Bernardone, Franciszka, potoczyć się miało nie według woli ojca ziemskiego, ale według woli Ojca wszystkich ludzi – Boga
Dziedzic majątku i przyszły handlarz suknem postanowił odnaleźć sens ewangelicznych wezwań, stając się „seqela Christi” – naśladowcą Mistrza z Nazaretu. Odtąd jego mieszkaniem zamiast mieszczańskiej, wygodnej kamienicy, stała się pustelnia opuszczonego kościółka San Damiano, odzieniem zaś nie kupieckie aksamity i jedwabie, lecz ubogi strój żebraka: zgrzebna suknia przepasana rzemieniem, sandały i kij.
Jezus powiedział przecież: „Nie bierz na drogę ani złota, ani srebra, ani torby, ani ubrań, ani laski, nie miejcie sandałów na nogach, ani dwóch tunik”. Franciszek odrzucił więc torbę, laskę i sandały na rzecz szorstkiego habitu z kapturem, jaki nosili ówcześni pasterze owiec. Tę skromną suknię przewiązywał w pasie powrozem – symbolicznym znakiem pokuty.
Oblubienica
Biedaczyna z Asyżu nie zamierzał być ani księdzem, ani mnichem, nie chciał, by jego życie toczyło się w surowym, aczkolwiek przewidywalnym rytmie: modlitw, pracy, posiłków i chwil wytchnienia. Chciał żyć z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Oczywiście, pragnął być wiernym synem Kościoła, realizującym swą doczesność poprzez zamierzone ubóstwo i kaznodziejską misję, ale jednocześnie chciał być człowiekiem całkowicie zdanym na Bożą Opatrzność, której bezgranicznie zawierzył.
Franciszkową oblubienicą miała stać się Pani Bieda, z której uczynił towarzyszkę życia na dobre i złe dni: „i w zdrowiu, i w chorobie, i dopóki śmierć ich nie rozłączy”. Bieda była jego wybranką. On jej rycerzem. Pozostali sobie wierni i trwali w tym związku do końca… On – pokorny, sprawiedliwy, miłosierny, szczery i wielkoduszny, znoszący wszelkie prześladowania. Ona w brzydocie swojej najpiękniejsza i najwdzięczniejsza spośród wszystkich pokus tego świata. Piękna blaskiem obietnicy Chrystusa, który nie pozostawił żadnych wątpliwości, kiedy wielbłądom i bogactwu zacieśnił drogę do Nieba.
Oczywiście taka „oblubienica” nie spodobała się rodzinie spadkobiercy fortuny kupieckiej. Zwłaszcza ojcu Franciszka. Ten nie zawahał się i przeklął syna, nazywając go świnią i zdrajcą. „Ty mnie przeklinasz, a inny Ojciec mi błogosławi” – odpowiadał przyszły święty nie tylko Ojcu, ale wszystkim, którzy widzieli w nim szaleńca. W opinii większości był przecież „niepełnosprawnym” umysłowo i życiowo. Zamieniał dostatnie życie i stabilizację na niepewne jutro z miską wyżebranej strawy, pogardą i złorzeczeniem ludzkim w tle.
Bazylika św. Franciszka w Asyżu
Brat skrzydlaty
A przecież Franciszek chciał tylko „być apostołem!”, szerzyć pokój i miłość, odradzać dusze, które legły w gruzach… Skoro raz zrozumiał, że u początków śmierci ducha – dobra i Miłości – czai się bogactwo, zapragnął żyć w ubóstwie… i być „ubogim jak wróbel”.
Apostoł Pani Biedy pokonujący bezdroża. Apostoł z rozwianymi długimi włosami, brodą okalającą twarz, sczerniałą od wiatru i słońca. Apostoł o błyszczących oczach pełnych dobroci, w których odbijało się niebo.
„Żyjmy w pokoju, jak bracia, radośni, jak dzieci”. Przemawiał do wieśniaków na polu, do drwali w lesie, do trędowatych. Sypiał tam, gdzie zastała go noc: w stodole, w pieczarze, pod gołym niebem. W lasach zawierał znajomości z ptakami, królikami, wiewiórkami. Był radosny jak skowronek. Cieszył się nieustannie ze wszystkiego i nic nie było w stanie ostudzić jego zapału: ani głód, ani kpiny, ani najgorsza nawet pogoda. „Pogoda jest zawsze dobra, tylko różna” – mawiał. Na złe ludzkie słowa miał grzeczną odpowiedź: „Niech Bóg wynagrodzi”. Dziękował też za poniżenia, gdyż uważał, że są one cenniejsze od chleba. O swym lichym stroju mawiał: „To moje piórka” i dodawał: „Dzięki Ci Boże, że zrównałeś mnie ze swymi ptaszkami”.
„Bóg mój i wszystko”
„Bóg mój i wszystko” – to słowa Franciszkowej modlitwy, którą powtarzał setki razy. To słowa ukazujące, kto był największym dobrem, najcenniejszą wartością dla tego niezwykłego świętego. Żył przecież według słów Ewangelii, traktując je dosłownie: „Nie martwcie się o swoje życie – o to, co będziecie jeść i pić; ani o swoje ciało – o to, w co będziecie się ubierać. Czyż życie nie jest ważniejsze od pokarmu, a ciało od odzieży?”.
Święty Franciszek, asyski Biedaczyna, nasycił swe życie wszechogarniającym szczęściem, wynikającym z samego faktu istnienia, z piękna otaczającego świata, z postów, z dźwigania codziennych obowiązków. Był twórcą „radości doskonałej”, opartej na pokonywaniu samego siebie: gniewu, pychy i żądzy posiadania. „Kiedy śpicie, kiedy gotujecie strawę, kiedy reperujecie buty, On – Bóg jest zawsze w waszym sercu, nie zapominajcie o tym” – przypominał.
Sam „biedny jak wróbel” zadziwił wszystkich słowami, które wypowiedział na widok nędzarza: „Ubóstwo tego człowieka zawstydza nas i stawia przed naszym ubóstwem znak zapytania […] Jestem głęboko zawstydzony, gdy widzę człowieka bardziej od nas ubogiego. Ja bowiem wybrałem ubóstwo, jako Panią mojego serca i stawiam je przed wszystkie zewnętrzne i wewnętrzne rozkosze życia”.
W tekście wykorzystano fragmenty z książki Feliksa Timmermansa pt. „Franciszek” w przekładzie z języka flamandzkiego o. Kajetana Ambrożkiewicza OFMCap., oraz fragment z: „Pisma św. Franciszka i jego współbraci, wybór” – autor G.T. Satory, w tłumaczeniu H. Warachima OFMCap.