Zadziwiają mnie zawsze te słowa – „choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”. Przecież cóż może bardziej przekonać o jakiejś prawdzie, niż świadectwo tego, kto tę prawdę w pełni poznał. Cóż może bardziej przekonać żyjących o Bogu i wieczności niż ten, kto przybywa z łona Abrahama, kto poznał już sens życia, cierpienia, wartość wiary i miłosierdzia. Czyż posłany na ziemię Łazarz nie mógłby nawrócić wielu niedowiarków, czy źle żyjących? Bardziej skłaniam się, by powiedzieć za bogaczem: „gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. A jednak w przypowieści mocno brzmią słowa „nie uwierzą”. Mają Mojżesza i Proroków, niech ich słuchają. Jeśli ich nie słuchają, nie uwierzą. Jeśli nie słuchają Mojżesza i Proroków…
Może i umarły przemówiłby mocniej niż oni. Sęk w tym, że człowiek za życia otrzymuje wiele znaków, na które jednak pozostaje głuchy i ślepy, bo doczesność przysłania mu perspektywę wieczności. Otrzymuje wiele darów, by móc poznawać prawdę o Bogu objawionym, ale tej prawdy nie chce usłyszeć. To nie bogactwo gubi człowieka z przypowieści, ale egoizm i zamknięte serce. A posłaniec od Boga był tak blisko, był codziennie na wyciągnięcie pomocnej dłoni.