Logo Przewdonik Katolicki

Prawda to nie sensacja

Mateusz Wyrwich
Fot.

Wybitni intelektualiści i dziennikarze podczas grudniowego spotkania w Warszawie dyskutowali o tym, w jaki sposób media przedstawiają lustrację w Kościele. Uczestnicy zgodzili się, że medialny obraz lustracji w Kościele ma niewiele wspólnego z obiektywizmem. Być może, jak zauważono, wynika to stąd, że wśród dziennikarzy istnieje naturalny podział na tych, którzy są za i przeciw...

Wybitni intelektualiści i dziennikarze podczas grudniowego spotkania w Warszawie dyskutowali o tym, w jaki sposób media przedstawiają lustrację w Kościele.

Uczestnicy zgodzili się, że medialny obraz lustracji w Kościele ma niewiele wspólnego z obiektywizmem. Być może, jak zauważono, wynika to stąd, że wśród dziennikarzy istnieje naturalny podział na tych, którzy są za i przeciw lustracji. Podkreślono również, że poszczególni dziennikarze grzeszą wielką skwapliwością w wyciąganiu z akt IPN tego, „co uda im się chwycić”. Media na ogół nie podają rzetelnej informacji, ale wydają orzeczenia na podstawie wyrywkowych dokumentów.

Słowa krytyki wobec medialnego przedstawiania lustracji w Kościele padły ze strony o. Dariusza Kowalczyka, prowincjała Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego. Zauważył on, że w tych relacjach brak jest historycznego kontekstu. – Brak nam tekstów na temat misji Kościoła w ustroju totalitarnym – podkreślał prowincjał. – Wszelkie tłumaczenia tych, którzy są zarejestrowani w teczkach, że chcieli dobrze są przez media wyśmiewane. I niekiedy słusznie, bo mamy do czynienia z postawami, których nie da się obronić. Ale przecież wielu kapłanów i zakonników miało kontakty z SB, bo musiało je mieć.

O. Dariusz Kowalczyk apelował do mediów o rzetelne badanie źródeł. Jako krzywdzący przykład, wynikający z powierzchownego traktowania dokumentów zgromadzonych w IPN, podał przypadek oskarżonego przez media jezuity o. Władysława Wołoszyna, niezwykle zasłużonego w walce o niepodległość Polski, człowieka cieszącego się wielkim autorytetem, honorowego obywatela Torunia. Dokumenty świadczące o rzekomej współpracy zakonnika zbadali świeccy historycy. Opisali je i bezapelacyjnie stwierdzili, że wbrew informacjom medialnym o. Wołoszyn nie był TW.

Spóźnione społeczeństwo, spóźniony Kościół
O doświadczeniach lustracyjnych w niemieckim Kościele – „wzorcowych” – jak podaje się w polskich mediach, i o tym, jak reagowała na nie tamtejsza społeczność, wypowiadała się Ewa Matkowska, autorka książki „System. Obywatel NRD pod nadzorem tajnych służb”. Jej zdaniem, niemieckie media reagowały na informacje o rzekomej bądź faktycznej współpracy ewangelickich księży z tajnymi służbami w podobny sposób jak polskie: skandalizowały i poszukiwały sensacji. Na ogół bez odczuwania potrzeby dociekania prawdy. Matkowska podkreśliła, że według mediów w Kościele ewangelickim było około 5 proc. współpracowników służb. Dokumenty Stasi jednak tego nie potwierdziły. Okazało się bowiem, że faktycznie było ich około 2 proc. Ewa Matkowska dodała, że informacja ta tylko w niewielkim stopniu zaszkodziła niemieckiemu Kościołowi. Większe znaczenie miał fakt, że „niemiecki Kościół zabrał się zbyt późno za lustrację”, cztery lata „po ogólnoniemieckiej”.

– Jak słyszę, że Kościół spóźnił się z lustracją, to się trochę irytuję – stwierdził o. Dariusz Kowalczyk. – Trzeba pamiętać, że całe nasze społeczeństwo spóźniło się z lustracją i dekomunizacją, i dodał: – Przecież na początku lat 90. nielicznych zwolenników lustracji nazywano oszołomami. Księża również wzrastali w tej atmosferze i różne były poglądy na sensowność lustracji. To, że dopiero od niedawna zaczynamy lustrację nie jest winą Kościoła, biskupów, ale panującej w Polsce atmosfery.

O. Dariusz Kowalczyk odniósł się również krytycznie do ciągłego nawoływania mediów, „aby Kościół poddał się autolustracji”. Jego zdaniem, autolustracja w zakonie może prowadzić do rozbicia wspólnych relacji. – Jestem ojcem prowincjałem i chciałbym takowym pozostać. Nie chciałbym być w oczach innego jezuity lustratorem. Mówię: bracie, ja ci ufam, ale tak naprawdę to ja ci nie ufam i twoje teczki zbadam – wyjaśniał o. Kowalczyk. Również inni prelegenci podkreślali, że autolustracja może podzielić kapłanów i „być może tym nawołującym o nią najbardziej o to chodzi”.

O. Kowalczyk zadawał pytania: dlaczego to akurat Kościół miałby się poddać autolustracji, a nie np. ludzie mediów? – Kiedy wyszła sprawa dziennikarza TVN Milana Suboticia jako współpracownika tajnych służb, to nikt w TVN nie powoływał komisji do samolustracji dziennikarzy. Dlaczego zatem tylko Kościół ma się autolustrować, a inne środowiska nie?

Skoro komuna nie była zła...
Uczestnicy spotkania nie podważali konieczności ujawnienia wiedzy o tym, jakie postawy zajmowali księża wobec komunizmu. Pytanie, które jednak często padało podczas dyskusji, brzmiało: jak odpowiedzialnie mówić o tej współpracy, by nikogo nie skrzywdzić? Aby prawda sensacji nie wypaczyła prawdziwego obrazu Kościoła. Bo, jak zauważył o. Kowalczyk, można każdego dnia na każdej stronie gazety zamieszczać zdjęcie księdza w koloratce i mówić o jego grzechach. – I będzie to prawda. Ale prawda to też proporcje. Jeśli my w tym niedobrym dziedzictwie komuny będziemy się skupiali na ludziach w koloratkach, to chociaż będziemy mówili prawdę, to w pewnym momencie ta prawda może urosnąć do obrzydliwego kłamstwa.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki