W tym roku mija 215 lat od zobowiązania naszych przodków do wybudowania Świątyni Opatrzności Bożej – w podzięce za uchwalenie Konstytucji 3 maja; a później za odzyskiwanie niepodległości Drugiej i Trzeciej Rzeczypospolitej. Świątynia, która miała być ukończona w stanie surowym dwa lata temu, dziś ledwie wychodzi z podziemi.
Przez śnieg przebija wątła zieleń trawy. Teren jest gliniasty i nawodniony. W pozornie nieuporządkowanej przestrzeni krząta się kilkunastu robotników i inżynierów. – Przy dzisiejszej technologii nawet wielkie i skomplikowane konstrukcje nie wymagają dużej liczby ludzi – wyjaśnia naczelny inżynier i zaraz zapewnia, że pracowników na tej wyjątkowej budowie będzie przybywać w miarę postępu prac.
Nad konstrukcją górują trzy żurawie, z których najwyższy wyznacza kres budowli: siedemdziesiąt pięć metrów. Taką bowiem wysokość będzie miała Świątynia Opatrzności Bożej. O połowę mniej niż największy kościół w Polsce, czyli bazylika licheńska. Od tego roku w szybkim tempie wznoszone są pylony i betonowana ściana główna prezbiterium. Świątynia będzie gotowa w stanie surowym za dwa lata. W tej chwili to, co niemal kompletnie wykończone, na zewnątrz jest jeszcze niewidoczne: podziemny kościół i sepultorium, czyli miejsce pochówku. W nawie głównej podziemia świątyni znajduje się też symboliczny grób Jana Pawła II.
Poczet zasłużonych w narodowym panteonie otworzył poeta, ksiądz Jan Twardowski, pochowany trzeciego lutego tego roku. Po śmierci księdza Jana trwała dyskusja, gdzie powinny spocząć jego szczątki. Na powązkowskim cmentarzu wojskowym, wśród współtowarzyszy broni czy w świątyni. – Gdyby przed śmiercią zapytano księdza, czy zgodziłby się być tu pochowany, sądzę, że nie miałby nic przeciwko temu – mówi inżynier Teresa Nitkiewicz z Zarządu Fundacji Budowy Świątyni Opatrzności Bożej. – Miejsca dla zasłużonych Polaków na Wawelu, Skałce czy w archikatedrze warszawskiej już są zapełnione. Więc gdzie jest godniejsze miejsce niż właśnie tu, dla tak zasłużonych Polaków?
Losy Opatrzności
Losy Świątyni Opatrzności Bożej ściśle powiązały się z losami polskiego narodu. Decyzję o jej budowie podjęto tuż po uchwaleniu Konstytucji 3 maja, właśnie jako wotum wdzięczności. W deklaracji wydanej przez Stany Zgromadzone napisano m.in. „[…] Aby zaś potomne wieki tym silniej czuć mogły, iż dzieło tak pożądane, […] uchwalamy, aby na tę pamiątkę kościół ex voto wszystkich stanów był wystawiony i Najwyższej Opatrzności poświęcony”.
Nie takie jednak losy czekały Polskę, jak założono w Konstytucji i deklaracji. W cztery lata później kraj został już wymazany z mapy Europy. Świątynia, według projektu Jakuba Kubickiego, miała powstać na skraju miasta, opodal Zamku Ujazdowskiego. Zaborca nie pozwolił jednak na kontynuowanie budowy, lecz mimo represji, podczas kolejnych uroczystości poświęconych uchwaleniu Konstytucji, właśnie tutaj odbywały się modlitwy Polaków o wolność i niepodległość. Było to także miejsce modlitw żołnierzy idących do walki w powstaniach listopadowym i styczniowym.
Odzyskanie niepodległości przyniosło zobowiązanie II Rzeczypospolitej do budowy Świątyni Opatrzności Bożej, podjęte przez ówczesny parlament. Tym razem według projektu Pniewskiego. Ta monumentalna bryła, dwakroć wyższa od katedry Notre Dame, miała stanąć na Polach Mokotowskich. Również w podzięce za odzyskanie niepodległości, ale też poświęcona pamięci podległych w walce o odzyskanie niepodległości. I tym razem na przeszkodzie stanął odwieczny polski okupant: Rosja i Niemcy. Po II wojnie sowiecki zaborca, podobnie jak wcześniej rosyjski, nie pozwolił na budowę świątyni. Staraniem wiernych warszawskiego Rakowca i Prymasa Stefana Wyszyńskiego powstał jednak niedaleko Pól Mokotowskich kościół parafialny pod wezwaniem Opatrzności Bożej.
Idea budowy świątyni odżyła po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku. Wrócił do niej w połowie lat dziewięćdziesiątych prymas Józef Glemp. Miejscem, gdzie postanowiono usytuować świątynię projektu Lecha i Wojciecha Szymborskich, są Pola Wilanowskie. Niecały kilometr od letniej rezydencji króla Jana III Sobieskiego, tam gdzie zbierały się stany szlacheckie przed uchwaleniem Konstytucji 3 maja. Kamień węgielny poświęcił Jan Paweł II w 1999 roku podczas Mszy Świętej na warszawskim placu Piłsudskiego. Pojemnik z kamieniem został wmurowany uroczyście przed trzema laty na Polach Wilanowskich przez prymasa Józefa Glempa w asyście najwyższych władz państwowych.
Świątynia za wdowi grosz
Koszty budowy świątyni oraz otaczającego ją kompleksu budynków obliczono na 110 milionów złotych. Zebrano do tej pory ponad 30 milionów, głównie ze składek wiernych. Na ponad tysiąc listów rozesłanych do najbogatszych firm z prośbą o wsparcie budowy, odpowiedziało… czterdzieści. I żadna z tych wpłat nie przekroczyła osiemdziesięciu tysięcy złotych, z wyjątkiem jednej spółki, która wpłaciła 103 tysiące złotych, co nie równało się nawet miesięcznym zarobkom prezesa tej firmy.
Ponad rok temu prace budowlane musiały więc zostać wstrzymane. Technologia kolejnego etapu, wyciągnięcie murów ponad kościół dolny, nie dopuszcza przerwania prac w połowie. Przyznane ostatnio 40 milionów złotych to prawdziwa łaska Opatrzności. „Darczyńcami” zostali: Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego (dwadzieścia milionów, na budowę Muzeum Jana Pawła II na jednym z poziomów świątyni) oraz parlament (drugie dwadzieścia milionów, które pozwoli na wybudowanie domu Bożego w stanie surowym za dwa lata).
– Już w sierpniu oddany zostanie wielofunkcyjny zespół budynków, w którym będą mieszkania dla księży i sióstr oraz pokoje gościnne, zaplecze kuchenne i refektarz – opowiada inżynier Teresa Nitkiewicz. – Przede wszystkim jednak będą tam sale konferencyjne przewidziane na spotkania i sympozja o charakterze ekumenicznym. I już ten budynek będzie tętnił życiem. Następnym etapem budowy sanktuarium będzie kompleks medyczny ze stacją krwiodawstwa. Kiedyś Polacy przelewali krew, by odzyskać wolność. Teraz krew niech pozostanie symbolem, który ratuje życie.
Kolejnym zespołem zabudowań będzie hospicjum umożliwiające ludziom godne odejście. Natomiast w jednym z górnych poziomów świątyni znajdzie się Instytut Odrodzenia przeznaczony dla młodzieży, która będzie mogła tutaj rozwijać zdolności artystyczne.
Buduje się coś wielkiego
Tymczasem co niedziela, w kaplicy znajdującej się na terenie Sanktuarium Opatrzności Bożej, odbywają się Msze św. Od roku, w okresie wiosenno-letnim odprawianie są one w dolnym kościele budującej się świątyni. Począwszy od kwietnia do końca października w godzinach wieczornych odbywają się tu nabożeństwa różańcowe. W okresie letnim na Eucharystie przychodzi bardzo wielu mieszkańców stolicy i coraz więcej wiernych z całego kraju. – Mają poczucie, że buduje się coś niezwykłego, wielkiego – opowiada inżynier Nitkiewicz. – Jestem przekonana, że nasze pokolenie tę świątynię wybuduje. A następne będą ją upiększać.
W 2003 roku podczas uroczystości symbolicznego przekazania wykonawcy terenu pod budowę bp Marian Duś mówił m.in.: – Mimo wielu trudności, jakie napotykamy w naszym codziennym życiu, to jednak jesteśmy i żyjemy w wolnym kraju i we własnej Ojczyźnie. Wolność jest darem Bożej Opatrzności, kierującej wielką historią świata i małą historią każdego z nas. Niech zatem ta budowana świątynia stanowi nasze osobiste dziękczynienie za Bożą Opatrzność, która ujawnia się w naszym życiu.
Przekazując budowniczym teren, prymas Glemp podkreślał: – Opatrzność Boża ma to do siebie, że Ona nic nie mówi, tylko czuwa. Opatrzność Boża, czuwając patrzy przede wszystkim, jak poprawić błędy ludzkie.