Logo Przewdonik Katolicki

Obudźmy w sobie tę MIŁOŚĆ

Hubert Kubica
Fot.

W sobotę 8 kwietnia o godz. 20 pod Dzwonem Pokoju po raz siódmy rozegrają się sceny ostatnich dni ziemskiego życia Chrystusa. Z Arturem Piotrowskim, pomysłodawcą, organizatorem i reżyserem Misterium Męki Pańskiej na poznańskiej Cytadeli, rozmawia Hubert Kubica Przez ostatnie dwa lata Misterium nie było organizowane. Dlaczego? Tłumacząc brak Misterium, odwołam się do Ewangelii,...

W sobotę 8 kwietnia o godz. 20 pod Dzwonem Pokoju po raz siódmy rozegrają się sceny ostatnich dni ziemskiego życia Chrystusa.
Z Arturem Piotrowskim, pomysłodawcą, organizatorem i reżyserem Misterium Męki Pańskiej na poznańskiej Cytadeli,
rozmawia Hubert Kubica

Przez ostatnie dwa lata Misterium nie było organizowane. Dlaczego?
– Tłumacząc brak Misterium, odwołam się do Ewangelii, która mówi, że ziarno wrzucone w ziemię obumarło, a teraz jest czas, aby wydało plon. Wiele czynników wpłynęło na to, że nie było spektaklu. Organizując Misterium w 1998 roku, nie sądziliśmy, że rozrośnie się ono do takich rozmiarów. I tak naprawdę jest dla nas bardzo miłe, że tego brakowało.

Wróćmy do początków. Skąd wziął się pomysł organizacji Misterium i jak wyglądał pierwszy spektakl?
– Pomysł pojawił się podczas mojego pobytu w Ziemi Świętej. Wraz z przyjaciółmi i znajomymi z chóru „Polihymnia” i z Duszpasterstwa Akademickiego „Don Bosco” postanowiliśmy przygotować przedstawienie. W parafii ogłosiliśmy, że poszukujemy osób chętnych do szycia kostiumów dla aktorów. Pierwsze Misterium odbyło się amfiteatrze na Cytadeli w piątkowy wieczór 3 kwietnia 1998 r. Przed spektaklem prognozowałem, że przyjdzie tysiąc osób. Gdy powiedziałem to jednemu z biskupów, stwierdził: „Pan jest optymistą”. Okazało się, że było około pięciu tysięcy widzów.

W roku 1999 liczba widzów była już większa...
– Tak. Amfiteatr był przepełniony do granic możliwości. Szacuje się, że było ok. 15 tysięcy ludzi. Wiele osób z powodu tłoku nie zobaczyło przedstawienia. Dlatego podjęliśmy decyzję, że w 2000 roku Misterium odbędzie się pod Dzwonem Pokoju.

Jak zmieniało się Misterium w następnych czterech latach?
– Przede wszystkim rozbudowywaliśmy scenografię. Pojawiły się profesjonalne firmy: nagłośnieniowa (2001 r.) i oświetleniowa (2002 r.). W 2000 roku postawiliśmy świątynię jerozolimską, w 2001 roku zrobiliśmy podest pod pałac Piłata i zakupiliśmy w Krakowie stroje żołnierzy rzymskich oraz 50 par butów. Pojawił się też stół do Ostatniej Wieczerzy. Już w 2000 roku została nagrana cała muzyka przez orkiestrę i sześć połączonych poznańskich chórów. Oczywiście zawsze staraliśmy się poprawić muzykę i dźwięk, np. dodając nowe utwory. W 2000 roku pojawił się obraz Jezusa z Całunu, a w kolejnych trzech latach był to obraz Jezusa Miłosiernego.

Misterium przestało być tylko parafialnym przedstawieniem, a stało się ważnym wydarzeniem religijno-artystycznym dla całego Poznania.
– Z roku na rok przychodziło coraz więcej osób. Nawet w 2002 roku, gdy przed samym Misterium spadł grad ze śniegiem i przyszło trochę mniej poznaniaków, to i tak przyjechało ponad sto autokarów z całej Polski, m.in. ze Szczecina i Rzeszowa. W 2003 roku było blisko sto tysięcy osób, w tym 230 autokarów z najdalszych zakątków Polski. Obawiam się, że w tym roku plac pod Dzwonem może okazać się za mały.

Dlaczego ludzie przychodzą na Cytadelę?
– To przedstawienie ma swój rozmach i głęboki wyraz/. Siła jego oddziaływania to silne nagłośnienie, mocne światła, niecodzienna inscenizacja. Misterium bardzo mocno działa na zmysły. Poza tym krzyż głęboko oddziałuje na każdego człowieka, nawet na tych, którzy na co dzień nie chodzą do kościoła i nie wierzą w Boga. Oni również przychodzą na Cytadelę. Znam przypadki, gdy wielu z nich po obejrzeniu Misterium nawracało się, idąc po wielu latach do spowiedzi.

Widowisk na taką skalę w ogóle się w Polsce nie organizuje. Jedynie w Górce Klasztornej i Kalwarii Zebrzydowskiej odbywają się drogi krzyżowe, jednak nie mają one charakteru widowiska i nie odbywają się po zachodzie słońca.

Czy tegoroczny spektakl będzie się w jakiś sposób różnił od tego sprzed dwóch lat?
– Myślę, że Misterium od strony techniczno-artystycznej osiągnęło swój maksymalny wymiar i poza jakimiś drobiazgami niewiele można zmienić. Wypatrywanie zmian i zastanawianie się, gdzie pada więcej światła i jak jest ustawiony głośnik, to skupianie się na mało istotnych dodatkach.

W przeżyciu najważniejszy jest więc aspekt duchowy, a wszelkie światła i nagłośnienie są tylko dodatkiem do tego, co najważniejsze.
– Temat Misterium dotyczy czegoś, co jest dla nas, wierzących, najważniejsze, czyli męki, cierpienia i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Każde dzieło artystyczne, a takim niewątpliwie jest Misterium, to poruszanie najdelikatniejszych strun duchowych w każdym człowieku. To, co ktoś przeżywa, zależy wyłącznie od jego wrażliwości. Przeżycie zależy od wnętrza danej osoby.

Misterium tworzy tak naprawdę tych kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy przychodzą na Cytadelę. Próba generalna dzień wcześniej nigdy nie wychodzi tak dobrze jak sam spektakl, ponieważ nie ma widzów, którzy są jednocześnie uczestnikami tego, co widzą.

Misterium odbędzie się dokładnie w rok po pogrzebie Papieża Jana Pawła II. Słowa i świadectwo życia Jana Pawła II od początku towarzyszy temu wydarzeniu. Tegoroczne, pod hasłem „Ojcu… z Miłością”, jest wyrazem naszego szczególnego hołdu i wdzięczności. To właśnie Papieżowi będzie poświęcona scena finałowa. Jej szczegółów jednak nie mogę teraz zdradzić.

Czy aktorzy występujący w spektaklu otrzymają za udział jakieś wynagrodzenie?
– Nie. Robią to z potrzeby serca, mogą dzięki temu dać innym cząstkę siebie. A poza tym jest to dla nich wielkie przeżycie i ciekawa przygoda. Przygotowania do przedstawienia trwają już od października.

Kto będzie odtwórcą roli Jezusa?
– Tak jak zawsze będzie to Ziemowit Howadek. Również pozostali aktorzy w zdecydowanej większości będą ci sami.

O czym poznaniacy powinni myśleć, idąc na Cytadelę?
– Korzystając z możliwości, chciałbym wszystkich zaprosić, aby przyszli i osobiście przeżyli to wydarzenie. To jest najważniejsze. Przez przeżycie i emocje trafiamy do serca. A to przecież tam rodzi się Miłość. Nikt z nas nie może przejść obok tej Miłości obojętnie. Czasem jej pragnienie tkwi gdzieś na dnie serca, dlatego, patrząc na ofiarę Krzyża i świadectwo Papieża, obudźmy w sobie tę Miłość!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki