Miłośnik czarnego kawioru
Krzysztof Skowroński
Fot.
Cudownie, że kanclerz Schroeder nie pozostawał długo bez pracy. Polityk i fachowiec tej klasy musi być wykorzystany. Dobrze, że załatwił sobie posadę. Niech jego wielkość będzie mierzona rozmiarem kłopotów, jakie po sobie pozostawi. Niech te kłopoty nabijają jego kieszeń, a rura gazowa niech da mu więcej satysfakcji niż jego czwarta żona.
Życzę byłemu kanclerzowi, adwokatowi...
Cudownie, że kanclerz Schroeder nie pozostawał długo bez pracy. Polityk i fachowiec tej klasy musi być wykorzystany. Dobrze, że załatwił sobie posadę. Niech jego wielkość będzie mierzona rozmiarem kłopotów, jakie po sobie pozostawi. Niech te kłopoty nabijają jego kieszeń, a rura gazowa niech da mu więcej satysfakcji niż jego czwarta żona.
Życzę byłemu kanclerzowi, adwokatowi Polski w Europie, by stoły, przy których zasiada, uginały się pod ciężarem czarnego kawioru, a konta bankowe siłą zer przewyższały konta tak wielkich ludzi, jak Saddam Husajn.
Gdy dziś spojrzy się na politykę niemiecką z perspektywy ostatniej decyzji kanclerza, na jego spór ze Stanami Zjednoczonymi, na chęć oderwania Europy od atlantyckich związków, to trzeba powiedzieć, że nie różni się on od wielu jego rodaków, którzy z dumą strzegli berlińskiego muru.
Nihilizm Schroedera świeci w Europie wielkim blaskiem. Właściwie można by zapytać, czy po takim akcie, w którym osobisty interes jest najważniejszy i stanowi jedyny motyw działania, Europa potrafi się odnaleźć? A może się wzmocni, może Parlament Europejski, jakieś władze w Brukseli albo jeszcze ktoś inny z możnych tego świata powiedzą Schroederowi, że jest persona non grata. Dla dobra wspólnego coś takiego powinno się zdarzyć, tym bardziej że Europa znajduje się w przededniu bardzo ważnych decyzji, które będą miały dalekosiężne skutki jeśli chodzi o przyszłość europejskiego związku.
Ale my też mamy swoją małą aferę Schroedera. Ktoś porównał dwóch odchodzących polityków - kanclerza Niemiec i polskiego prezydenta - i stwierdził, że dziwi się, iż w ostatnich dniach swojego urzędowania robią wszystko, by rozwiać swoją legendę i by unieważnić wszystkie (być może było ich dużo) dobre dzieła, których byli współautorami, i chcą zmienić zapisy o sobie w historycznych kronikach.
Powiem szczerze, że wydawało się, iż Aleksander Kwaśniewski ze swoją chęcią ułaskawienia kolegi narusza wszelkie granice i standardy demokracji. Tymczasem właściwie w porównaniu ze swoim przyjacielem zza Odry jest tylko jak dziecko, które niechcący, ale wylało herbatę na dywan w salonie. O tym też trzeba pamiętać, jednocześnie życząc wszystkim Czytelnikom zdrowych i wesołych świąt i aby mieli w pamięci słowa, które św. Paweł wypowiedział w Liście do Tesaloniczan: "Zawsze się radujcie".