Oddaliśmy Mu pokłon
Hubert Kubica
Fot.
Rozśpiewani, radośni, pełni optymizmu, podobnie jak mędrcy przed tysiącem lat oddaliśmy pokłon Chrystusowi, prowadzeni przez dwóch papieży - Jana Pawła II i Benedykta XVI.
Uczestniczyłem w tym niezwykłym święcie z grupą Duszpasterstwa Akademickiego przy parafii św. Stanisława Kostki w Poznaniu. 11 sierpnia przybyliśmy do miasteczka Kleve, pięć kilometrów od granicy holenderskiej....
Rozśpiewani, radośni, pełni optymizmu, podobnie jak mędrcy przed tysiącem lat oddaliśmy pokłon Chrystusowi, prowadzeni przez dwóch papieży - Jana Pawła II i Benedykta XVI.
Uczestniczyłem w tym niezwykłym święcie z grupą Duszpasterstwa Akademickiego przy parafii św. Stanisława Kostki w Poznaniu. 11 sierpnia przybyliśmy do miasteczka Kleve, pięć kilometrów od granicy holenderskiej. Podczas przydzielania miejsca noclegu pytano nas o znajomość języków obcych i "dobierano" tak, byśmy mogli się ze sobą porozumiewać. Zamieszkałem u państwa Bielińskich, Polaków mieszkających w Niemczech od 19 lat. Mimo upływu czasu czują się Polakami, w domu rozmawiają w ojczystym języku.
Każda diecezja przygotowała dla grup, które przyjmowała, specjalny program pobytu. Pod hasłem "Welcome Word" uczestniczyliśmy w dwóch festynach przy zamku Mallyland. Były koncerty zespołów, tańce i zabawy. Każdy uczestnik otrzymał kartę wartości pięciu euro, którą można było wymienić na posiłek. Władze parafii, w której przebywaliśmy, zorganizowały nam również zwiedzanie pobliskiego Kranenburga. Oczywiście nie mogło też zabraknąć codziennej Mszy św. i adoracji Najświętszego Sakramentu. Ta ostatnia zrobiła na naszych gospodarzach duże wrażenie, bowiem nieczęsto ją praktykują. W niedzielny, ostatni wieczór, zostaliśmy zaproszeni na grilla, który przerodził się we wspólną polsko-niemiecką biesiadę.
Italia, Polonia
Do Kolonii dotarliśmy 15 sierpnia wieczorem. Zamieszkaliśmy w parafii St. Geron w południowej części miasta. Najpierw zameldowaliśmy się w szkole, gdzie przydzielono nam noclegi. Wraz z kolegą zamieszkałem u samotnej, sympatycznej starszej pani. Porozumiewaliśmy się po niemiecku. Codziennie rano jedliśmy u niej śniadanie, a potem udawaliśmy się do pobliskiego kościoła. Dostaliśmy karty na przejazdy środkami komunikacji miejskiej.
We wtorek 16 sierpnia już od godzin południowych nieprzebrane tłumy ciągnęły w kierunku stadionu FC Köln, gdzie miała się odbyć inauguracja uroczystości. Oczywiście nie wszyscy pielgrzymi zmieścili się na stadionie. Nasza grupa, podobnie jak tysiące innych, oglądała bezpośrednią transmisję na pobliskim telebimie. Kardynał Meisner, witając młodych podkreślił, że tylko Chrystus gwarantuje światu przyszłość i spełnione życie. Przypomniał, że jest On nie tylko własnością chrześcijan, ale całego świata. - Jeżeli w tych dniach szukamy Chrystusa, to nie czynimy tego tylko dla siebie, ale także dla naszych sióstr i braci, którym chcemy ofiarować szczęście, jakim jest wiara w Chrystusa - podkreślał arcybiskup Kolonii. Jego przemówienie było wielokrotnie przerywane oklaskami. Powiewały setki flag narodowych. Powrót do domu po zakończeniu uroczystości wymagał wiele cierpliwości. Wypełnione do granic możliwości tramwaje i autobusy stały w gigantycznych korkach. Wszyscy byli jednak dla siebie niezwykle życzliwi, grupy wzajemnie się pozdrawiały, np. Polacy na widok Włochów krzyczeli "Italia", a Włosi odwzajemniali się, krzycząc "Polonia".
Modlitwa
Oprócz zabawy, rozmów i gestów przyjaźni najważniejsza była jednak codzienna Eucharystia, modlitwa, adoracja Najświętszego Sakramentu. Nasza grupa wraz z innymi Polakami mieszkającymi w parafii St. Geron spotkała się w środę 16 sierpnia z biskupem Tomaszem Petą z Kazachstanu, który mówił o tym, jak być chrześcijaninem we współczesnym świecie. W tym dniu późno wieczorem dotarła do nas szokująca wiadomość o śmierci brata Rogera, założyciela Wspólnoty Taizé.
Nazajutrz przyjechał do nas arcybiskup Józef Życiński, który mówił nam o Bożym planie w życiu każdego z nas. Po śmierci brata Rogera słowa te docierały do nas jeszcze dobitniej.
- Światowe Dni Młodzieży są dla Kościoła przypływem nowej nadziei - powiedział "Przewodnikowi" metropolita lubelski. ? Widać w nich wiosnę Kościoła. Ci, którzy pesymistycznie twierdzą, że młode pokolenie nie interesuje się wartościami ewangelicznymi, nie mają racji. Uważam, że wśród młodych istnieje większy entuzjazm i wrażliwość niż u niejednego czterdziestolatka.
Benedetto
Podczas XX Światowych Dni Młodzieży najczęściej było słychać dwa okrzyki: "Benedetto" i "Giovanni Paolo". Podczas spotkania Papieża z młodzieżą przed kolońską katedrą owacja młodych była tak wielka, że Ojciec Święty nie mógł rozpocząć przemówienia. Nawet kardynał Meisner nie potrafił uspokoić pielgrzymów. ? Będę liczył do trzech - zażartował w końcu Benedykt XVI i to poskutkowało.
Każda grupa pielgrzymów miała wyznaczony dzień i godzinę pielgrzymki do kolońskiej katedry. Nasza rozpoczęła się o północy. Droga wiodła wzdłuż Renu i trwała dwie godziny. W skupieniu przechodziliśmy kolejno przez bramy, które symbolizowały osiem ewangelicznych błogosławieństw. Były na nich wypisane pytania w sześciu językach (w tym po polsku), które prowokowały do spojrzenia w głąb siebie. Najbardziej utrwaliły mi się dwa: "Czy potrafię zrezygnować z użycia siły i oddać wszystkie sprawy w ręce Boga?" oraz "Gdy myślę o swoich planach na przyszłość, czy mogę w pokoju serca stanąć przed Bogiem?".
Pielgrzymkę zakończyliśmy w katedrze, modląc się przy relikwiach Trzech Mędrców. Było to jedno z najważniejszych przeżyć duchowych tych dni.
Miejscem, gdzie każdy mógł się wyspowiadać, była strefa pojednania - ogromna hala podzielona na trzy części. W pierwszej, w cieniu krzyża, każdy przygotowywał się duchowo do spowiedzi. W drugiej odbywała się sama spowiedź, a w trzeciej był czas na dziękczynienie i radość z powrotu do Chrystusa. Chętnych do przyjęcia sakramentu pojednania nie brakowało, do konfesjonałów ustawiały się długie kolejki. Ważnym punktem piątkowego wieczoru 19 sierpnia były drogi krzyżowe odprawiane w parafiach. W naszej parafii St. Regon miała ona charakter ekumeniczny. Procesja przeszła do parafii ewangelickiej.
Marienfeld
Marienfeld - Pola Maryjne są oddalone od Kolonii o ok. 25 km. To wielki obszar, na którym zbudowano duży, zadaszony ołtarz. Tam właśnie miał się odbyć wielki finał, czyli nocne czuwanie z Papieżem i poranna Msza św. pod jego przewodnictwem. Z powodu dużego ruchu podróż autokarem musiała zostać skrócona. Ostatnie 10?km przebyliśmy pieszo. Na szczęście upał nas oszczędził, więc nikt specjalnie nie narzekał. Na błoniach Marienfeld nikt nie kontrolował przejść między sektorami, więc można było usiąść właściwie w każdym z nich, z wyjątkiem tych bezpośrednio przed ołtarzem. To powodowało mały zamęt. Obok nas siedziało kilkunastu żołnierzy Bundeswehry. Przyznali, że większość z nich wierzy w Boga, ale nie modli się i nie chodzi do kościoła. Przyjechali z ciekawości i chęci usłyszenia Papieża, którego bardzo cenią.
W trakcie czuwania większość z nas miała przy sobie małe radia, przez które można było wysłuchać polskiego tłumaczenia. Przez całą noc w jednej z hal trwała adoracja Najświętszego Sakramentu. Panował w niej tłok. Aby wejść, trzeba było czekać w długiej kolejce. Pielgrzymi spali na placu. Było dość zimno, dlatego każdy zakładał na siebie wszystkie możliwe rzeczy i zapinał szczelnie śpiwór. Na szczęście nie padało.
Następnego dnia wcześnie rano rozpoczęło się przygotowanie do Mszy św. Ponowne przybycie Ojca Świętego znowu rozentuzjazmowało tłum, który dał się porwać jego słowom.
XX Światowe Dni Młodzieży pokazały po raz kolejny, że młodzież chce szukać tego, co najpiękniejsze i nieprzemijające. Byliśmy tam, by tak jak mędrcy przed dwoma tysiącami lat, oddać pokłon Jezusowi.