Logo Przewdonik Katolicki

Kiedy Duch mówi do Kościoła?

ks. Tomasz Szałanda
Ołtarz główny w Charterhouse of Saint-Honor, Pięćdziesiątnica, 1490/1500. Twórca nieznany fot. East News

Świętowanie Pięćdziesiątnicy, która w ostatnim czasie przeżywa w Kościele w Polsce prawdziwy renesans, trzeba niewątpliwie przyjąć z radością. Organizowane we wspólnotach czuwania modlitewne są znakiem odrodzenia kultu Trzeciej Osoby Trójcy Świętej.

Jeszcze w ubiegłym wieku kult Ducha Świętego nie cieszył się aż takim duchowym zainteresowaniem. Praktycznie, jedyne zewnętrzne akcenty Zielonych Świąt ograniczały się do stawiania w prezbiterium brzózek, śpiewu Sekwencji czy odmawiania Nowenny przed Zesłaniem Ducha Świętego. Coraz liczniejsza obecność w Kościele wspólnot charyzmatycznych przerywa dotychczasową parafialną stagnację względem czci „Pana i Ożywiciela”. Pomimo że pod względem frekwencji Nowenna przed Zielonymi Świątkami jeszcze przegrywa z Nowenną do Nieustającej Pomocy, to z roku na rok celebracja Wigilii Zesłania Ducha Świętego gromadzi coraz większą liczbę wiernych. Tak więc, jak w jerozolimskim Wieczerniku, tak i w naszych świątyniach trwa modlitwa o wylanie Ducha Świętego, aby nas uświęcał, przemieniał, prowadził i podpowiadał Kościołowi Swoją wolę.

Skąd pewność?
Kiedy jednak to On mówi? Kiedy można być pewnym, że myśl, słowo, wizja pochodzą od Niego? Te pytania są tym bardziej zasadne, gdy szczególnie w ostatnim czasie, w przestrzeni publicznej i sakralnej, pojawiają się osoby, które będąc w jawnym konflikcie z Kościołem, ów Kościół próbują pouczać i przekonać go do swoich racji, powołując się na rzekome objawienia Ducha Świętego bądź Chrystusa, który do nich mówi. Usprawiedliwiają przy tym swoje działania oraz „podają do wierzenia” treści niezgodne z nauczaniem Kościoła, wykorzystując przestrzeń liturgiczną, status prezbitera oraz osobowościowe przymioty, zewnętrznie kojarzone z wyjątkową pobożnością. Dla wielu pobożnych osób ten „sakralny anturaż” jest wystarczającym i przekonującym argumentem, że ten czy ów głosi prawdę.
Jak więc rozpoznać, że wewnętrzne doświadczenie jest spotkaniem z Przenajświętszym, a nie z diabłem, bądź jedynie z wytworem własnych myśli? Jak nie ulec możliwej manipulacji powołujących się na rzekomą wolę Ducha Świętego? Z pomocą przychodzi nam Kongregacja Nauki Wiary z Normami postępowania w rozeznawaniu domniemanych objawień i przesłań z 1978 r., wraz z aktualnym wstępem z 2011 r. Na ich podstawie możemy odnieść się zarówno do naszych doświadczeń wewnętrznych, jak i osób, które na takie doświadczenia osobiste się powołują i o nich mówią.
Kiedy więc spotykamy u siebie albo u innych tego rodzaju doświadczenia duchowe, które w naturalny sposób kierują nasze subiektywne przekonanie w kierunku ich nadprzyrodzonego pochodzenia, winno się je „zbadać” na kilku płaszczyznach: osobę doświadczającą objawień czy orędzi oraz ewentualnych świadków, treść orędzia oraz okoliczności i liczbę objawień, a także każde inne towarzyszące im zjawiska.

Zgodność z Objawieniem
To, co przede wszystkim powinno się sprawdzić, to zgodność treści danego doświadczenia duchowego z Objawieniem, z depozytem wiary. Jeżeli są sprzeczne, wypaczające go albo pochwalające zło i grzech, zachęcające do czynów niegodziwych moralnie – są fałszywe. Jeżeli więc mamy do czynienia z wezwaniem do kradzieży przedmiotów zabytkowych i sprzedaży ich, aby pieniądze rozdać ubogim, to nie pochodzi ono z Bożego natchnienia. Nieprawdziwe są również doświadczenia duchowe, które sugerują mnogość interpretacji – zarówno poprawnych, jak i niepoprawnych teologicznie.
Ważne jest pytanie o okoliczności objawień prywatnych i otrzymanych orędzi. Jeżeli na pierwszy plan wysuwają się sensacyjność, dziwność, spektakularność, i tym samym kierują skupienie na nich, a przez to zasłaniają wręcz treść objawienia, również są doświadczeniem fałszywym. Dlatego doświadczenie wizji anioła, wyskakującego z pędzącego pociągu, wykrzykującego Boskie orędzie, z nieba nie pochodzi.
Przyglądając się okolicznościom objawienia prywatnego, trzeba pamiętać, że mogące pojawić się osoby winny cechować przede wszystkim prostota, czasami blask chwały, a także konkretność i zwięzłość wypowiedzi. Jeśli więc zaczynamy widzieć wewnętrznie bądź realnie Maryję jadącą rowerem i przekazującą nam jakieś orędzie, mające objętość wielostronnego elaboratu, zdecydowanie należy uznać je za osobistą fantazję bądź diabelską sztuczkę.
W tak delikatnej kwestii jaką są wewnętrzne doświadczenia, jawiące się nam jako nadprzyrodzone, nie można pomijać osoby, która ich doświadcza. Na rzecz prawdziwości będzie przemawiać jej zdrowie psychiczne, moralność, prawdomówność, unikanie rozgłosu, a także religijność i związanie z Kościołem. Te dwie ostatnie cechy nie są najważniejsze, ponieważ Bóg może posłużyć się osobami o nikłej bądź żadnej religijności. Natomiast ważny jest „rezultat” tego typu doświadczeń, którym jest nawrócenie.

Próba posłuszeństwa
Niezwykle istotną cechą u takiej osoby jest brak uległości względem władz Kościoła, i to zarówno na szczeblu niższych przełożonych: np. spowiednik, kierownik duchowy czy proboszcz, jak i wyższym: biskup, prowincjał czy Stolica Apostolska. Nawet gdyby decyzje tych władz były przeciwne woli, wyrażonej w objawieniu prywatnym czy orędziu, należy je w imię posłuszeństwa wykonać. Warto posłuchać w tym względzie św. Maksymiliana Marię Kolbego: „Chociażby nawet sama Najświętsza Maryja Panna się ukazała i poleciła nam najwznioślejsze misje, skądże możemy mieć pewność, że to rzeczywiście Ona, a nie jakieś złudzenie lub podstęp szatański. Wszak wiemy, że szatan objawił się (św. Katarzynie Sieneńskiej) nawet jako Pan Jezus Ukrzyżowany i przez jakiś czas ją zwodził. Otóż i w tym wypadku najpewniejszą próbą jest posłuszeństwo, to jest przedstawienie tego, co czujemy, przełożonemu we względnym «forum»: wewnętrznym lub zewnętrznym (to znaczy spowiednikowi lub proboszczowi względnie biskupowi) i ślepe wykonanie jego wskazówek. Jeżeli on zabroni, a Niepokalana będzie chciała, to potrafi Ona, jak przy objawieniu Cudownego Medalika lub w Lourdes, osiągnąć swój cel. Pan Bóg jednak naumyślnie zezwala nieraz na takie przeszkody, aby więcej utwierdzić swe dzieło, jeżeli zaś nie jest to od Niego, niech zginie co prędzej”.
Dlatego jeżeli mamy do czynienia z buntem wobec decyzji przełożonych i nieposłuszeństwem, trzeba sobie darować obecność przy takich osobach, aby nie ulegać zatrutej pobożności, objawieniom i orędziom. A co należy zrobić, gdy sami doświadczamy objawień, natchnień albo przynagleń do notowania orędzi i towarzyszy nam przekonanie, że pochodzą one od Ducha Świętego? Jak na płaszczyźnie prawnej nikt dla siebie nie może być sędzią we własnej sprawie, tak na płaszczyźnie duchowej nikt nie może sam dla siebie być jedynym autorytetem rozstrzygającym i mistrzem. Dlatego ważne jest odważne dzielenie się swoimi doświadczeniami duchowymi z mającymi większe doświadczenie duchowe, którzy nie ulegną, jak my, subiektywizmowi w tej kwestii. Jeżeli takie osoby nie będą potrafiły pomóc, z pewnością odeślą nas do duchowo mądrzejszych od siebie. 

Trzeba też przyjąć jako Boży dar istnienie w Kościele nadzoru, który będzie również niekiedy prostował nasze doświadczenia duchowe. Gdy będziemy go traktować jako coś niepotrzebnego i ograniczającego niczym kula u nogi, fałszywi prorocy będą się rodzić jak grzyby po deszczu. Oczywiście, by tego rodzaju gremia właściwie spełniały swoją rolę, potrzebna jest pełna współpraca i dobra wola obu stron. I ostatnia sprawa. Moje osobiste doświadczenie duchowe, które przypisuję Duchowi Świętemu, jeśli w świetle wymienionych kryteriów nie ma podstaw, by je odrzucić, zawsze trzeba jeszcze sprawdzać. Jak? Obserwując, jaki duchowy owoc przynosi. Jeżeli pobudza do większej miłości Boga i ludzi – jest z Ducha. Jeśli nie – z ciała albo od Złego.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki