Polka i Afgańczyk, katoliczka i muzułmanin, inny język, kultura, tradycje i jeszcze – albo przede wszystkim – wiara. Co Was łączy?
Cecylia: (z delikatnym uśmiechem) Łączy nas miłość.
Habib: Od razu, jak tylko zobaczyłem Cecylię, jakoś wiedziałem, że między nami będzie coś poważnego.
Cecylia: Habib spodobał mi się jako człowiek, jako mężczyzna, a najbardziej ujęło mnie, że jest taką „krainą łagodności” – tak o nim mówiłam. Właśnie tą łagodnością zwrócił moją uwagę i zatrzymał przy sobie.
Jaka była pierwsza myśl, gdy okazało się, że jesteście innego wyznania?
Habib: Na początku nie myślałem w ogóle o wyznaniu. Później zacząłem się nad tym zastanawiać i miałem jakąś pewność, że to nie będzie problemem.
Cecylia: Sama wyszłam z takiego domu – moja mama jest katoliczką, a tata muzułmaninem – więc wiedziałam, że to może nie być proste. Wiele znajomych małżeństw mieszanych rozpadło się.
Twoja decyzja była bardzo świadoma.
Cecylia: Zawsze myślałam, że mój mąż będzie Polakiem, katolikiem, że założę typową rodzinę w jedności religii, kultury, tak to sobie zawsze układałam, no a potem poznałam Habiba…
Ani Polak, ani katolik…
Cecylia: Wiedziałam, że pewne rzeczy trzeba sobie powiedzieć na początku, o tym z czego nie zrezygnuję, że nie mogę myśleć „jakoś to będzie”. Wiedziałam, że chcę żyć wiarą i praktykować w pełni. Dla Habiba wiara też była ważna, więc dużo o tym rozmawialiśmy.
Habib: W Hamburgu – tam się poznaliśmy – spotykałem się z mułłą [nauczyciel, interpretator praw religijnych i doktryn islamu – przyp. red.]. Powiedział, że religia muzułmańska pozwala na taki ślub, i dodał: „Masz całe życie, żeby ją nawrócić”.
Cecylia: To było ważne, że nie ma przeszkody formalnej, ale perspektywa mojego nawrócenia… Wiedziałam, że nie chcę, aby mnie nawracano, a równocześnie, że i ja nie będę nawracać Habiba. Postanowiłam, że jeśli kogoś mam nawracać, to samą siebie.
Dlaczego nie chcesz nawracać Habiba?
Cecylia: Dałabym mu wtedy prawo do nawracania mnie. Zaczęlibyśmy walczyć o racje. Wiara to delikatny grunt – jeśli wkroczymy z siłą, to coś popęka. Uważam, że tu potrzeba delikatności, czyli pracy nad sobą, a nie nad drugą osobą.
Pamiętam, ujęło mnie, jak opowiadałaś, że nie modlisz się o nawrócenie Habiba, bo to by oznaczało, że chcesz go zmieniać, że negujesz jego wiarę i wierność swojej drodze. Ty modlisz się po prostu o dobro dla niego, żeby był w pełni szczęśliwy.
Cecylia: Nie patrzę instrumentalnie – każdy ma swoje życie, swój dar i ten dar ma być wypełniony, a nie moje oczekiwania. W pewnym momencie przyszło takie zrozumienie, że gdy modlę się za Habiba, to mam się modlić o zbawienie, a nie o nawrócenie. To jest kierunek i cel, do którego dążymy. To jest pełnia szczęścia. A jaka będzie droga, to zostawiam Panu Bogu – On potrafi prowadzić ludzi.
A Ty, Habibie, chciałbyś, żeby Cecylia dołączyła do Ciebie?
Habib: Na początku myślałem o tym często. Później, jak dowiedziałem się, co to znaczy być katolikiem – przyjechałem do Polski i widziałem, jak to wygląda – przestałem. Uważam, że tak jest dobrze. Myślę, że raj nie jest tylko dla katolików czy dla muzułmanów, czy dla Żydów. I to jest moja odpowiedź na takie pytania. Najważniejsze, żeby człowiek był wierzący. Przecież to, czy jest katolikiem, czy muzułmaninem, często zależy od tego, gdzie się urodził. A niebo jest dla wszystkich, tak wierzę.
Dla każdego z Was wiara jest ważna – jak obchodzicie święta?
Habib: Świętujemy razem!
Ale jednak nie do końca podzielacie to, co świętujecie. Czy nie pojawia się wtedy jakiś smutek?
Habib: Odwrotnie, mamy po prostu więcej okazji do świętowania.
Cecylia: Tak, świętujemy razem, a najpełniej dzielimy świętowanie i zaangażowanie we Wspólnocie. Niedługo kolejny raz Obiad Bożonarodzeniowy z Ubogimi – to jest świętowanie, które przeżywamy razem na głębokim poziomie.
Właśnie, czekałam, aż opowiecie o tym, bo przecież jesteśmy w tej Wspólnocie razem.
Cecylia: Musimy powiedzieć, bo Sant’Egidio jest wyjątkowe i dla nas. To chrześcijańska wspólnota, ale właśnie ekumeniczna i otwarta na dialog międzyreligijny, więc możemy odnaleźć się w niej razem. Jest to pierwsze takie miejsce dla nas.
Pamiętam, że kiedy opowiadałam Tobie o Wspólnocie, pociągnęło Cię to samo co mnie – spotykanie ubogich, a nie pomaganie im. A Ciebie, Habibie?
Habib: Nie pamiętam dlaczego, ale jak Cecylia mi opowiadała, to nie chciałem przyjść. Dla mnie wszystko zaczęło się wtedy, kiedy w Polsce był papież Franciszek – oglądałem przez kilka dni transmisje. Pewnego razu powiedział coś takiego, że za szybko się poddajemy, że ludzie, którzy mają 30–40 lat, mówią, to już koniec, że do niczego się nie nadają. Powiedział, że trzeba wstać z kanapy i coś robić… a ja akurat leżałem. Jego słowo poruszyło moje serce.
Dosyć niesamowite: muzułmanin, który słucha papieża.
Habib: Lubię słuchać papieży. Jana Pawła II też słuchałem i Benedykta, tym bardziej że znam niemiecki.
Gdy bywam u siebie, w Afganistanie, to widzę, że wiele osób z rodziny, znajomych też słucha i szanuje Franciszka, słuchali też Jana Pawła II. Teraz podejście się zmienia, ludzie już nie patrzą tak wąsko, są otwarci.
Udało się Wam znaleźć wspólny mianownik wiary w trosce o ubogiego. A jak wiarę, wartości przekazujecie synowi?
Habib: No to jest trudne pytanie. Ja od początku uczyłem Adasia modlitwy po muzułmańsku, chodzi ze mną w piątki do meczetu, choć teraz już rzadziej. Jednocześnie jest ochrzczony, jest nawet ministrantem. Nie chciałem być przeciwko wychowaniu chrześcijańskiemu. Tak postanowiłem, choć głęboko w sercu nie do końca tego bym chciał. Wiedziałem, że stawianie na swoim lub zakazywanie będzie rodzić konflikty, a nie chciałem, by moje dziecko czuło się rozdarte.
Cecylia: Byliśmy w tym jednomyślni. We mnie głęboko zapadła usłyszana myśl, że to widok modlącego się ojca dotyka serca wiary, że ojciec ziemski jest tym, który pierwszy mówi o Bogu Ojcu. Zależało mi, żeby Adaś widział, że jego tata się modli, że jest człowiekiem wiary.
Było to trudne, ale ustaliliśmy, że nie będziemy sobie zakazywać przekazywania swoich wartości. Dlatego w piątek meczet, a w niedzielę Msza św.
I faktycznie udaje się tak to łączyć?
Cecylia: Był kiedyś moment sporny, kiedy Habib te ustalenia trochę naruszył – chciał więcej, np. by Adaś chodził też w niedzielę do meczetu, na spotkania szkółki dla dzieci. Mnie się to nie podobało, bałam się, że to będzie niebezpieczne też ze względu na rozwój psychiczny syna; takie zupełne rozdwojenie. Ciężko mi było, ale powiedziałam, że jeśli mamy się szarpać, to ja rezygnuję. Rezygnuję z przekazywania swojej wiary i praktyki i niech Habib go prowadzi w całości. Żeby zachował spójność. Powiedziałam też Adasiowi, że dobrze, że może chodzić z tatą również w niedzielę, ale wtedy już tylko tam. Niech idzie jedną drogą.
Habib: Jednak ani Adaś, ani ja nie chcieliśmy tego i tak wróciliśmy do początkowych ustaleń.
Można powiedzieć, że pokazaliście mu obie tradycje, a w kluczowym momencie daliście mu wybór?
Cecylia: Tak, choć nie do końca. Tu ważne było zaznaczenie, że to nie jest wszystko jedno – że w niedzielę pójdzie najpierw na Mszę, a potem do szkółki muzułmańskiej. Chciałam, żeby wiedział wyraźnie: ta wiara łączy się z tym, a ta z tym. Nie można wrzucić wszystkiego do jednego worka. Jeden jest Bóg, ale drogi są różne i nie można ich mieszać. Wtedy w ogóle można zgubić drogę do Boga. Tak myślę.
Poprowadzenie Adama było poważnym wyzwaniem dla Was. Czy są jeszcze inne trudności?
Cecylia: Myślę, że jak są jakieś trudności, to nie mają już związku z wiarą, ale np. bardziej z charakterem. Trzeba zmierzyć się ze sobą i drugim człowiekiem, ścierać się. To taka codzienność, jaką mają wszyscy, prawda?
Habib: Tak, dokładnie.
Cecylia: Chociaż jest coś jeszcze. Na początku trudne było dla mnie to, że do kościoła idę sama. Jest taki poziom dzielenia wiary, w którym czuję się osamotniona. Wzrastając w różnorodności wiary, doszłam do progu w doświadczeniu: Mama dawała to, co najcenniejsze, Tata dawał to, co najcenniejsze – a ja musiałam to przepracować, dotknąć tego. I tak samo ma Adaś. Myślę, że tylko ja go w tym zrozumiem. To nawet trudno opowiedzieć, wyrazić.
Może spróbujesz ująć to z innej strony?
Cecylia: W Polsce Kościół jest oczywistością, język sakralny jest rozpoznawalny – kościół, osoba duchowna – każdy wie, co to jest. Możemy chodzić na Mszę, na religię, święta są dniami wolnymi od pracy. Jedyne, co możemy zrobić, to nie chcieć tego. Bo tak naprawdę wszystko dostajemy. A osoby takie jak Adaś i ja mają inaczej. My musimy poznać, to co zostało w sercu zaszczepione przez rodziców. Poznać i umieć rozeznać.
Habibie, nie myślisz czasem, że byłoby łatwiej, jeżeli…
Habib: Dla mnie? Jeśli mieszkalibyśmy gdzieś indziej, np. w Niemczech. Wszystko wyglądałoby inaczej. Mielibyśmy więcej kontaktu z muzułmanami. Tego mi brakuje – dla siebie i dla Adasia. Mógłby poznać wtedy więcej tradycji i lepiej ją zrozumieć. Byłoby inaczej i trochę lepiej dla mnie. Tutaj jest bardzo mało Afgańczyków, brakuje mi kontaktów z naszymi ludźmi.
Z drugiej strony, co odkrywacie jako Wasze bogactwo, którego byście nie mieli, będąc tego samego wyznania?
Cecylia: Może to, że „inność” nas nie zamyka na człowieka: bogatszego, biedniejszego, mądrzejszego, gorzej wykształconego. Spotykam się zawsze – jakby to powiedzieć… z samym człowiekiem w człowieku. Po prostu jestem i powoli się go uczę.
Habib: Skarbem jest to, że bardziej rozumiem chrześcijan i katolików. Przedtem moja wiedza była minimalna. Jestem z tego dumny, że gdy rozmawiamy w domu w Afganistanie, mogę opowiedzieć, jak jest naprawdę, w co katolicy wierzą. Gdyby nie Cecylia, nie miałbym pojęcia, co to za religia i że ma takie wartości.
Jak myślę o małżeństwie, to z już związek z osobą mniej zaangażowaną w życie Kościoła wydaje się trudny, a co dopiero różnica religii. Równocześnie pojawia się mocna myśl, wiara, że miłość naprawdę jest większa, i że naprawdę „wszystko może”…
Cecylia: Ja nikomu nie odważyłabym się nic radzić. My przez to przeszliśmy – z każdej strony rodzina, urzędnicy nam odradzali i utrudniali. Jeśli ktoś odkrył, że chce żyć z człowiekiem, którego pokochał, to powiedziałabym tylko, że trzeba rozmawiać i słuchać uważnie drugiej osoby. Na początku ustalić, co dla kogo jest ważne, z czym łączy się moja wiara w codziennym życiu. Z czego mogę zrezygnować, a z czego nie. Teraz, bo gdy w codzienności pojawią się trudności, bieda, choroba, utrata bliskich, a małżonek nie podziela naszych wartości, może być trudniej przez to przejść. Na przykład gdy Adaś przygotowywał się do Pierwszej Komunii, byłam w ciąży i musiałam leżeć. Więc na pierwszą naukę zaprowadził go Habib – a wcale nie musiał…
Wiem jedno: Rodzina jest warta tego, by o nią zabiegać.
CECYLIA I HABIB MIR
Małżeństwo od 18 lat, rodzice Adama i dwójki utraconych dzieci, Marysi i Dominika. Cecylia skończyła socjologię, jest świecką dominikanką, Habib jest inżynierem technologiem, skończył studia w Moskwie. Mieszkają w Poznaniu